Rozdział 5

120 14 10
                                    

Gdyby ktoś mi powiedział, że pójdę na randkę z Ryanem Casterem, wyśmiałabym go. Gdyby ten ktoś, dodał jeszcze, że będzie to najgorsza randka w moim życiu, to pomyślałabym, że jest wariatem. Ale to była prawda. Facet, który zaprosił mnie na spotkanie kolejno: zignorował mnie, pouczył i na koniec walnął seksistowskim tekstem.

Szok to zbyt łagodne określenie na stan, w jakim się właśnie znalazłam. Myśli i emocje kłębiły mi się w głowie. Czułam ciepło na policzkach, które zawsze czerwieniły się, kiedy byłam zła.

Broń się Eliza.

Zmusiłam się, żeby podnieść wzrok na jego oczy, pełne obojętności i znudzenia.

- Mógłbyś darować sobie takie komentarze. Naprawdę nie rozumiem, po co się ze mną umówiłeś, skoro nie odpowiada ci moje towarzystwo - powiedziałam oziębłym głosem i zmrużyłam oczy. Miałam nadzieję, że to da choć trochę do myślenia Ryanowi i zmieni on swoje zachowanie.

- Naprawdę pięknie wyglądasz. Fajnie, że tu jesteś - powiedział, uśmiechając się delikatnie. Wyglądał przy tym tak pociągająco, że większości kobiet zmilkłyby nogi. Ja na szczęście już dawno straciłam tak racjonalne odruchy. Obecnie czułam, jakby moje ciało nie należało do mnie, jakby to był sen.

Zagryzłam wargę i zaczęłam przyglądać się jego twarzy. Chciałam zweryfikować, czy to, co powiedział było prawdą, czy tylko banalnym tekstem na poprawienie sytuacji.

- Jakoś ci nie wierzę - powiedziałam, trochę milszym tonem. Nadal nie byłam pewna, co mam zrobić. Uciec? Obrazić się? Dać mu jeszcze szansę?

- To patrz - odparł tajemniczo Ryan. Trochę się zaniepokoiłam, nie wiedząc, co mi chciał pokazać.

Szybkim ruchem, przysunął się do mnie, tak że stykaliśmy się ramionami. Miał na sobie koszulkę polo z krótkim rękawem, więc gdy jego skóra dotknęła mojej, poczułam delikatny dreszcz. Przestraszyło mnie to jeszcze bardziej.

- Co Ty chcesz zrobić? - spytałam, starając się trochę odsunąć. Na marne, bo nie miałam już miejsca.

Chłopak nie odpowiedział. Wyjął natomiast telefon i ustawił na wysokości naszych twarzy, włączając nagrywanie.

- Cześć wszystkim! Obczajcie, z jaką pięknością się spotkałem - powiedział i skierował ekran na mnie. Zupełnie się tego nie spodziewałam.

- Hej - wykrztusiłam, przybierając sztuczny uśmiech. Na szczęście, Ryan z powrotem przeniósł kamerę na siebie i nie musiałam nic więcej robić.

- Pracujemy razem na planie nowego teledysku, który zapowiada się być prawdziwym sztosem. Z tymi ludźmi tak wspaniale się współpracuje, że wszyscy czujemy się jak rodzina. Prawda, babe? - spojrzał w moją, stronę i wrócił do monologu. Patrzyłam z niedowierzaniem, jak posyła do kamery jeden ze swoich 'zabójczych' uśmiechów. - Jeśli chcecie wiedzieć, co się u nas dzieje, obserwujcie mnie i bądźcie na bieżąco. Chcesz coś jeszcze dodać, babe?

- Jasne — powiedziałam z udawaną ekscytacją, czekając, aż znowu będę widoczna na ekranie. - Wiecie dlaczego Ryan, nazywa mnie 'babe'? - zrobiłam małą pauzę. - Bo nie wie, jak mam na imię.

Ryan natychmiast po tych słowach wyłączył nagrywanie.

- Nieładnie - skomentował.

- Po przezwisku, to po pysku - odparłam, wzruszając ramionami i utkwiłam wzrok w widoku za oknem. Wolałam, nie widzieć jego reakcji, bo wyczułam, że się zdenerwował. Usiadł z powrotem na swoim miejscu i nie odzywał się już aż do końca drogi.

Nie powiem, czułam malutką satysfakcję.

Wysiedliśmy z auta i zauważyłam, że stoimy pod wejściem do wysokiego wieżowca. Był to jeden z tych, których ściany są w całości pokryte szkłem.

- Chodź - rzucił do mnie Carter, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem.

Pożegnałam się z Tomem i ruszyłam do środka budynku. Wnętrze było nowocześnie, jasno urządzone. Nie miałam czasu mu się dokładniej przyjrzeć, bo minęliśmy główny hol i podeszliśmy do wind.

Wsiedliśmy do jednej z nich. Ryan nacisnął przycisk, z numerem 44, który znajdował się najniżej. Drzwi się zamknęły i ruszyliśmy ze sporą prędkością w górę.

- wow! - wyrwał mi się jęk zachwytu. Podłoga i ściana windy były przeźroczyste. Widać było Los Angeles, mieniące się kolorami zachodzącego słońca.

Usłyszałam, jak Ryan prychnął pod nosem na moją reakcje. Stał z założonymi rękoma, oparty o ścianę.

- No co? To jest naprawdę wspaniałe! Ten widok zapiera dech - odparłam i również skrzyżowałam ręce na piersiach.

Chłopak przez chwilę mi się przyglądał, po czym podszedł do mnie. Był wyższy ode mnie o pół głowy. Czułam się teraz wdzięczna Tracy, że dała mi te wysokie, złote szpilki. Nie musiałam zadzierać głowy zbyt wysoko i czułam większa pewność siebie.

- Wiesz... - zaczął, biorąc w rękę pasemko moich włosów. - Wyglądasz lepiej niż to pieprzone LA.

Czułam jego oddech na twarzy, jego ciepło, jego bliskość. Takie napięcie, jakiego nigdy nie doświadczyłam. Skupiłam się na oddychaniu, żeby nie zacząć drżeć.

My unoszący się w stronę nieba, tak blisko siebie.

'Good boys go to heven, but bad boys bring heaven to you.'

Nachylił się w moją stronę tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Nasze oddechy zaczęły się ze sobą mieszać. Wiedziałam, że Ryan chce mnie pocałować. Zaczęłam panikować, z jednej strony czułam takie dziwne przyciąganie, ale...

STRIP THAT DOWN FOR MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz