Rodzeństwo do samego wieczora próbowało wymyślić cokolwiek, co by im pommogło w zniszczeniuzegarka. Niestety, nic takiego nie znależli. Byli tak pochlonięcitym zadaniem, że nie usłyszeli dźwięku otwieranego zamka aniskrzypienia drzwi. Pani Revilian bardzo się zdziwiła nie widzącswoich pociech pytających ją ,, Co będzie na kolację?''. Gdyjechała ulicą w stronę domu zauważyła światełko palące się na poddaszu. Może wciąż tam siedzą. Zdjęła cicho buty i zaczęła się skradać po schodach. Przeszła ciemny korytarz, aby dotrzeć do kolejnych schodów, które lśniły od nikłej poświaty, która sączyła się ze szczeliny w drzwiach. Gdy się powoli do nich zbliżała, to mogła usłyszeć strzępki energicznej rozmowy. ,, Co w takim razie chcesz z tym zrobić?", ,, Teraz twoja kolej na wymyślenie czegoś błyskotliwego." O czym mogą rozmawiać? Nie miała pojęcia, bała się, że może chodzić o alkochol, narkotyki albo papierosy. No co wy byście pomyśleli na miejscu matki, która wieczorem zauważa swoje dzieci na strych, które podczas waszej nieobecności rozmawiają o dziwnych rzeczach? Postanowiła wyparować tam z buta i dowiedzieć się więcej. Nie mogła znieść tego napięcia.
- Co wy tu robicie?
Max podskoczył do sufitu, a Kate prawie zemdlała że strachu. Rodzeństwo spojrzało na nią z wyrzutem.
- Mamo! Musisz nas tak straszyć?
Pani Revilan nie zwracała na nich uwagi. Zaczęła szybko wszystko przeszukiwać. Zaglądała pod poduszki, do szuflad i na półki pełne książek córki. Odetchnęła z ulgą gdy nie znalazła nic podejrzanego. Spojrzała nieufnie na swoje dzieci.
- Czy wy aby przede mną niczego nie ukrywacie?- zapytała miażdżąc ich wzrokiem.
Zanim chłopak opowiedział matce wszystko od A do Z, Kate uratowała całą sytuację.
- Niby po co. Wiesz przecież, że nie mamy przed tobą nic do ukrycia.
- To w takim razie o czym rozmawiacie?
Dziewczynka gorączkowo usiłowała znaleźć jakąś wiarygodną wymówkę, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Pani Revilan chyba to zauważyła i już miała coś powiedzieć gdy z opresji uratował siostrę Max.
- To już nie można w tym domu porozmawiać? Nie chciałem po prostu, abyś dowiedziała się o mojej dwói z Polaka. Chciałem najpierw omówić z Katem...
- NIE NAZYWAJ MNIE KATEM!!
- Dobra, w takim razie, chciałem najpierw omówić z Kate czy lepiej żebyś sama się dowiedziała później czy ode mnie teraz. No i wyszło tak, że sama się dowiedziałaś i teraz.
Chłopak zrobił zawstydzoną minę. Tylko jego siostra wiedziała, że jest udawana. Zawsze umiała rosbozpoznać tą iskierkę rozbawienia w jego zielonych tęczówkach. Była pod wrażeniem jego umiejętności aktorskich.
- Na pewno nie chodzi tu o narkotyki ani o jakiś spisek?
- NIE.- zaprzeczyli obaj jednocześnie. Przynajmniej co do tego nie kłamali.
Pani Revilan ufała bezgranicznie Swoim pociechom, także nie zamierzała się z nimi spierać.
- W takim razie, co chcecie na kolację?
Po niezręcznym spotkaniu na strychu wszyscy zasiedli do tostów z serem w milczeniu. Niej nie chciał rozpoczynać rozmowy. Cisza, przerywana jedynie klaskaniem Maxa była niedozniesienia, więc Kate postanowiła ją przerwać.
- Jak było w pracy, mamo?
- To co zwykle. Praca, praca i jeszcze raz praca... I zapomniałabym, mam dobre wieści. Ja muszę wyjechać na jakieś półtora tygodnia, a wy w tym czasie bedziecie zabawiać się u...- dramatyczna pauza- ... Dziadków!
Po ostatnim słowie dzieci podupadły na duchu. Nie przepadali za rodzicami ich mamy. W ich domku, który stoi głęboko w lesie, rzadko płynie gorąca woda i nie ma internetu! Tam jedyne co możesz robić, aby twoje zdrowie psychiczne nie uległo pogorszeniu, to planszówka na logiczne myślenie. Po prostu niema gorszego miejsca na świecie.
- Ta, super. Huhuuuuu. - wiwatował Max.
- Wręcz cudownie.- dołączyła się Kate.
Pomimo wszystkich wad ich przyszłego pobytu w lesie, nie chcieli żeby ich mama się martwiła. A do tego, zasłużywa sobie na ten tydzień bez nas.
- Wiedziałam, że się ucieszycie! To zaczynajcie się pakować! Jutro rano wyjeżdżamy!
Rodzeństwu opadła szczęka. Teraz? Dlaczego nie za tydzień, nie za miesiąc. Dlaczego nie za rok? Przecież w jeden wieczór nie da się przygotować na tego typu męczarnie.
----
- Już jesteśmy na miejscu?
- Nie.- odparła spokojnie pani Revilan.
Pięć min. później.
- Już jesteśmy na miejscu?
- Nie.
- To może teraz?
- NIE MAX! Czy mógłbyś się łaskawie zamknąć?- Kate powoli zaczynała tracić cierpliwość.
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę.
- To było pytanie retoryczne.
Czarne auto przedzierało się przez gęstwiny lasu. Asfaltowa droga zdawała się rozpościerać w nieskończoność. Po kilku kolejnych minutach męczącej jazdy, samochód zatrzymał się na niewielkiej polanie, przed uroczym drewnianym domkiem. Frontowe, podwójne drzwi były otwarte na oścież, a w progu stały dwie starsze osoby. Rodzeństwo nie zdążyło wyjść z samochodu już dostali miliardy całusów i zostali prawie uduszeni. Nie obeszło się też bez komentarzy.
- Ależ wy urośliście moje skarbeńki. Ile to ja was nie widziałam? Już chyba rok! - gderała radośnie pani O'Connor.
Miała na sobie zieloną tunikę na ramiączkach i szare, sprane spodnie. Na nogi ubrała crocksy. Gumowe rękawiczki na rękach wskazywały na to, że jeszcze przed chwilą zajmowała się grządkami na zapleczu domku. Jedyne co zdradzało jej wiek to, srebrzyste włosy, związane w ,,pseudo" koka i lekkie zmarszczki wokół zielonych oczu, które się zbierały gdy się śmiała. Dzięki jej niecodziennym pasjom stale utrzymywała formę. Codziennie rano biegała z psem Marley'em. To samo po połódniu i wieczorem. Latem, dziadkowie wyjeżdżali nad morze gdzie pani O'Connor mogła się poświęcić serfowania, a zimą zjeżdżali na snowboardzie z niestrzeżonych dzikich, stoków. Zaś jej mąż był bardziej domownikiem. Jego dusza zawsze ciągnęła go ku sztuce. We wszystkich pokojach w domku wisiały niesamowite obrazy i fotografie. Ich wnętrze urządził tak, aby wszystko pasowało do wszystkiego, ale też atak, aby stwarzało przyjemną atmosferę. Gdy jego żona śmigała na falach, to on kosztował nadmorskie dania, a gdy babcia zjeżdżała że stoków to pan O'Connor przedzierał się przez gęstwiny lasów po to, by jak najlepiej uchwycić piękno przyrody. Teraz, był ubrany w turkusową lnianą koszulę i jasne jeansy. Dzieci nigdy nie widziały go smutnego, więc się nie ździwiły gdy zobaczyli na jego twarzy promienny uśmiech.
Po chwili Kate już była na pierwszym piętrze rozpakowując walizkę. Stała nad torbą, wyjmując z niej ubrani i wkładając je do szafy. Nagle, jej palce natrafiły na coś niewielkiego, owalnego i chłodnego. Patrzyła przez chwilę w zamyśleniu na zegarek, a przez ramię zaglądał jej Max.
- Co z nim zrobimy?- spytał.
- Nie mam bladego pojęcia.
Tysiąc słów!
![](https://img.wattpad.com/cover/173801805-288-k758584.jpg)
CZYTASZ
Poza światem
FantasyNa razie nie będzi nowych rozdziałów, ponieważ poprawiam stare. Jeśli ktoś znajdzie jakieś niedoskonałości to proszę pisać w komentarzach.