Rozdział 1

228 22 10
                                    

Na zatłoczonym peronie numer 9 i 3/4 stała jedenastoletnia dziewczynka. Jej wzrok był skierowany na ogromnych rozmiarów pociąg. Lauren wiedząc, że nie zostało zbyt dużo czasu do jego odjazdu, po raz ostatni ucałowała rodziców w policzki i wraz z bratem wsiedli do Ekspresu Hogwart.

Rodzeństwo dosiadło się do dwóch znajomych Nathana, którzy wcześniej zajęli niewielki przedział. Białowłosa znała ich. Ethan- szatyn o dwukolorowych oczach, jak i czarnowłosy Issac odwiedzili ich w tegoroczne wakacje. Nie czekając dłużej usiadła na przeciwko nich i wsłuchiwała się w rozmowę o quidditchu. Zmęczona z powodu braku snu dzisiejszej nocy przymknęła oczy i zanim się obejrzała, odpłynęła do krainy słodkich snów.

Skrzypienie drzwi przerwało jej błogi sen. Uchyliła zaspane oczy i ujrzała starszą kobietę z sympatycznym wyrazem twarzy.

-Coś z wózka kochaneczki?- spytała zgarbiona czarownica. Uczniowie zaprzeczyli i powrócili do wcześniejszych zajęć. Chcąc zabić czas, Lauren wyjęła ze skórzanej torby grubą księgę z urokami, którą udało jej się kupić w księgarni Esy i Floresy.

Jedenastolatka żałowała, że nie kupiła sobie żadnej przekąski od kobiety z wózkiem, gdyż zaczęło jej burczeć w brzuchu. Dziewczyna nie mogąc się na niczym skupić, wyszła z przedziału i udała się w stronę, gdzie poszła starsza czarownica. Po paru minutach zauważyła siwą czuprynę staruszki i czym prędzej do niej podbiegła.

-Poproszę jednak dwa dyniowe paszteciki oraz kociołkowe pieguski.- rzekła uśmiechnięta płacąc za smakołyki. Odwracając się w przeciwną stronę Lauren poczuła mocne uderzenie i podobnie jak druga osoba, wylądowała na podłodze. Po chwilowym szoku, niebieskooka wstała z podłogi.

-Wybacz.- powiedziała pomagając rówieśniczce podnieść się.- Nazywam się Lauren- dodała chcąc rozluźnić atmosferę.

-Madeleine.- odpowiedziała druga dziewczynka przeczesując nerwowo długie, brązowe włosy. Lauren wyczuła w jej głosie francuski akcent, przez co trochę się zdziwiła.

-Mieszkasz we Francji?- spytała już bardziej entuzjastycznie. Fioletowe oczy Madeleine, skierowane wcześniej na podłogę, patrzyły się teraz na Lauren.

-Kiedyś mieszkałam.- zaśmiała się.

Resztę drogi dziewczynki spędziły na zapoznawaniu się, zajadając przy tym kociołkowe pieguski. Zanim się obejrzały, dojechały na Stację Hogsmeade.

Wychodząc z pociągu, Lauren zauważyła, że niebo zdążyło przybrać już ciemny kolor, a gwiazdy tworzyły na nim przeróżne kształty. Z zadumy wyrwał ją donośny głos, który nawoływał wszystkich pierwszorocznych. Podążając za nim dziewczyna zobaczyła potężnego mężczyznę z gęstym, ciemnym zarostem. Olbrzym przedstawił im się jako Rubeus Hagrid- gajowy Hogwartu. Nie czekając dłużej, nakazał uczniom wsiąść do czteroosobowych łódek. Lauren od razu wykonała polecenie i przyglądając się spokojnej tafli wody, zajęła wolne miejsce obok Madeleine.

Droga przez jezioro niesamowicie się jej dłużyła i ciężko jej było usiedzieć na miejscu. Sama się sobie dziwiła, że zamiast trząść się ze strachu, była podekscytowana jak nigdy dotąd. Płynąc tak paręnaście minut, można było zobaczyć zarys murów Hogwaru, a z czasem całą szkołę. Gdy ujrzała ogromny zamek, zaparło jej dech w piersiach i jedynym słowem, które mogła wykrztusić było ciche ,,wow". Już wyobrażała sobie piękne siedem lat spędzone w tym miejscu.

Łódki dobiły do brzegu. Podczas wędrówki do wrót Hogwartu, Lauren skupiała się na każdym szczególe, który by się różnił w świecie mugoli. Jednak jej największą uwagę przykuł las, który znajdował się niedaleko zamku. Wiedziała, że nie jest to zwykła przestrzeń porośnięta drzewami. Mroczna atmosfera tego miejsca sprawiała, że większość osób chętnie ominęło by je szerokim łukiem. Lauren była inna. Tajemniczość lasu, tylko zachęcała ją aby wejść tam chociaż na chwilę.

Gdybym Mógł Cofnąć Czas [James Potter]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz