54

1.8K 213 22
                                    

Leżałam i gapiłam się w sufit od... Sama nie wiem kiedy. W nocy rzucałam się z boku na bok, próbując jeszcze raz wymyślić jakąś opcję ratunku, ale nie wpadło mi do głowy nic sensownego.

-Spakowana? – Uniosłam wzrok na moją rodzicielkę, która stała w drzwiach.

-Nie i nie zamierzam.

-Hayley, proszę, nie zaczynaj znowu.

-Ale to nawet nie ja zaczęłam. Chcecie zabrać mi wszystko, dzięki czemu byłam teraz szczęśliwa i wywieźć mnie znowu na tamto zadupie, gdzie spędziłam najgorsze lata mojego życia. Nie ma opcji, nie wrócę tam.

-Skarbie...

-Nie nazywaj mnie tak – powiedziałam cicho, dopiero biorąc głębszy oddech. – Czemu niby nie mogę zostać z Beth? Przedstawiłyśmy wam plan, poradziłybyśmy sobie.

-My jesteśmy twoimi rodzicami, dlatego jedziesz z nami. Dobrze wiemy, jak wyszło z Tomem i...

-Trzymajcie mnie – parsknęłam śmiechem, patrząc na nią z niedowierzaniem. – Porównujesz mnie do Toma, naprawdę? Gdybym tu została, nie mieszkałabym sama, zawsze mielibyście ze mną kontakt, spotykalibyśmy się na święta i zawsze moglibyście mnie odwiedzić lub my was. To naprawdę nie jest skomplikowane, a ja nie jestem jak Tom i potrafię być odpowiedzialna.

-Hayley, powiedzieliśmy nie i tego nie zmienimy. Ani teraz, ani jutro i przestań, bo znasz odpowiedź.

-Przecież zapisałam się tu do liceum i to razem z Jakiem, Patty i chłopakami – Łzy znowu cisnęły mi się do oczu na samą myśl o tym, że będę musiała im o tym powiedzieć i się pożegnać.

-Zabraliśmy już twoje papiery. Jesteś przyjęta do liceum w San Mannon.

-Nie wierzę, że zrobiliście to wszystko bez spytania mnie o zdanie, czy nawet głupiego poinformowania.

-Jesteś dzieckiem, Ley, zrozum to.

-To twoja odpowiedź na wszystko? – Uniosłam brew, ale ona wyłącznie westchnęła, przecierając twarz dłonią.

-Zacznij się pakować – dodała cicho, zamykając za sobą drzwi.

Miałam ochotę czymś rzucić albo zwyczajnie wybuchnąć płaczem. Zamiast tego jednak wyjęłam telefon, będąc świadoma, że jest jedna rzecz, którą muszę zrobić.

Nawet jeśli będzie najbardziej bolesna ze wszystkich.

Hayley: macie czas?
Jake: teraz?
Hayley: obojętnie, byle dziś
Patty: dla ciebie zawsze
Nick: to co, bilard? dawno nie byliśmy
Mike: o tak, popieram!
Hayley: wolałabym nie
Mike: daj spokój Hayley, ostatnio ci już wychodziło
Nick: ja też nadal trafiam kijem w żyrandol lol
Hayley: serio nie
Hayley: just spotkajmy się u kogoś, albo na placu
Mike: tak typowo?
Hayley: proszę?
Patty: coś się stało?
Hayley: powiedzmy
Jake: zaczynam się bać, czy to źle??
Mike: jak chcesz z nim zrywać to nie przy nas
Hayley: Mike
Hayley: nie teraz, serio
Nick: ....to się robi bardzo niepokojące
Hayley: za dwie godziny?
Patty: tak
Patty: u mnie
Hayley: dziękuję
Mike: Jake czy to ty coś zepsułeś???
Jake: ale ja nic nie zrobiłem
Patty: zamknijcie się już, chyba widzicie, że coś jest nie tak


dzban: co się dzieje
wazon: masz teraz czas?

Jasne, że napisaliśmy to w tym samym momencie.

OptimistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz