Rozdział 3: Letnie niebo przed deszczem

4 1 0
                                    

Droga Bianco

Piątek to mój ulubiony dzień tygodnia. Czuję się dobrze, kiedy kończy się tydzień roboczy, bo wiem, że nadchodzi chwila wypoczynku. Kiedy tutaj byłaś, lubiłam piątki jeszcze bardziej niż teraz. Przychodziłaś do mnie po lekcjach i oglądałyśmy filmy o zwierzętach morskich – twoje ulubione. Miałaś ogromną wiedzę na temat wodnych stworzeń a szczególnie, o rekinach.

– Wiedziałaś, że płaszczki to też rekiny? Na drodze ewolucji trochę się zmieniły. To samo delfiny! Te wodne skurwysynki są naprawdę niesamowite – powiedziałaś mi kiedyś w drodze ze szkoły do domu. Pokiwałam tylko głową. Nie wiedziałam tego, mimo że starałam ci się dorównać czytając artykuły i książki o rekinach, ale ty zawsze wiedziałaś więcej.

Gdy zaczęłyśmy liceum i nie widywałam cię już codziennie, nocowanie u mnie z piątku na sobotę stało się naszą tradycją. Wiosną droga przez miasto była całkiem przyjemna. Żeby dojść do mojego domku należało przejść przez park, co sprawiało, że spacer był przyjemniejszy. Czasami, kiedy byłaś pewna, że wokół nie ma nikogo kto mógłby kojarzyć ciebie lub mnie, chwytałaś mój palec wskazujący swoim i tak szłyśmy. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Uznawałam to za miły gest przyjaciółki, która i tak zbyt miła nie jest i należy korzystać z każdej okazji chwilowej dobroci.

Pewnego dnia będąc w centrum zabrałaś mnie do sklepu z ubraniami, bo na wystawie spodobały ci się buty. Były to zwykłe trampki na wysokiej podeszwie w kolorze który opisałaś jako ''taki, który widzisz jak zamkniesz oczy i pomyślisz o niebie w wakacje z którego zaraz spadnie deszcz''. Faktycznie były trochę szarawe, ale mimo to zakochała się w nich bez pamięci. Wbiegła do sklepu i kupiła parę od razu.

Pamiętam moment, w którym widziałam cię ostatni raz. Miałaś je na sobie. Miałaś też plecak, który miał ten sam kolor. Mimo to nie spodziewałam się, że z nieba spadnie niedługo tle deszczu, a z moich oczu tyle łez.

Ostatni miesiąc, gdy byłaś wśród nas, zapomniałaś o mnie. Czekałam na ciebie pod szkołą twoją, jak zawszę i liczyłam. Wiało, a mróź piekł mnie w policzki i nos. Minęło mnie paru znajomych lecz żadne z nich cie nie widział. Dzwoniłam, pisałam – nie otrzymałam odpowiedzi. Zanim zrezygnowałam minęło dwadzieścia osiem minut i czterdzieści pięć sekund. Dopiero wtedy odeszłam. Nie miałam pojęcia co zrobić. Przeszłam przez park, minęłam sklep z ubraniami, gdzie kupiłaś buty i cała zmarźnięta wróciłam do domu.

Dzień później poprosiłaś o spotkanie. Tego dnia zaczęło się piekło, które trwa i będzie trwać.

28.12.2018

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witaj drogi czytelniku! 

Bardzo mi miło, że czytasz to dalej - to wiele dla mnie znaczy. Dzisiejszy rozdział troszkę krótszy. 

Mam nadzieję, że czekasz na ciąg dalszy. Zachęcam do komentowania i dawania gwiazdek jeśli wam się podoba.

Do przeczytania!

Droga BiancoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz