Prolog

132 41 2
                                    

Laboratorium. Przez główne drzwi wszedł młody mężczyzna. Przystanął przy jednym ze stolików, który był najbardziej zawalony różnymi detalami. Oparł się o nią rękami, przyglądając się w zamyśleniu przedmiotowi, leżącemu w centrum. Wzdrygnął się gdy za plecami usłyszał głos swojego współpracownika.

- Witaj, Peter. Jesteś gotowy?

- Miałem trochę problemów z jedną częścią, nie mogłem jej znaleźć, na szczęście mój wysiłek się opłaciło.- wyciągnął przed siebie dłoń, ukazując niewielkich rozmiarów, metalowe kółko.

Naukowiec z uśmiechem na twarzy, sięgnął po urządzenie i od razu wziął się do pracy. Opadł ciężko na krzesło za biórkiem. Coś skręcał coś odkręcał. Po wszystkim uniósł do góry swoje arcydzieło.

- Jesteś pewien, że to zadziała?

- Dowiesz się, gdy się przeniesiesz.

Peter przesunął dłonią po blond włosach. Przerażała go perspektywa utknięcia w miejscu, którego nie zna, ale nie chciał wyjść na tchórza.

- Wchodzę w to, ale masz mi przyżec, że mnie nie zostawisz.A, i skoro tak długo nad tym siedziałeś to mam nadzieję, że ten nie wytwarza halucynacji, jak ten prototyp, który wziąłem do domu.

Przebiegł wzrokiem po rzędzie zegarków.

- Ile lat poświęciłeś na to, aby stworzyć ten wynalazek? - spytał zaciekawiony.

- Około trzynastu. - pochwalił się naukowiec wskazując na ostatni zegarek z rzędu. - Jestem absolutnie pewny, że nie na marne poświęciłem tyle lat.

Peter czasem bał się swojego wspólnika. Gdy sobie coś postanowił nic nie mogło go powstrzymać. Przerażał go błysk szaleństwa w jego oczach. Przerażał go jego śmiech po udanym eksperymencie, w którym dało się słyszeć paranoję. Jego mimika mówiła sama za siebie. Gdy się denerwował (czyli dość często) szybciej mrugał i bawił się czymś w palcach. Chodził niewyspany, spędzając noce przed komputerem i wypijał co chwilę duży kubek mocnej kawy. Nie ważne To nie było normalne zachowanie.

- Zaczynajmy już. - powiedział stanowczo Peter, na co jego wspólnik uśmiechnął się złowieszczo. Podszedł do dźwigni przymocowanej do ściany i pociągnął za nią.

Po chwili, nad ich głowami otworzył się właz ukazując bezchmurne niebo, obsypane milionem gwiazd. Przez tę dziurę wpadało jaskrawe światło księżyca, oświetlajac biórko z zegarkami. Wcinął przełącznik i w pomieszczeniu zrobiło się ciemno, nie licząc promieni księżyca, padających leniwie na stół. Jeden z zegarków, ostatni z rzędu, zaczął się świecić. Kolorowe pasma oblepiły mlecznobiałe ściany. Naukowiec ostrożnie podszedł i drżącym rękami podniósł przedmiot. Przekręcił coś i przed nimi pojawił się portal. Peter o mało nie zemdlał. Jego wspólnik pomachał zachęcająco dłonią i zniknął w mieszance wszystkiego, nicości i barw.

Poza światemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz