Rozdział 6

13 4 0
                                    

Obudziłam się w swoim cieplutkim łóżeczku. Zastanawia mnie to jakim cudem się tutaj znalazłam, iż takiego momentu jak powrót do domu nie pamiętam. Postanowiłam się tym nie zadręczać.

Pasowało by coś zjeść- pomyślałam gdyż mój brzuch najwidoczniej się tego domagał.

Więc ruszyłam do kuchni. Dzisiaj postawię na pyszny, ale i kaloryczny posiłek... pączek. Tak, pączek. Niestety mój żołądek tego pragnął, nie mogłam odmówić. Zjadłam go ze smakiem przy tym za każdym kęsem oblizując swoje usta. Kocham ten słodki smak. Przypomina mi moje kolorowe dzieciństwo. Zawsze gdy moi dziadkowie odwiedzali mnie, przywozili bardzo smaczne pączki. Dziwne, że o tym pamiętam.

Po skończonym posiłku postanowiłam wyjść na świat i zacząć cieszyć się życiem. Świeże powietrze owiewało moje ciało. Przyjemne uczucie. Nowy dzień oraz kolejne wyzwania.

Szłam ulicą nie myśląc o tym co myślą o mnie inni już po raz kolejny. Widzę, że zaczynają się ogromne zmiany. Zawsze negatywne myśli, a teraz sto procent luzu, żadnych obowiązków ani problemów.

Po spacerku wróciłam do domku. Usiadłam w moim fotelu i zaczęłam czytać książkę. Mijały godziny, a ja nadal byłam zaciekawiona co będzie dalej. Jednak z mojego rytmu wybił mnie dzwonek telefonu.

- Dzień dobry. Czy tu Crystal Walker- zaczął rozmowę nieznajomy głos

-Dzień dobry. Tak to ja- odpowiedziałam zmieszana

- Pani mama trafiła do szpitala. Jej stan jest ciężki. Nie wiemy czy przeżyje do jutra. Proszę jak najszybciej udać się do szpitala. Dowidzenia

- Dowidzenia... - odłożyłam słuchawkę.

Byłam w szoku. Zrujnował się cały mój świat. Jeśli nie przeżyje do jutra stracę najważniejszą osobę w moim życiu. Ojciec nas zostawił. Mam tylko ją.

Pobiegłam po płaszcz i wybiegłam z domu. Nic nie miało już dla mnie sensu. To koniec. Szybkim krokiem udałam się na przystanek autobusowy.

-Autobus dopiero przyjedzie za 30 minut!!!- krzyknęłam zdenerwowana na całe gardło przy tym zwracając na siebie uwagę innych oczekujących na transport. - Trudno, poczekam- uśmiechnęłam się do mojej publiki.

Usiadłam na ławce i czekałam. Nie minęła chwila, kiedy zobaczyłam zatrzymujący się samochód. Dobrze wiedziałam do kogo należy.

- Co ty tu robisz?- zapytał Michael odsuwając szybę

- Czekam. Nie widzisz?

- Siadaj podwiozę cię

- Nie musisz- odparłam z poirytowaniem

- Nalegam- prosił chłopak

- NIE!- mój protest był słyszalny na całe miasto

Michael wysiadł z auta i zaczął zmierzać w moją stronę. Nie miałam pojęcia co zrobi. Podszedł do mnie, poczym wziął mnie na ręce stawiając przy drzwiach samochodu bez drogi ucieczki. Nie miałam wyjścia. Wsiadłam do auta i odjechaliśmy.

- To gdzie mam cię podwieźć? - zapytał

- Yyy... do szpitala- odpowiedziałam zmieszana

- Co się stało?! - wykrzyczał mi prosto do ucha

- Nie ważne...

Zobaczyłam, że znalazłam się na moim miejscu docelowym. Podziękowałam przy tym trzaskając drzwiami i ruszyłam do wejścia.

Zapach szpitala mnie dobijał. Nie był piękny, wręcz nieprzyjemny. Koniec z wybrzydzaniem. Udałam się na 4 piętro, gdyż tam miałam spotkać moją mamę, lecz cały czas miałam wrażenie, że coś lub ktoś za mną podąża.

ImaginationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz