5

29 1 1
                                    

Od czasu kiedy się zmieniłem minął miesiąc. Rzadko wychodziłem z pokoju. Najwięcej czasu spędzałem na siedzeniem z Noitrą ,który udowodnił swoją przyjaźń i wspierał mnie w tej trudnej sytuacji. Grimmjow odwiedzał mnie rzadko. Gin znalazł w jakichś księgach że Fornicarás ,czyli moja rasa , czasem ma tak że zmienia płeć ,ale po jakimś czasie wraca do normy ,lecz może stracić kilka cech wyglądu ,które miał przed przemianą.

Pewnego poranka budzę się. Nie chciało mi się wychodzić z łóżka ,no ale pęcherz nie dał za wygraną. poszedłem do toalety i zaspany zdjąłem spodenki .... to co zobaczyłem było najlepszym co mogło mi sie przydarzyć.

S: Jest! Jest! Jest! Wreszcie jestem sobą!- znów byłem facetem.

Po szybkim ulżeniu podbiegłem do lustra i zdjąłem koszulkę. Miałem zwykłą klatę mężczyzny ,ale nie było moich mięśni. Twarz też trochę wróciła do formy ,lecz nadal rysy były delikatne. Czułem swoją moc. Wziąłem nożyczki i ściąłem te ohydne włosy na taką długość jaką zawsze miałem ,czyli do ramion. Tak wiem mogłem zrobić to wcześniej .... ale nie zrobiłem. nie mogłem utracić przykrywki. Wzrostem też byłem wyższy ,ale możne brakowało parę centymetrów ,ale chuj z tym. Ważne że już po wszystkim!

Wybiegłem z pokoju i biegłem do Noitry. Akurat go zauważyłem po drodze.

S: Noitra!- ten od razu odwrócił się w moją stronę.

N: Szayel? Wróciłeś!- skoczyłem na tą żyrafę i go uściskałem.

S: Wreszcie! Nawet nie wiesz jak się ciesze!

N: Nawet głos ci wrócił.

S: No co nie!

Obydwoje się cieszyliśmy i poszliśmy poinformować Aizena że wróciłem do normy. Potem mieliśmy obiad ,wiec po ogarnięciu się poszliśmy do sali ,gdzie wszyscy się zdziwili i wręcz ucieszyli na mój widok. Powitali się radośnie. Nawet Ulquiorra zawał się lekko uśmiechać. Wypytywali się mnie o misję i takie tam. Ja oczywiście zmyślałem różne rzeczy. W końcu spojrzałem na Grimmjowa ,który stał pod ścianą z uśmiechem. Po obiedzie szedłem do swojego pokoju ,lecz ktoś mnie zatrzymał. Spojrzałem na tego kogoś ,był to oczywiście Grimmjow. Bez słowa zaprowadziłem go do swojego pokoju. Na miejscu posadziłem go na łóżku.

S: Już ci nie muszę usługiwać. I nawet c nie usługiwałem więc o co ci chodziło?

G: Po prostu chciałem cię zaczepić.- powiedział jak mały niewinny kotek ,co nie było do niego podobne.

S: Yhym...

Grimmjow przyciągnął mnie do siebie i posadził sobie na kolanach.

S: Co ty robisz?- zapytałem nic nie robiąc.

G: Tule cie.- położył podbródek na moim ramieniu.

S: Czy ty znowu wciągałeś kocimiętkę?

G: Nie.

S: To coś ty taki miły? I sie przymilasz.

G: Tak po prostu... Lubie cię.

S: Fajnie wiedzieć.

G: no serio mówię!

S; Tak tak.

G: no tak!

Odwróciłem się do niego przodem i go pocałowałem w usta ,przez co ten sie zdziwił

S: ... Ja też cię lubię

************************************

No i koniec! Wiem że słabo mi to wyszło ,no ale cóż poradzić. No to mogę tylko powiedzieć ,zapraszam do innych opowiadań.

Looking like this.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz