Rozdział 25: Naprawione i zepsute

5.5K 259 54
                                    


W sobotę rano zachowanie Dracona wciąż było dla Hermiony zagadką. Czuła się rozdarta. Z jednej strony szeroki uśmiech i wypieki nie schodziły jej z twarzy, była podekscytowana jak mała dziewczynka po swoim pierwszym pocałunku. Z drugiej zaś strony, okoliczności nie sprzyjały romantyzmowi, dali się ponieść emocjom, których nie da się już odkręcić, a ona wciąż miała wątpliwości, czy aby na pewno postąpiła słusznie. Wiedziała, że w sprawach, w których wchodzą w grę emocje, nie ma miejsca na chłodną kalkulację, ale mimo to wciąż i wciąż analizowała na nowo całe wczorajsze zdarzenie.

Rozmyślania przerwała jej sowa od Ginny. Zapraszała ją na małe przyjęcie na cześć Jamesa, którego wczoraj wypuszczono ze szpitala, całego i zdrowego. Hermiona domyślała się, że będą tam wszyscy Weasleyowie, ale przecież jest chrzestną i kocha chłopca, nie może jej zabraknąć. Westchnęła i poszła pod prysznic, by naszykować się na rodzinny obiad, mając nadzieję, że na miejscu nie będzie czuła się jak intruz.

O czternastej z duszą na ramieniu zapukała do domu Potterów. Bała się spotkać Rona i w duchu modliła się, by go nie było. Oczywiście jak na złość los postanowił z niej zadrwić i w drzwiach zjawił się nie kto inny jak jej były mąż.

- Cześć – Powiedziała na wydechu i cała się spięła czekając na jego reakcję. Gdy minął pierwszy szok, odchrząknął i przepuścił ją w wejściu. Hermiona ucieszyła się, że nie ma obok nieodłącznej Angeli, uśmiechnęła się jednak nerwowo i przekroczyła próg.

- Impreza jest w ogrodzie, mama i Ginny są w kuchni – Powiedział szybko i już chciał wyjść z przedpokoju, ale Hermiona zatrzymała go łapiąc za rękaw.

- Zaczekaj, Ron, chciałam... chciałam cię przeprosić – Wydukała, czuła, że zasłużył na wyjaśnienie, nie chciała mieć w nim wroga, co innego oczywiście jego nowa dziewczyna, ale przecież nie musi się z nią zaprzyjaźniać – Za to, że wtedy przyszłam i naskoczyłam na was, po prostu... to było dla mnie trudne.

- Dzięki – Kiwnął głową, a na jego twarzy zawitał cień uśmiechu – Przykro mi, że tak wyszło. Wiesz... ja po prostu się cieszę, że będę ojcem, tyle na to czekałem... a gazety tak chętnie o tym piszą...

- Wiem, Ron... w porządku, rozumiem, że się cieszysz i... gratuluję.

Hermiona kiwnęła głową, poczuła jakby wielki kamień spadł z jej serca. Od dawna wyobrażała sobie konfrontacje z Ronem, w jej wyobrażeniach zazwyczaj krzyczeli i rzucali czym popadnie, więc z uczuciem ogromnej ulgi przyjęła ten niemal niemy sojusz.

Wyszli razem do salonu, gdzie na wygodnej kanapie Angela rozmawiała z Fleur, obie z zaokrąglonymi brzuchami.

- O, 'Emiona, ja myślała, że ti już nie przyjdzi – Powiedziała żona Billa.

- Co ona tu robi Ron? – Angela widząc ją stojącą ramie w ramię z byłym mężem zapowietrzyła się ciskając gromy czarnymi oczami.

- Jestem chrzestną Jamesa – Wyjaśniła Hermiona chłodno i zwróciła się do byłej szwagierki – Pięknie wyglądasz Fleur, jak zawsze zresztą, gratuluję.

- Dziękuji – Uśmiechnęła się w ten swój niesympatyczny sposób.

- Wam również – Powiedziała po chwili zawahania patrząc na byłego męża – Pójdę sprawdzić, czy Molly i Ginny nie potrzebują pomocy w kuchni.

Odeszła nie czekając na reakcję pozostałych, kątem oka dostrzegając tłum w ogrodzie i gromadkę ganiających się dzieci, a do jej uszu docierały tylko pojedyncze krzyki.

Gdy się nie szuka, to się znajduje [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz