Prolog

486 31 9
                                    

05.08.1972

Przy jednej z londyńskich ulic stał stary, marmurowy dom, który nie ukrywając, pamiętał lepsze czasy. Gdzieniegdzie można było zobaczyć niewielkie pęknięcia w brązowych ścianach i wiszące pajęczyny na poddaszu. Z murowanego, dużego komina, unosił się szary, gęsty dym, który szybko znikał w tłumie chmur. Mimo, iż nie był to jeden z nowo wybudowanych domów w okolicy, to jego mieszkańcom dobrze się w nim żyło i w najbliższych latach nie zamierzali go zmieniać.

Przed domem, w ogrodzie biegała jedenastoletnia dziewczynka. Lekki wiatr rozwiewał jej białe, długie włosy na wszystkie strony, co trochę jej przeszkadzało. Radosne, duże, niebieskie oczy nastolatki szukały miejsca żeby się schować. Gdy ukryła się za najbliższym drzewem, z domu wybiegł jej o dwa lata starszy brat.

-Lauren, wyjdź bo powiem mamie!- powiedział chłopak zirytowanym głosem. Dziewczynka niechętnie, ze spuszczoną głową wyszła zza drzewa.

-Nathan, nie umiesz się bawić!- zawołała, wbiegając po schodach do domu. Białowłosa nie mając żadnego zajęcia, poszła więc w stronę salonu, gdzie powinni znajdować się jej rodzice. Wchodząc do pokoju, Lauren od razu poczuła intensywny zapach kawy unoszący się w powietrzu. Na czerwonym fotelu siedział jej ojciec, który czytając gazetę, co chwilę sięgał po jeszcze ciepły napój. Matka widząc swoją córkę, podeszła do niej i z całej siły ją objęła.

-Jestem z Ciebie taka dumna!- niebieskooka, uwalniając się z uścisku, niepewnie spojrzała na rodzicielkę. Kobieta ze szczerym uśmiechem na twarzy, wręczyła dziewczynce jakąś kopertę. Duża, czerwona pieczęć była pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się w oczy Lauren. Wiedziała co to za list. Jej matka (która w przeciwieństwie do ojca była czarownicą) w dzieciństwie opowiadała rodzeństwu różne magiczne historie, których sama doświadczyła. Dziewczynka powoli rozpakowała list i zaczęła czytać jego treść.

Szanowna Panno Harris,

Mamy przyjemność poinformować Panią, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.

Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy Pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.

Z wyrazami szacunku,

  Minerva McGonagal,
zastępca dyrektora

Dziewczynka, nie mogąc ukryć szczęścia, czym prędzej pobiegła pokazać owy list bratu. Potykając się o swoje nogi, wbiegła do pokoju Nathana. Chłopak zaskoczony wstał z łóżka i podbiegł do siostry. Będąc blisko jedenastolatki, zauważył kopertę, którą trzymała.

-Widzisz!- krzyknęła i pomachała mu nią przed nosem.- Teraz razem będziemy chodzić do Hogwartu.- nastolatek nie powstrzymując śmiechu, potargał jej śnieżnobiałe włosy.

-To cudownie!- powiedział kucając przed nią i posyłając jej szeroki uśmiech.

Po obiedzie, za namową jedenastolatki, rodzina Harris ruszyła na ulicę Pokątną. Dziewczynka z niecierpliwością czekała na kupno pierwszej różdżki, czy nowej sowy.

Lauren wraz z ojcem, błądziła między sklepami, nabywając przy tym potrzebne umundurowanie, podręczniki i pozostałe wyposażenie takie jak teleskop, czy cynowy kociołek. Nareszcie białowłosa dotarła do sklepu Ollivandera.

Sklepik był dość mały i zakurzony. Na jego środku stała stara drewniana lada. Dziewczynka niepewnie podeszła do niej i powiedziała cicho ,,Dzień dobry". Z uwagi na to, że nikt jej nie odpowiedział, powtórzyła nieco głośniej ,,Dzień dobry!". Tym razem przed nią pojawił się starszy człowiek z uśmiechem na twarzy. Bez słowa rozpoczął przeszukiwać szafki, by znaleźć odpowiednią różdżkę.

-Włos wampusa, 12 cali, grab- wyszeptał podając Lauren patyk.- No, machnij!- Dziewczynka wykonała polecenie i po chwili można było usłyszeć dźwięk pękającego szkła.- Nie, nie, nie. To nie ta.-powiedział głośno, ale zaraz w dłoni białowłosej pojawiła się inna różdżka.- Pióro feniksa, 10 cali, winorośl.- powtórzyła czynność. Poczuła, że to ta ją wybrała.- Ciekawe.- powiedział starzec do siebie.

-Ciekawe?- powtórzyła zaskoczona. Nie wydawało jej się, że w tym wszystkim coś mogłoby wydawać się ciekawe.

-Ta różdżka jest bardzo wybredna. Zaskoczyło mnie, że wybrała akurat Ciebie. Różdżek wytworzonych z pióra feniksa jest niezwykle mało. Są one najtrudniejsze do oswojenia, a dopasowanie do odpowiedniego czarodzieja nie jest łatwe. Są lojalne wobec swoich właścicieli, ale na tę lojalność czarodziej musi sobie zapracować.- opowiadał starzec zaciekawionej jedenastolatce.

- Ale w każdym razie, to będzie jedenaście galeonów i pięć sykli.- dodał po niedługiej chwili. Dziewczynka bez zastanowienia położyła pieniądze na ladę i wyszła trzaskając za sobą drzwiami.

Hej! Niektórzy z was pewnie mnie znają z opowieści ,,Po prostu daj mi Cię kochać" którą kiedyś pisałam. Tych czytelników bardzo gorąco pozdrawiam i dziękuję im, że byli ze mną podczas pisania tamtej opowieści. Natomiast nowe osoby chętnie zapraszam do czytania tej książki.

Gdybym Mógł Cofnąć Czas [James Potter]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz