Rozdział 36: Bal

5.6K 263 94
                                    


Stresowała się. Nie wiedziała czym dokładnie, ale nieuzasadniony lęk nie opuszczał jej już na dwa dni przed balem. Myślała o tym, by się nie potknąć w tańcu, by ładnie wyglądać, by sukienka dobrze leżała, by buty pasowały i by makijaż się nie rozmazał. Ale to były tylko tanie wymówki. Wiedziała to, bo nigdy nie była typem kobiety, która przejmuje się zbytnio swoim wyglądem. Tak naprawdę nie bała się ośmieszenia przed ludźmi, tylko przed tą jedną wyjątkową osobą. Pragnęła tego wyjątkowego dnia, gdy już nadarza się okazja do pokazania się w niecodziennej odsłonie, wprawić go w autentyczny zachwyt. Chciała by uśmiechnął się na jej widok, tak jak potrafi uśmiechać się tylko do niej i by przez całą noc nie wypuszczał jej z objęć.

To były oczywiście dziecięce marzenia. To miał być jej dziewiąty bal z okazji rocznicy pokonania Voldemorta i aż za dobrze wiedziała jak takie bale wyglądają w praktyce. Jako jedna ze złotej trójcy musi pełnić honory, zabawiać gości i znosić marudzenie Harry'ego na nadmiar zainteresowania. Nie wypada jej po północy uciec z ukochanym do zacienionej altanki i tam spędzić z nim reszty nocy, jak to zazwyczaj ukazane jej w kiepskich komediach romantycznych, które uwielbiała oglądać będąc nastolatką.

Gdy nadeszła sobota szykowała się od rana. Poszła do fryzjera i do kosmetyczki, a wieczorem włożyła suknię, buty, biżuterie i skropiła się drogimi perfumami. Była gotowa do wyjścia, szkoda tylko, że jej książę nie zjawi się po nią na srebrnym koniu, bo od rana pomagał w przygotowaniach i pilnował, by Narcyza została odpowiednio nastrojona przed przyjęciem takiego tłumu gości. Gospodyni miała jeszcze więcej obowiązków niż Hermiona, czy nawet sam Minister, powinna więc szeroko się uśmiechać witając każdego w drzwiach i nie wpaść nagle w histerię, gdy zobaczy Panią Weasley, która zabiła jej siostrę.

Usłyszała dzwonek do drzwi, więc powoli, by w wysokich szpilkach nie skręcić kostki, zeszła po schodach otworzyć drzwi gościom. To Harry i Ginny przyszli po nią, żeby nie musiała samotnie pojawiać się na balu, była na to zbyt ważnym gościem – podobno. Wyglądali pięknie. Ginny w długiej czerwonej sukni z rozcięciem do połowy uda była zjawiskowo piękna. Jej szczupłe piegowate ramiona były nagie, a dekolt zdobił tylko cienki złoty łańcuszek, który dostała od Harry'ego na pierwszą rocznicę ślubu. Wisiało na nim nieduże serduszko, tuż nad czerwonym materiałem układającym się na piersiach tym samym kształtem. Długie rude włosy miała spięte nisko w gładki kucyk, który spływał jej wzdłuż kręgosłupa. W uszach miała złote łańcuszki, które przy każdym ruchu głowy zawadzały o ramiona, a na nadgarstku równie cienką złotą bransoletkę. Wyglądała wytwornie i jednocześnie ogniście.

Harry miał na sobie dopasowany garnitur podkreślający szerokie ramiona, pod marynarką białą koszulę i czerwony krawat dobrany idealnie pod kolor sukni żony. Cudowne złote spinki z czerwonymi kamieniami, które miał wpięte w mankiety mieniły się przy każdym ruchu ręką. Trzymał się prosto i dumnie trzymając pod rękę ukochaną. Byli piękną parą i Hermionę ogarnęło wzruszenie na ich widok. Bardzo cieszyła się ich szczęściem, bo przecież byli dla niej jak rodzina.

- Łał, Hermiono, pięknie wyglądasz! – Pisnęła Ginny na jej widok.

Hermiona wybrała długą suknię, której cała górna część, od cienkich ramiączek do odcinanego pasa była złota i bardzo błyszcząca. Dół natomiast tworzyła warstwa zwiewnego szyfonu w kolorze szampana, który powiewał i otulał jej nogi przy każdym najmniejszym ruchu, czy powiewie wiatru. Wybrała do tego gładkie złote szpilki i taką samą kopertówkę. Jej jedyną biżuterią były małe złote kolczyki w kształcie kół i bransoletka. Włosy mała zaczesane w wysokiego, wytwornego koka, a profesjonalny makijaż i kilka doklejonych kępek rzęs pod czarnymi kocimi kreskami wieńczyły dzieło.

Gdy się nie szuka, to się znajduje [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz