*Lise*
Pomieszczeniem zatrzęsło. Coś zaskrzypiało. Po chwili ciemność zastąpił jasny blask światła. Zaczęłam mrużyć oczy, które już dostatecznie zdążyły przyzwyczaić się do czarnego koloru. Jednak po chwili już mogłam nieco zobaczyć.
Moim oczom ukazał się naprawdę nietypowy widok. Znajdowałam się w jakiejś dziurze, a z góry obserwowała mnie niemała grupa ludzi. Cały czas coś krzyczeli, przyglądali mi się z zaciekawieniem, wskazywali na mnie palcami.
- Chłopaki, to dziewczyny!
- Jezu, nie wierzę!
- Ale że dwie?!
- O purwa, co my teraz zrobimy?
Tylko tyle zrozumiałam z ich przekrzykiwań.
Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że tam na górze znajdują się tylko i wyłącznie chłopcy.
Spojrzałam na moją "nową" koleżankę. W jej oczach było widać przerażenie. W sumie nie dziwię jej się. Sama przestraszyłam się tego wszystkiego.
Po chwili do pomieszczenia wskoczyło jakiś dwóch chłopaków. Jeden z nich podszedł do mnie. Był strasznie wysoki, miał jasne włosy. Wyciągnął rękę w moją stronę, lecz ja gwałtownie się odsunęłam. Chłopak zauważył, że się boję.
- Spokojnie, nikt z nas nie zrobi wam krzywdy. Wiem, że jesteś zdezorientowana. Zaraz wszystko wam wyjaśnimy, ale najpierw musimy was stąd wydostać - powiedział spokojnym głosem.
Drugi chłopak też bym wysoki, ale jego włosy były czarne. Mógł mieć na oko piętnaście lat. Wszyscy tutaj wydawali być się nastolatkami. Podszedł do dziewczyny i chwycił ją za ramię. Próbowała mu się wyrwać, a ten starał się ją uspokoić.
Po chwili obie zostałyśmy wyciągnięte na górę. Wokół nas zebrała się naprawdę wielka grupa chłopców. Przyglądałam się im wszystkim z wielkim zamieszaniem.
- Rozejdźcie się! Dajcie mi przejść! - krzyczał ktoś.
Wszyscy nagle umilkli i w naszą stronę przedarł się przez tłum jakiś czarnoskóry chłopak. Wyglądał na jakieś siedemnaście lat.
- Witam w Strefie - powiedział. - Przepraszam za to całe zamieszanie, ale jesteście pierwszymi dziewczynami tutaj.
Że co?
- Wiem, totalnie nie wiecie, co się tutaj odwala, ale spokojnie, każdy z nas przez to przeszedł - tłumaczył. - Newt i Gally - wskazał na chłopaków, którzy pomogli wydostać się nam z dziury. - wyjaśnią wam kilka spraw i znajdą jakieś porządne miejsce do spania. A reszta ma się rozejść! - krzyknął, a reszta chłopaków z niechęcią sobie poszła.
Ciemnoskóry chłopak odezwał się jeszcze raz, odchodząc:
- Tak w ogóle to jestem Alby.
Spojrzałam na dziewczynę, a ona na mnie. Wymieniłyśmy się porozumiewawczymi spojrzeniami. Nie mam pojęcia kim są ci ludzie ani czego chcą, ale wydawali się zbyt podejrzani. Trzeba stąd wiać.
- Em, hej - zaczął jasnowłosy. - Jestem Newt, a to jest Gally - wskazał na ciemnowłosego. - Ogay, to wszystko jest dla was wielkim szokiem. Rozumiem was dobrze, sam byłem w takiej sytuacji.
CZYTASZ
Tᴏ ɴɪᴇ ᴍóɢł ʙʏć ᴘʀᴢʏᴘᴀᴅᴇᴋ
FanfictionOɴᴇ ᴛʀᴀғɪłʏ ᴛᴀᴍ ᴢᴜᴘᴇłɴɪᴇ ᴘʀᴢᴇᴢ ᴘʀᴢʏᴘᴀᴅᴇᴋ. Tᴀᴋ ɴɪᴇ ᴍɪᴀłᴏ ʙʏć. Tᴏ ɴɪᴇ ʙʏłᴏ ᴘʟᴀɴᴏᴡᴀɴᴇ. Mᴀłʏ ʙłąᴅ ᴏᴅᴍɪᴇɴɪł ɪᴄʜ żʏᴄɪᴀ ʀᴀᴢ ɴᴀ ᴢᴀᴡsᴢᴇ. Tᴇɢᴏ ɴɪᴇ ᴅᴀ sɪę ᴊᴜż ɴᴀᴘʀᴀᴡɪć.