1

73 4 4
                                    

Otworzyłem delikatnie oczy. Nie chciało mi się wstawać. Dał bym wszystko by zostać dłużej w ciepłym łóżeczku ,ale obowiązki wzywają. Leniwie wstałem z łóżka przeciągając się. Nie chciało mi się przebierać więc wyszedłem z pokoju w piżamie składającej się z czarnego t-shirt-a i krótkich białych spodeczków. Szedłem chwiejnym krokiem omijając innych ,którzy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem. Nie wiedziałem o co im chodzi ,ale na ten moment mało mnie do obchodziłem. Wszedłem do jadalni ,w której wszyscy już byli.

S(Szayel czyt.:Szejl): Ohayō.- powiedziałem po japońsku.

Lubie mówić po japońsku. To taki świetny język. Nikt nic nie mówił. Spojrzałem na nich i wszyscy mieli zdziwione miny. Nawet Aizen.

S: ...No co?- jeden spojrzał na drugiego.

Czułem że coś jest nie tak, oprócz tego że mój t-shirt był o wiele luźniejszy niż zawsze  a spodenki ledwo co mi nie spadały. 

S: Chwila... Coś mam nie tak z głosem.- powiedziałem dotykając szyi.

Mój głos miał trochę wyższy i miękki ton. Poczułem moje włosy na ramieniu, pogładziłem je wzdłuż. Chwila przecież moje włosy ledwo co mi sięgają do ramion a tu mam jakieś włosy praktycznie do ziemi.... Do ziemi?! Pobiegłem do swojego pokoju od razu udając się do łazienki. Nie wierzyłem w to co widzę. W odbiciu niby byłem ja ,ale o wiele niższy, twarz miała o wiele delikatniejsze rysy. Pobiegłem po swoje okulary i wróciłem do łazienki. Nałożyłem je i upewniłem się że to wszystko mi się nie wydaje. Zdjąłem t-shirt i spojrzałem na swoje ciało. Przejechałem dłonią po brzuchu. Był płaski  i miękki,bez żadnych mięśni. Klata też nie miała mięśni. Ręce były szczupłe i delikatne a dłonie drobne z lekko dłuższymi paznokciami. Nawet miałem wcięcie w tali jak kobieta... Chwila ,chwila. Spojrzałem do poddenków i to co zobaczyłem najbardziej mnie przeraziło. Krzyknąłem przerażony piskliwym głosem.





No ale może zaczniemy od początku?

Nazywam się Szayelaporro Granz w skrócie Szayel. Jestem Arrancarem ,Ósmym espadą z armii Aizena. Wszyscy mieszkamy w LasNoches w  Hueco Mundo. Oprócz tego ze jestem wojownikiem (jak my wszyscy) to jestem też jedynym naukowcem. Miałem starszego brata Yylfordta ,ale zmarł. Co ty jeszcze mogę o sobie powiedzieć? Wszyscy z zewnątrz myślą że jestem narcystycznym szalonym naukowcem a wcale tak nie jest. Tak na prawdę jestem dość nieśmiały i zamknięty w sobie ,co sprawia że nie lubię się przechwalać. Może czasem się wymądrzam. Prawdziwego mnie znają tylko inni Arrancarowie z Espady. A tak najbliżej to trzymam się z piątym espadą Noitra-ą Gilga. I tak trochę z szóstym espadą Grimmjowem Jeagerjaques-tem i z czwartym espadą Ulquiorra-A Cifer-em.

Co to Hueco Mundo to też jest tu inaczej niż myślą ci z zewnątrz. Normalnie tu sobie żyjemy. Ćwiczymy ,mamy swoje zajęcia, spędzamy se sobą czas. Czasem Aizen nas wysyła na misje ,ale jakoś to się rzadko zdarza. 

Ja tam najczęściej spędzam czas w laboratorium ,albo na sromotnych ćwiczeniach walki.

No ,ale dobra bo pewnie chcecie wrócić do tego co się dzieje. no to kontynuujmy.





Do łazienki zrobił z buta wjeżdżam Noitra.

N(Noitra): Ziom co się dzieje?! W ogóle to co się z tobą stało?! To ty Szayel prawda?!- złapał ramiona i na potrząsnął.

Ja stałem przerażony.

N: Powiedz coś! Szayel! Szayel to ty?! Co sie stało? porwali cie kosmici?!- nadal mną trząsł.

S: po pierwsze przestań krzyczeć ,po drugie kosmici nie istnieją. Zostało to zbadane naukowo.

N: Oh na szczęście to ty! Tylko Szayel powiedział by coś takiego i zaczął by sie wymądrzać!- przytulił mnie podnosząc wysoko nad ziemie ( w końcu on ma 215 cm wzrostu).

S: Odstaw mnie na ziemie.

N: Sorka.- odstawił mnie: no to co się z tobą stało? Skurczyłeś sie w praniu?

S: Bardzo śmieszne.

N: I czemu masz włosy do ziemi?

S: Nie wiem co się stało. Tak się obudziłem.

N: Czemu tak piszczałeś?

S: Bo sobie uświadomiłem jak wyglądam idioto!- uderzyłem go w brzuch.

N: Siłę też straciłeś. Nawet tego nie poczułem ziom.- powiedział lekko rozbawiony.

S: To nie jest śmieszne!

N: No jak tak piszczysz to tak. Normalnie jak taka kobietka.- zaczął się śmiać.

S: Przestań się śmiać!- tupnąłem nogą i spodenki zjechały z moich bioder upadając na podłogę co jeszcze bardziej rozśmieszyło Noitre.

N: Ja nie mogę! To jest dla mnie za mocne!- upadł na podłogę i tarzał się ze śmiechu ,ale w pewnym momencie przestał: ...Ty masz picze?!

Szybko wciągnąłem spodenki i poczułem jak się zarumieniłem. Noitra szybko wstał.

N: Zamieniłeś się w dziewczynę?!

S: nie drzyj się bo ktoś usłyszy!- znowu uderzyłem go w brzuch.

N: Trzeba cię zabrać do Gin-a. On będzie wiedział co sie stało.- wziął mnie i przewiesił sobie przez ramie jak worek ziemniaków: Nawet dupkę masz jak dziewczyna. Taka okrągłą.

S: Przestać!- uderzyłem go łokciem w głowę.

N: No dobra dobra.-szedł w stronę pokoju Gina.


Looking like this.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz