Rozdział 1

72 8 1
                                    

Pociąg zatrzymał się z przytupem gdzieś pośrodku drogi. Dziewczyna sprawdzając co się dzieje wstała i straciła równowagę przewracając się z powrotem na siedzenie. Wszystkie światła zgasły, pozostawiając jedynie bladą smugę światła z zewnątrz. Temperatura obniżyła się i Florenc zdawało się że zaraz zamarznie.

Z innych przedziałów przestały wydobywać się dźwięki radosnych rozmów i śmiechów. Zastąpiły to krzyki, i pytania jeden przez drugiego jednak po chwili w całym pociągu zapadła wiejąca grozą cisza. Dziewczyna już była pewna co się dzieje a utwierdziło ją tylko nagłe zatrzęsienie się pociągu.

Nie wiedząc co ma zrobić po prostu czekała ,a w lewej ręce, ściskała mocno różdżkę. Po czasie który zdawał się jej być wiecznością, ujrzała go. Dementor. Od razu połączyła fakty. Zbiegły morderca, zimno w całym pociągu, brak światła. Nieporadna wcisnęła się mocniej w fotel. Zaklęcie patronusa jest bardzo wymagające, podobną na zajęciach Obrony Przed Czarną Magią w klasie siódmej, profesor próbuje nauczyć tego swoich studentów, jednak i tak małej ilości się to udaje.

   Dementor niebezpiecznie zbliżył się do dziewczyny i przyglądał chwile. Florenc zapomniała jak się oddycha. Bała się że jakikolwiek ruch może go sprowokować lub zezłościć. Jej wszystkie złe wspomnienia nagle wróciły.

Niespodziewanie dementor po prostu oddalił się i wyleciał z przedziału. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i pozwoliła popłynąć kilku łzą.Nienawidziła się za takie chwile słabości i zazwyczaj wszystko spływało po niej jak po kaczce.Jednak kiedy w chwilach załamania ta swego rodzaju maska spadała a, łzy nie chciały słuchać mózgu i po prostu płynęły jak rzeka.
                                                                                         🐢


Kiedy wszystko się uspokoiło do przedziału znów wpadł chłopak tym razem na jego twarzy malowało się zmartwienie i strach.

-Boże, Floe ,dobrze że tu jesteś.- powiedział i odetchnąwszy z ulgą klapnął obok siostry. Objął ją ramieniem i uścisnął. - Inaczej bym sobie tego nie wybaczył.-powiedział po chwili chłopak.

- Żyje, przyglądał się tylko chwile i poleciał. A u ciebie?- zapytała odrywając wzrok od książki którą z powrotem zaczęła czytać kiedy pociąg ruszył i zapili światło. Była zainteresowana jak to przebiegło u innych.

- Tak samo. Ale podobno Harry stracił przytomność, jak zwykle padło na niego.- odpowiedział smętnie Max.

Obaj nie byli przyjaciółmi Harry'ego ale czasem Max zamieniał z nim kilka zdań jak się mijali w wieży czy podczas treningów Quiditcha. Zawsze wpakowywał się w kłopoty ale raczej to one zabierały go ze sobą. Jednak rodzeństwo a szczególnie Max, lubili go. Florenc tylko kilka razy zamieniła z nim zdania podczas zajęć.

Po czasie Max wyszedł z przedziału znów zostawiając brunetkę samą. Już dojeżdżali więc musiał udać się przebrać i zabrać swoje rzeczy. Flo uczyniła to samo i siedziała jeszcze chwile w przedziale obserwując z za okna pojawiający się Hogwart. Trochę utrudniał jej to deszcz na szybach.Wiedząc że przy wyjściu będzie tłok posiedziała chwile dłużej obserwując Hagrida z pierwszakami. Przypomniało jej się jak ona po raz pierwszy tu przyjechała. Była wtedy mała i nieświadoma. Zaśmiała się pod nosem przypominając te czasy. Już od dawna nie była tą zwykłą,nudną krukonką na końcu stołu. Dziś przekraczając próg zamku wszyscy znali  ją jako tą sarkastyczną i ironiczną dziewczynę która nie bała się nikogo. Orientując się że za bardzo się zamyśliła i uczniowie powoli znikali w powozach, wzięła swój kufer i ruszyła ku wyjściu.

Zajęła jeden z ostatnich powozów razem z dwoma puchonkami i jednym gryfonem. Nie zbyt była nimi zainteresowana więc odwróciła się w stronę okna i ponownie pogrążyła w myślach. Była bardzo ciekawa kto w tym roku przyjął stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Z poprzednich tylko profesor z pierwszego roku miał zadatki na kogoś pożytecznego. Reszta to byłą jakaś amatorską podróbką nauczycieli. Pierwszy miał z tyłu głowy Voldemorta, a drugi bez pamięci leży w św. Mungu.

Nim się zorientowała siedziała już w Wielkiej Sali i patrzyła jak przydzielają pierwszaków. Jakaś drobna szatynka,blondynka i czarnoskóry chłopak trafili do Gryffindoru. Następnie dwójka chłopców do Sliterinu. Potem jeszcze chłopak i dziewczyna do Hufflepafu i bliźniaczki do Ravenclavu. Kiedy przydzielali dziewczynkę w dwóch warkoczach Florenc przestała uważać zamiast tego jej wzrok wylądował na stole Gryffindoru. Kiedy znalazła swojego brata próbowała wyłapać jego spojrzenie, ten czując że jest pod obserwacją szybko znalazł siostrę wzrokiem i uśmiechnął do niej promiennie. Na co ta tylko wywróciła oczami i zaczęła błądzić oczami pomiędzy uczniami domu lwa. Szybko znalazła w towarzystwie swoją koleżankę z którą często uczyła się w bibliotece, Hermione w towarzystwie Harrego i Rona. Obok nich siedzieli znudzeni Nevill Longbottom i Seamus Finegan. Jednak po drugiej stronie stołu zauważyła Alicje Spinnet i Angelinę Jonson w ,,asyście" sławnych oczywiście na CAŁY Hogwart bliźniaków Weasley. Właśnie prawdopodobnie przekomarzali się ze sobą nawzajem bo wcześniej wymienione gryfonki miały zażenowane miny, na których jednak czaiło się rozbawienie. Ta wywróciła tylko ponownie oczami i dalej szukała z kąś znajomych twarzy. Odnalazła Ginny Weasley kawałek dalej. Podobnie zauważyła jeszcze Lee Jordana,Lavnder Brown i Deena Thomasa. Ocknęła się dopiero gdy na stołach pojawiło się jedzenie. Nałożyła sobie porcje kurczaka z ziemniakami i marchewką i zaczęła w spokoju jeść kolacje. W między czasie nalała sobie do pucharu soku z Dyni.

-Witajcie kochani w nowym roku szkolnym!-zaczął swoją przemowę dyrektor Dumbledor.-Mam nadzieje że wypoczęliście w te wakacje.Opróżniliście głowy by w tym roku móc znów zapakować w nie wiedzę. Mam też zaszczyt przedstawić wam nowego nauczyciela obrony przed czarną magią profesora ,Remusa Lupina, proszę przywitajmy go!- zebrani na sali uczniowie zaczęli klaskać a ubrany w połatane stare szaty, drobny mężczyzna podniósł się lekko z krzesła i skinął głową w kierunku uczniów. Wyglądał na bardzo zmęczonego i osłabionego jednak przyjaznego człowieka.

Po reszcie ogłoszeń dyrektor odprawił wszystkich do łóżek. Florenc przy wyjściu zamieniła dwa zdania z Hermioną i Harrym przy okazji. Jednak w pewnym momencie musiały udać się w dwie różne strony zamku. Ona do zachodniej wieży, a Hermiona na siódme piętro. Podczas samotnej wędrówki do Florenc uśmiechało się wiele twarzy co dziewczyna odwzajemniała. Kiedy dotarła do pokoju wspólnego zębatka przywitała ją nową zagadką

-Nie jestem poezją, chociaż rymowana przez Adama i Homera niejedna napisana.

-Epopeja-odpowiedziała i weszła do pokoju wspólnego. W kominku już buchał ogień a na ciemnoniebieskich kanapach rozsiedli się uczniowie jednak, Florec wolała udać się do swojego dormitorium. Wspięła się po kamiennych schodach i odnalazła swój pokój. Na drzwiach wisiała nowa, błyszcząca tabliczka. 

          Florencia Parker rok 5

Uśmiechneła się sama do siebie i weszła do środka. Po drugiej drzwi zastała tylko jedną z trzech swoich współlokatorek. Koło jej łóżka które stało blisko okna leżał jej kufer. Po krótkim przywitaniu z Amelią bo tak nazywała się jedna z jej koleżanek, zamknęła się w łazience i wzięła prysznic. Po zrobieniu wszystkiego co trzeba wyszła z łazienki i zakopała się pod srebrno-szarą pościelą ówcześnie zasuwając granatowe zasłony w swoim łóżku. Ułożyła się na plecach i utkwiła wzrok w ciemnoniebieskim suficie. Rok 5 uważam za rozpoczęty pomyślała i zasneła.

Krukońskie Standardy • George&Fred WeasleyWhere stories live. Discover now