Rozdział 2

45 5 0
                                    




Następny dzień Florenc przywitała z głośnym jękiem. Nie miała ochoty wstawać, ani iść na lekcje. Jednak wizja dnia w Hogwarcie mimo wszystko wywołał uśmiech na jej twarzy. Mozolnie podniosła się z poduszki.

Odsłoniła zasłony w łóżku i ujrzała od tak dawna upragniony widok. Amelię i Marikę dyskutujące ,szukając czegoś po kufrach i Hannah wychodząca z mokrymi włosami z łazienki. Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem i przywitała ze współlokatorkami.

-Heej-powiedziała przeciągając się. Oczy zebranych dziewczyn zwróciły się na jej osobę.

-Cześć , wczoraj poszłyśmy jeszcze z Hannah do Puchonów na małą imprezkę. Nie chciałyśmy Was już budzić.- powiedziała jej Marika tłumacząc swoją wczorajszą nieobecność.

-Jasne nie ma sprawy. Jak wam minęły wakacje?– powiedziała dotąd milcząca Amelia. Na tą wypowiedź Flo automatycznie spochmurniała.

Jej wakacje co roku wyglądały tak samo. Wracała do sierocińca, odrabiała wszystkie zadane prace w pierwszym tygodniu i godzinami czytała stare podręczniki i przeglądała jeden jedyny album ze zdjęciami jaki posiadała. Innymi czynnościami były wyjścia na spacery z których jednak nie mogła ,,korzystać" tak często. Mimo iż jej opiekunki były bardzo pomocne i uprzejme to jednak nie mogły pozwalać na tak częste wyjścia. Gdzieś w połowie sierpnia dostawała pieniądze na książki i przybory szkolne po które jako już jedna z najstarszych osób w sierocińcu mogła udać się sama na Pokątną.

-Ja byłam z rodzicami na dwa tygodnie w Chorwacji-rozmarzyła się Hannah.

-A tam w ogóle są czarodzieje?- zapytała zaciekawiona Amelia. Sama dziewczyna bardzo interesowała się społecznościami czarodziejów z innych krajów.

-Tak, a żebyś wiedziała jacy są tam CZARODZIEJE- mrugnęła znacząco Hannah i zaczęła suszyć włosy.

Florenc również zaczęła się szykować. Znalazła na dnie kufra równie złożone i uprasowane nowe szaty i mundurek. Wzięła wszystko co potrzebne i udała się do łazienki ogarnąć swoje oblicze. Kiedy wyszyła zorientowała się jednak że została sama. Wzruszyła tylko ramionami i wyszła z dormitorium. Przeszła przez pokój wspólny i podeszła jeszcze do tablicy ogłoszeń. Rzuciła tylko okiem na ogłoszenia których na początku roku, nie było za wiele.

Podczas drogi do Wielkiej Sali złapała swojego brata z grupą jego przyjaciół. Z każdym zamieniła przysłowiowe, dwa zdania i rozdzielili się dopiero w wejściu. Ona samotnie podążając do stołu krukonów zauważyła Hannah i Marikę żywo o czymś rozmawiające. Stwierdziła że nie będzie im przeszkadzać i usiądzie koło Amelii którą zauważyła kawałek dalej. Nałożyła na swój talerz porcje jajecznicy z bekonem i zagadując milczącą Amelie spożyła posiłek. W trakcie jedzenia profesor Filtwick rozdał plan zajęć swoim podopiecznym. Dziewczyna zerknęła na kartkę i odszukała wzrokiem poniedziałek. Momentalnie mina jej zrzędła.

-Amelia proszę powiedz mi że ja mam zwidy, dzisiaj wcale nie mam eliksirów i zaklęć w jednym dniu?-powiedziała z nadzieją patrząc na koleżankę. Ta jednak zajrzała jej tylko przez ramie i rzuciła.

-Nie, za 20 minut zaczynasz eliksirami. Potem masz zaklęcia.-odpowiedziała jej rozbawiona Amelia i wróciła do swojej owsianki.

-Jeszcze na pierwszych godzinach? Szaleństwo. -rzuciła zrezygnowana Folrenc i zaczęła szukać wzrokiem swojego ulubionego soku ananasowego. Po krótkiej pogawędce z Amelią, Florenc udała się do dormitorium po książki i inne potrzebne do lekcji przybory.

Kiedy dotarła do dormitorium i zapakowała torbę, weszła jeszcze na chwile do łazienki i przejrzała się w lustrze. Jej krótkie kruczoczarne włosy łaskotały ją po brodzie. Jej intensywnie miodowe oczy przyglądały się krytycznie jej ustom w kolorze wiśni. Na jej bladej cerze widać było lekkie rumieńce po szybkim marszu.

Krukońskie Standardy • George&Fred WeasleyWhere stories live. Discover now