06. maybe i'm lying || ' human' by Ragn'n'Bone Man
Drzwi windy się za nimi zamykają, a między nimi powstaje niezręczna cisza. Tony oblizuje usta, a potem staje raz na czubkach palców, raz na końcówce pięty. Czuje na sobie pobłażliwy wzrok Pepper, która stoi za nim, a potem wyobraża sobie jak przewraca oczami i odwraca swój wzrok. Zerka do tyłu i widzi Potts, przeglądającą się w lustrze, poprawiającą perfekcyjnie ułożone włosy, strzepującą niewidzialny kurz ze swojej marynarki. Pepper łapie jego wzrok w lustrze i nieznacznie się rumieni.
Kiedy winda się zatrzymuje, a drzwi otwierają Pepper odchrząkuje cicho i wychodzi z windy pierwsza, mijając Tony'ego, tak by nie trącić jego ramienia. Stark podnosi brwi do góry, ale nic nie komentuje, wie jakie to spotkanie jest ważne dla Pepper i Stark Industries.
Pepper idzie korytarzem, czarne szpilki stukają na gładkiej powierzchni białych kafelków, a Tony podąża za nią, ufając jej profesjonalizmowi i orientacji w tym przeklętym budynku, którego tak bardzo nienawidzi.
Pepper staje przed dużymi drzwiami, zbudowanymi z matowego szkła. Odwraca się do Tony'ego i bezgłośnie poruszając wargami mówi: "Bądź profesjonalny". Stark tylko przewraca oczami i poprawia swój garnitur, a Pepper podnosi rękę, i delikatnie puka do drzwi.
Tony naprawdę nienawidzi spotkań biznesowych. Tych jeszcze bardziej niż całej reszty.
Odsuwa się o krok, a drzwi same się otwierają wpuszczając ich do przestronnej sali. Na środku stoi okrągły stół, który symbolizuje równość wszystkich członków Protectors, jak Tony dowiedział się o tym, w jednym z wywiadów, których bohaterowie, nad wyraz chętnie udzielali. Tony szybko rzuca okiem na symbol Protectors, widoczny na środku stołu - duże P w okręgu.
W sali na krzesłach siedzą już niektórzy bohaterowie. Tony szybko podlicza zajęte krzesła i lekko krzywi się widząc, że nie wszyscy się stawili, mimo iż on musiał tu być osobiście. Wszyscy siedzą zwróceni w stronę drzwi, bokiem lub tyłem do stołu, a wszystkie oczy spoczywają na nim i na Pepper, kiedy z gracją wchodzą do sali, a drzwi same się za nimi zamykają.
- Anthony Stark. - mówi z przesadną i sztuczną radością Loki - Cóż za radość znowu cię widzieć! - z o wiele większą gracja niż Tony mógł przypuszczać wstaje z krzesła, a potem, kiedy Tony znajduje się przy nim podaje mu rękę. Jego uścisk jest stanowczy i mocny, a dłoń zimna. Potem uśmiecha się, choć jego oczy wciąż pozostają puste i uważne, obserwując każdy ruch Starka i Potts, która zaraz po nim ściska mu dłoń.
- Tony, co ciekawego tym razem nam przynosisz? - pyta się Zebediah Killgrave wstając ze swojego krzesła, z jak zawsze olśniewającym uśmiechem. Jego czarny garnitur ładnie zgrywa się z jasnofioletową skórą, a czarne włosy idealnie ułożone opadają lekko na prawą stronę. Jego dłoń jest delikatna, bez wyraźnych śladów stoczonych bitew lub uratowanych żyć. Jego fioletowe oczy, jednak natychmiast przenoszą się na Pepper, a w jego tęczówkach widać iskierki radości - Pepper, skarbie!
Tony dalej podróżuje wokół stołu, odprawiając formalności, modląc się w duchu, by móc wreszcie zacząć robić to, co umiał, mówić o wynalazkach.
- Tony Stark! - Bucky Barnes uśmiecha się szeroko i jak na razie najbardziej szczerze z całej trójki - Stary, mam nadzieję, że masz dla mnie coś super.
- Będziesz zadowolony - zapewnia Tony uśmiechając się i podając mu rękę. Powstrzymuje wzdrygnięcie, kiedy jego rozpalona skóra styka się z zimnym metalem dłoni Barnesa. Bucky wygląda najmniej formalnie ze wszystkich, ubrany w za dużą białą koszulę pobrudzoną na kołnierzu ketchupem i zwykłe szare dresy, z włosami związanymi w niedbałego koka. Wygląda domowo i wygodnie, Tony zazdrości mu okropnie, bo on musiał wbijać się w garnitur.
CZYTASZ
surrounded by shadows | Avengers
FanfictionOd zawsze byli sami, każdy z nich, sam przeciwko światu. Każdy z osobna miał stare rany, przyszłe błędy i podążające za nim krok w krok cienie, które bezpowrotnie przewidywały ich bliski upadek... " beatreyed by gravity surroun...