III

548 46 15
                                    

Pidge siedziała w ciemności przez kilka minut, wgapiając się w swój telefon. Po chwili z rezygnacją zjechała po oparciu krzesła.
Nie mógła się poddać, musiała się tylko nad tym dokładnie zastanowić. Teraz, kiedy jej umysł przyjął nowe fakty, zaczął łączyć to wszystko w całość. Keith był tu ofiarą, jak miał coś z tym zrobić? 

Nie, problemem tutaj był Shiro - Shiro, który był tak inny od czasu jego drugiej niewoli.

Żaden z nich nie wiedział dlaczego, wszyscy starali się nie myśleć o tym, ponieważ bolała ich myśl, że łagodny Shiro, do którego wszyscy byli tak przywiązali, zniknął na zawsze. 

Żaden z nich nie wiedział, dlaczego... z wyjątkiem Czarnego Lwa, który nie poruszył się nawet o cal, gdy Shiro próbował nim ponownie pilotować!

Dziesięć minut później była w hangarze Czarnego.
Wzieła głęboki oddech, żeby się uspokoić i podszedła do lwa z rękami wciśniętymi w kieszenie spodni.

- Hej, Czarny - nie ma odpowiedzi od lwa, ale dziewczyna poczuła dziwne ciarki wzdłuż kręgosłupa. - Nie, wiem, że mnie nie wybrałeś. Rozumiem. Nie po to tutaj jestem. Chodzi o Shiro.

Lew zamruczał na dźwięk imienia. Pidge nie była w stanie odcyfrować tego, co oznacza warczenie. Ale to na pewno coś znaczy , a to zachęciło ją, by mówiła dalej.
-

Jest w nim coś innego. Wiesz o tym, byłeś pierwszym, który to poczuł. To dlatego nie pozwolisz mu już cię pilotować.
Z lekkim syczeniem pary, Czarny nieco pochylił głowę. Złote oczy zdawały się przenikać duszę drobnej dziewczyny.
Pidge przełknęła ślinę i mówiła dalej.

- Posłuchaj, cokolwiek z nim jest nie tak, nie sądzę, żeby to było dobre dla zespołu. Nie wiedzą, co robić. Jeśli coś jest nie tak, musisz mi pomóc. Proszę...

Cisza wypełniła hangar, gdy skończyła mówić. W powietrzu coś drżało - prawie tak, jakby lew o czymś myślał -  poruszył się. 
Jebk głowa opadła na podłogę, a szczęka otworzyła się z cichym skrzypem.
Wchodząc na rampę, Pidge uśmiechnęła się do siebie i wyszeptała :

- Dziękuję.

Wnętrze kabiny było ciemne i nieruchome, tak samo jak wtedy, gdy wszyscy po kolei starali się uruchomić Czarnego Lwa. 
Jest w tym pewien element jakieś mocy, złego przeczucia, ten sam, który dziewczyna czuła przy swoim pierwszym spotkaniu z Zieloną Lwicą. Odprężyła się, pozwalając lwowi, by czytał jej w myślach.

Było to dziwne uczucie, ale się nie skarżyła.

Obecność lwa w jej umyśle zniknęła, który był widocznie zadowolony z tego, co odczytał z jej umysłu.

Dziewczyna usiadła na fotelu pilota. Starała się odprężyć najlepiej jak potrafi. Podobnie jak w przypadku Zielonej, próbowała połączyć się z umysłem Czarnego. Z początku nic się nie działo, a jej brwi marszczyły się w zakłopotaniu.

- Hej - mruknęła Pidge. - Chodź, Czarny. Wpuść mnie. Nie mam dużo czasu.
Czarny wydał cichy pomruk, a dziewczyna westchnęła. 

Nagle w jej żyłach zaczęło coś pulsowac, miała wrażenie, jakby jej klatka piersiowa zawierała mgławicę galaktyczną, która walczyła, by wydostać się spod jej skóry. 

Nie przypominało to spokojnego lasu Zielonej. To było coś o wiele bardziej intensywnego i szybko zdała sobie sprawę, że gdyby to ona pilotowała Czarnego i musiała by to znosić za każdym razem, gdy się z nim łączy, już wcale nie zazdrościła Shiro czy Keithowi.

Okazało się, że to był jedynie początek, a po chwili umysł lwa wpuścił ją do środka.

Wszędzie była ciemność. 
Była bezdenna, bez dna, i zanim zdążyła się zorientować, zapadała się w tą ciemność.

Wylądował ciężko na plecach.
Przez chwilę leżała tam, oddychające ciężko.
Po chwili podniosła się, przeklinając.

- Czarny, co do cholery? -  spodziewała się jakiejś odpowiedzi czy wyjaśnień, ale odpowiedziała jej tylko ciszs. 

Potem otworzyła oczy i wstrzymała oddech.

Wszystko wokoło to były galaktyki.
Na niebie lśniły planety i gwiazdo-zbiory, pasy asteroid i...

Widok był tak piękny, że słowami nie można było tego opisać.

Dziewczyna wstała i kątem oka zobaczyła dwie gwiazdy, które wirowały wokół siebie. Jedna była czerwona, a druga zielona.

Ok, więc nie była już na Zamku. Czarny najwyraźniej ją gdzieś zabrał, ale...
Czekaj. 
Kiedy do niego wchodziła, nie miała na sobie zbroi, a to miejsce nie miało atmosfery...
Zdenerwowana zerwała się na równe nogi i spojrzał na swoje ręce, wydając okrzyk zaskoczenia. 
Jej ciało miało błękitnawą poświatę, zupełnie jak Allura, kiedy byli na Balmerze po kryształ.

- Spokojnie, Paladynie.

Głos Czarnego odbił się echem w pustce, powodując, że Pidge wzdrygnęła się i otrząsnęła.
Racja, racja, była tu z jakiegoś powodu.

Połącz się z nim.

Pidge zamknęła oczy, trochę zawiedziony, że nie może już patrzeć na niesamowity widok, i wyobraziła sobie Shiro. 
Stary Shiro z lśniącymi uczami oczami, uśmiechem i tym łagodnym głosem, którego używał, gdy jeden z nich był niepewny i przestraszony. 

Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie, kiedy Shiro symulował dźwięki z pistoletu.
Poczuła miłe ciepło w klatce piersiowej.

- Pidge!

Nie ma mowy...

_

_____________________________________

Hej wy mordki moje.

Wybaczcie za długą nieobecność, ale jest  leń i nie chciało mi się pisać kolejnej części.

Ale oto jest!

Teraz będę nieco więcej pisać, no bo jestem strasznie chora i całe dnie spędzam w łóżku, nudząc się.

A, i jeszcze jedno :
Mam pomysł na nową serię ( znowu Sheith, wybaczcie, ale kocham ten ship OwO ).

Akcja będzie się rozgrywać w czasie teraźniejszym.
Shiro będzie wampirem, a Keith jego bliskim przyjacielem.

Więcej wyjawnię potem.

To jak, mam coś takiego napisać?
Czekam na komentarze:)

To nie twoja wina | Sheith/Kidge ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz