Rozdział 6

83 14 3
                                    

Poranny trening był tym, czego potrzebowałam. Mogłam się wyżyć i chociaż na chwilę przestać myśleć o wydarzeniach wczorajszego wieczoru.
Żałowałam tego, że zgodziłam się na spotkanie z Ryanem. Byłam na niego wściekła. Jeszcze nikt nigdy nie potraktował mnie w tak niemiły i upokarzający sposób. Nie mogłam zrozumieć, jak można być tak pozbawionym empatii i szacunku do innych człowiekiem. Podejrzewałam, że zaprosił mnie na tę 'randkę' tylko po to, aby mieć ze mnie ubaw przed znajomymi. Po prostu mnie wykorzystał.

Z drugiej strony byłam potwornie zła na siebie. Aż mi się robiło niedobrze, kiedy uświadamiałam sobie, jaka byłam naiwna. Dałam się namówić na to wyjście, tylko ze względu na to, że Ryan był popularny. W dodatku powinnam zakończyć to spotkanie zaraz po tym, co działo się w samochodzie.

Upokorzona i zła powtarzałam sobie, że nie chcę go już nigdy więcej widzieć na oczy. Niestety do końca pracy na planie teledysku został jeszcze ponad tydzień. Ponad tydzień codziennego widywania tego palanta.

Ze złości zrobiłam znacznie więcej brzuszków niż zazwyczaj. Od paru lat starałam się ćwiczyć dwa razy dziennie. Rano na siłowni, a wieczorami tańczyłam pole dance. Dwa miesiące temu, kiedy dostałam pierwszą pracę jako instruktorka, poczułam, że naprawdę warto było tyle trenować. Praca, jak i treningi sprawiały mi ogromną przyjemność i były okazją do oderwania się od codzienności.

Na szczęście dzisiaj miałam dzień przerwy od planu, bo kręcili sceny, w których nie brałam udziału. Po nieprzespanej nocy od szóstej rano ćwiczyłam na hotelowej siłowni.

- Dziewczyno! Takie szpagaty z rana? Ja ledwo się dzisiaj schyliłam, żeby założyć skarpetki! - Tracy weszła na sale w jak zwykle świetnym humorze. Dzisiaj miała mniej makijażu, a jej włosy były w lekkim nieładzie, jakby szykowała się w pośpiechu.

- Musiałam odreagować po wczoraj - odparłam, podnosząc się z maty.

- O mój Boże! Elisa, opowiadaj! Jak było? Co robiliście? Gdzie Cię zabrał? - zbombardowała mnie pytaniami podekscytowana brunetka. Podeszła do mnie, złapała za rękę i spojrzała w oczy. - Jest tak dobry w łóżku, jak wszyscy mówią?

- Nie, nie wiem. Fuj. Tracy! Skąd ci przyszło do głowy, że ja z nim... Nigdy w życiu. To dopiero pierwsza randka i nie przespałabym się z nim nawet, jakby była udana. Uwierz, to było najgorsze spotkanie w moim życiu. - Wzdrygnęłam się, myśląc o wczorajszych wydarzeniach. Tak bardzo chciałam o tym zapomnieć. Podeszłam do parapetu, na którym stała moja butelka wody i zaczęłam łapczywie pić.

- To dziwne. Myślałam, że on się umawia z dziewczynami tylko dla seksu - mruknęła Tracy bardziej do siebie niż do mnie. Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem, mało nie zachłystując się wodą.

- I wysłałaś mnie z nim na randkę? Czemu mnie nie uprzedziłaś? - spytałam z oburzeniem.

- Przepraszam cię. Myślałam, że to spełnienie marzeń każdej dziewczyny. Noc z takim ciachem. Być dla niego numerem jeden chociaż przez chwilę... - zaczęła się tłumaczyć dziewczyna. Wyglądała na faktycznie zmieszaną. W sumie nie znała mnie dobrze, bo zaledwie od czterech dni. Skąd mogła wiedzieć, że sypianie z nieznajomymi, choćby nie wiadomo jak wspaniałymi, jest czymś, czego bym nigdy nie zrobiła. Wyznawałam bowiem zasadę, że seks uprawia się tylko z miłości, z ukochaną osobą.

- Rozumiem, nie przejmuj się - powiedziałam po chwili. - Z resztą na spanie ze sobą i tak nie było szans, bo wyraźnie mu się nie spodobałam. Najpierw mnie ignorował, potem obraził, a na koniec epicko upokorzył. Taka tragedia w trzech aktach.

Wzruszyłam ramionami, aby udać obojętność. Nie chciałam wyjść na ofiarę, która całą noc przepłakała, bo miała nieudaną randkę.

- Ojejku! Naprawdę? Tak mi przykro, Elisa. Byłam pewna, że się dobrze bawiłaś. Zresztą tak wynikało z InstaStory Ryana. Sama zobacz!- Tracy zmieszana podrapała się po głowie, jeszcze bardziej plącząc swoje włosy. Przeszył mnie dreszcz. Zaniepokoiłam się, co do internetu wstawił ten chłopaka. Czy chodziło o filmik, na którym wytykałam mu, że nie znał mojego imienia? Myślałam, że usunie to nagranie.

Podeszłam do dziewczyny, a ona wyjęła swojego Iphone'a i odpaliła Instagrama. Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż wyświetli relację Ryana Cartera. Pierwsze zdjęcie przedstawiało go w lustrze na siłowni. Później była relacja z backstage'a na planie, aż wreszcie... Coś, czego się zupełnie nie spodziewałam. Filmik, na którym tańczyłam na rurze na planie teledysku. Ryan musiał, to nagrywać z daleka, bo słabo było mnie widać. Był dopisek 'Niezła jest, co nie?'.

Uniosłam brew z niedowierzaniem, nie sądziłam, że nagrywał moją próbę. Następny był film, który nakręciliśmy w samochodzie. Muszę przyznać, że nie wyglądałam na tak zaskoczoną i zestresowaną, jak czułam się w tamtym momencie. W sumie miałam wrażenie, że na filmiku była zupełnie inna osoba. Ta fryzura, sukienka i makijaż sprawiały, że wyglądałam niczym gwiazda, a nie zwykła, szara dziewczyna, którą byłam. Video urywało się przed momentem, w którym doszłam do głosu. Cwaniak wyciął część, w której mu przygryzłam.

To nie był jednak koniec relacji, ponieważ kolejne pojawiło się zdjęcie i to nie byle jakie. Razem z Ryanem siedzieliśmy na kanapie w klubie i byliśmy do siebie zwróceni twarzami. Możliwe, że był to moment, w którym kazał mi się odsunąć. Na zdjęciu wyglądało to jednak na niezwykle romantyczną scenę.

Świetnie.

Zaczęłam się aż gotować ze złości. To wszystko było kłamstwem. Wyglądało jak randka marzeń, a w rzeczywistości było horrorem.

- Nienawidzę go. Podły kłamca - krzyknęłam, przyciągając uwagę kilku ćwiczących osób. Tracy zaczęła mnie głaskać po ramieniu, szepcząc jakieś słowa otuchy. Nie słyszałam jej, w głowie kotłowało mi się od myśli. Czułam jakby mnie coś piekło wewnątrz. Żar złości i nienawiści.

- Muszę coś zjeść - wydusiłam z siebie i ruszyłam w stronę wyjścia z sali.

***

Kiedy po zjedzonym wspólnie z Tracy śniadaniu, znalazłam się sama w swoim hotelowym pokoju, odetchnęłam z ulgą. Lubiłam tę dziewczynę, ale dzisiaj nie miałam siły i nastroju na radosne pogaduchy. Miałam ochotę odpocząć w samotności i się zdrzemnąć. Nieprzespana noc i jet lag dawały o sobie mocno znać.

Zasłoniłam okna i rzuciłam się na łóżko, zagrzebując się w miękkiej, białej pościeli. Starałam się nie myśleć o ostatnich wydarzeniach, zamiast tego w myślach powtarzałam sobie jedną z moich ulubionych pole dance'owych choreografii.

Obudziłam się w dużo lepszym humorze i nawet idąc do łazienki, zaczęłam nucić pod nosem piosenkę. Dałam się ponieść temu radosnemu nastrojowi i podczas brania prysznica śpiewałam już na cały głos. Kiedy przeszłam do malowania, pomyślałam, że czas dodać do tego podkład muzyczny. Kołysząc się na boki, wróciłam do pokoju i zaczęłam szukać telefonu. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich meblach, ale nigdzie nie widziałam urządzenia. Powinnam odkładać je w jedno miejsce.

Lekko zirytowana na swój brak zorganizowania, zaczęłam przeszukiwać pościel i szafkę przy łóżku. Ogarniała mnie powoli  panika. Telefonu nigdzie nie było.

Właśnie straciłam telefon, będąc w LA, prawie dziesięć tysięcy kilometrów od domu. Usiadłam na fotelu, biorąc kilka oddechów dla uspokojenia. Zaczęłam analizować, kiedy ostatnio używałam telefonu. Miałam go na pewno wczoraj, kiedy szykowałam się z Tracy. Wychodząc z hotelu, najprawdopodobniej schowałam go do torebki i później już go nie widziałam.

Chwyciłam w pośpiechu torebkę, ale oprócz kosmetyków i kilku dolarów, nic w niej nie znalazłam. Postanowiłam zejść do recepcji i tam spytać. Założyłam szybko adidasy, które zupełnie nie pasowały do mojej ołówkowej spódnicy i koronkowego topu, i zbiegłam na dół.

Telefonu nie było jednak na recepcji, ani żadna pokojówka czy sprzątaczka go nie znalazły. Zrozpaczona biegałam po hotelu, mając nadzieję, że to pomoże w poszukiwaniach. Nie mogłam się skontaktować z nikim, byłam zupełnie sama.

Weź się w garść, to tylko telefon. Dasz sobie radę.

Po tym małym dopingu od samej siebie zdecydowałam poszukać w innym miejscu. Pewnym krokiem wyszłam na ulice przed hotelem. Nigdy jeszcze nie poruszam się sama po LA. Zazwyczaj robiłam to z Tracy, ekipą filmową albo wczoraj z Tomem. Nie miałam też przy sobie ani mapy, ani Internetu.

Zaczepiałam więc co jakiś czas ludzi, którzy wskazywali mi drogę, prowadzącą w ich mniemaniu do The Sky. Miałam jednak wrażenie, że kręcę się w kółko i9 już dawno powinnam być na miejscu. Wolałam jednak dostać się do klubu na piechotę, bo metro było dla mnie zbyt skomplikowane.

Kiedy wreszcie stanęłam przed wejściem do klubu, byłam z siebie niezmiernie dumna. Przeszłam korytarzem wzdłuż długiej kolejki ludzi, czekających na wpuszczenie do środka. Wczoraj z Ryanem weszliśmy specjalnym wejściem dla VIP-ów, teraz bez niego, już VIP-em nie byłam. Podeszłam więc do ochroniarza, stojącego na bramce.

- Przepraszam - zagadnęłam, a on obrzucił mnie czujnym wzrokiem.

- Do kolejki! - odburknął. Jego głos był tak niemiły, że aż przeszły mnie dreszcze.

- Chciałam tylko spytać, czy nieznale...

- Nie kombinuj, wynocha na koniec kolejki! - przerwał mi ochroniarz, krzyżując swoje potężne ręce na piersi.

Zrobiłam w myślach szybką analizę, czy mam odpuścić, czy próbować dalej. Facet wyglądał dosyć groźnie. Napakowany aż do przesady, z łysą głową i ciałem całym w tatuażach. Z drugiej strony uderzyć mnie nie mógł, co najwyżej wynieść gdzieś i zadzwonić na policje. Mimo że był to dosyć nieprzyjemny scenariusz, postanowiłam zaryzykować.

- Zgubiłam wczoraj telefon i chciałabym... - powiedziałam błagalnym głosem, ale niewzruszony ochroniarz znowu mi przerwał.

- Spadaj stąd albo wezwę policje - zagroził. Byłam pewna, że nie żartuje.

- Dziękuję za pomoc - syknęłam zirytowana i obróciłam się na pięcie.

- Cześć, co Ty tu robisz? - Z naprzeciwka szedł barman, którego wczoraj poznałam. Od razu mnie poznał i spojrzał na mnie zaciekawiony. Przez chwilę patrzyłam na niego z uwagą, starając się przypomnieć jego imię. Nic mi jednak nie przyszło do głowy.

- Zgubiłam wczoraj telefon, najprawdopodobniej tutaj w klubie. Miałam nadzieję, że ten miły pan udzieli mi jakichś informacji - odparłam nadal wściekła na ochroniarza. Na moje słowa barman zaśmiał się cicho.

- To jest Ed. On nie pracuje jako informacja, tylko pilnuje porządku - powiedział szczerze rozbawiony barman, witając się z ochroniarzem. Najwyraźniej byli kumplami. Lekko się zmieszałam, bo zachowałam się trochę jak roszczeniowa królewna.

Odchrząknęłam.

- W każdym razie, jakbyś się dowiedział o jakimś zostawionym wczoraj telefonie, to daj znać - rzuciłam do chłopaka, chcąc jak najszybciej wyjść z tego miejsca.

- SMS-em czy zadzwonić? - spytał. W jego złotych oczach dostrzegłam radosne iskierki. Przyglądałam się im z fascynacją.

- Bez różnicy - odparłam, odgarniając delikatnie włosy za ucho. To właśnie była jedna z rad Tracy 'Jak wyrwać chłopaka w pięć minut'. Trzeba przygryzać wargę, bawić się włosami i patrzeć w oczy faceta dłużej niż pięć sekund. Postanowiłam wypróbować tę wskazówkę, bo ten złotooki barman mi się spodobał. Miał taki uroczy uśmiech.

- Na twój numer, który mi wczoraj podałaś? - dopytywał, patrząc mi w oczy. To było takie magiczne, czułam tę chemię między nami. Czemu wczoraj nie zwróciłam na niego uwagi?

Przytaknęłam, posyłając mu ciepły uśmiech. Chłopak uniósł brwi i przejechał ręką po swoich krótkich, brązowych włosach. Wydól usta, po czym wybuchł szczerym śmiechem.

- Dziewczyna z głową w chmurach. Chodź za mną, pomogę Ci - powiedział i ruszył dalej korytarzem.

Podreptałam za nim, analizując, co się właśnie stało. W końcu do mnie dotarło. Poprosiłam, żeby zadzwonił na telefon, którego nie miałam. Kiedy to sobie uświadomiłam, miałam ochotę sama sobie przywalić. Ściągnęłam usta i w niedowierzaniu pokręciłam głową. Wychodzi na to, że chyba więcej we mnie blondynki. Przyjrzałam się końcówkom moich włosów. Ich kolor zawsze mnie zastanawiał. Był to odcień pomiędzy blondem a brązem. Nazwałam go karmelowym.

Weszliśmy przez drzwi oznaczone tabliczką 'Tylko dla personelu' i poszliśmy dalej nieco węższym niż wcześniej korytarzem. Barman kazał mi poczekać, a sam poszedł się przebrać.

Skrzyżowałam ręce na piersi i oparłam się plecami o zimną ścianę. Starałam się nie myśleć, jak bardzo nawaliłam gubiąc telefon. Najgorsze było to, że straciłam kontakt z rodziną. Niedługo zaczną się martwić, że nie mają ode mnie żadnych wieści. Zwłaszcza mama, która od początku panikowała na samą myśl, że mam sama wyjechać na drugi koniec świata. Na szczęście udało mi się ją uspokoić, obiecując, że cały czas będziemy w kontakcie.

Uniosłam głowę, jakby mając nadzieję, że z sufitu nadejdzie pomoc. Wtedy usłyszałam głos dobiegający z uchylonych drzwi naprzeciwko. Należał do dziewczyny i można było w nim wyczuć zdenerwowanie. Po chwili zaczęłam słyszeć każde słowo, mimo że nie chciałam. Podsłuchiwanie było według mnie czymś złym i unikałam tego, jak się dało. Teraz nie miałam jednak wyjścia, bo dziewczyna najwidoczniej stała tuż przy drzwiach i mówiła bardzo głośno.

- Zawinęłam w sumie trzy zegarki, w tym jeden rolex. Trochę biżuterii, ale mało było panienek i w gotówce z tysiaka. Wiesz dobrze, że to za mało. Robię, co mogę, ale tutaj jest za dużo kamer. Musimy zrobić coś większego. Raz, a porządnie i się ulotnić - mówiła dziewczyna nerwowym głosem. Przerwała na chwilę, prawdopodobnie słuchając swojego rozmówcy. Słyszałam, jak przytakuje, a później znowu się odezwała. - Zaplanujemy wszystko później. To złe miejsce na takie rozmowy. Mówiłam Ci, żeby do mnie nie dzwonić, jak jestem w pracy. Do później!

Zakończyła nagle rozmowę i chwilę później drzwi naprzeciwko mnie otworzyły się szeroko. Stanęła w nich wysoka szatynka. Jej czarne włosy sięgały jej do pasa i były zaplecione w luźny warkocz. Kilka kosmyków okalało jej okrągłą twarz, o mocnych rysach. Dziewczyna miała ciemną karnację, kojarzącą się z brazylijskimi korzeniami.

Miałam okazję się jej tak dokładnie przyjrzeć, ponieważ długo stałyśmy i patrzyłyśmy na siebie zdezorientowane. Mierzyłyśmy się wzrokiem i czekałyśmy, aż któraś się odezwie.

- Jeśli komukolwiek o tym powiesz - zaczęła dziewczyna, podchodząc do mnie i grożąc mi wyciągniętym palcem. - To przyrzekam, że słono tego pożałujesz.

Przełknęłam ślinę, zastanawiając się, co zrobić. Z tego, co zrozumiałam dziewczyna była złodziejką i okradała gości w klubie.  Skoro nie miała skrupułów, żeby kraść, to pewnie nie będzie ich również miała, żeby zrobić mi krzywdę.

- Jesteś złodziejką - powiedziałam z chrypką. Po czym odchrząknęłam i utkwiłam wzrok w jej twarzy. Pożałowałam tych słów, na twarzy brunetki pojawił się grymas złości. Powinnam siedzieć cicho i się jej nie narażać.

- Nic o mnie nie wiesz. A ja o tobie sporo. Widziałam cię tu wczoraj z Carterem. W pięć minut mogę sprawdzić, kim jesteś, skąd jesteś i dowiedzieć się wszystkiego, czego... - brunetka zamilkła w połowie zdania, bo z drzwi po mojej prawej wyszedł mój znajomy barman.

Odetchnęłam z ulgą, bo zaczęło robić się naprawdę niebezpiecznie. Dziewczyna wyglądała na przestępczynie i nie wiadomo na co było ją stać.

- O widzę, że się poznałyście - powiedział wesoło chłopak, stając przy nas. - Eliza zgubiła tu wczoraj telefon, nie widziałaś go, Jules?

- Niestety nie - odparła z przejęciem brunetka. Kolejna fałszywa osoba, którą poznałam w tym mieście. Jej mimika i ton głosu wyrażały tak szczery żal, że Jules mogłaby ubiegać się o Oskara.

- Eliza - zwrócił się do mnie barman. - Dzwoniłem na Twój numer, ale odzywała się poczta głosowa. Wygląda na to, że telefon jest wyłączony.

Pokiwałam głową, bojąc się odezwać przy Jules. Nastała więc chwila niezręcznej ciszy. Modliłam się, żeby ta złodziejka sobie poszła. Niestety ona nadal stała przy nas, z przejęciem wymalowanym na swojej fałszywej twarzy.

- Nie martw się, telefon na pewno się znajdzie - odezwała się Jules, posyłając mi uśmiech.

- Chcesz może skorzystać z mojego? Do kogoś zadzwonić czy coś? - spytał chłopak, wyjmując z kieszeni urządzenie.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, to skorzystałabym z Facebooka - odparłam z wdzięcznością i wzięłam od niego telefon. Szybko wystukałam wiadomość do rodziców, żeby się nie martwili. Potem napisałam też do Tracy, opisując w skrócie całą sytuację.

- Dziękuję ci bardzo, już drugi raz mnie ratujesz! Na pewno się odwdzięczę - obiecałam, oddając chłopakowi telefon. Kiedy go odbierał, nasze dłonie się zetknęły. Niby nie było to nic wielkiego, ale poczułam przyjemny dreszcz.

Szybko się jednak opanowałam, kiedy poczułam na sobie badawczy wzrok Jules. Pożegnałam się więc z nimi krótkim 'do zobaczenia' i niemal biegiem rzuciłam się do wyjścia. Kiedy znalazłam się koło Eda ochroniarza, trochę zwolniłam i posłałam mu przepraszający uśmiech. Nadal mi było głupio, że tak się na niego zdenerwowałam.

Ludzi czekających na wejście do klubu przybyło i to tak, że na korytarzu zrobiło się tłoczno. Przepchnęłam się przez tłum i z ulgą wsiadłam do jednej z wind. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie opuszczę to miejsce i znajdę się na świeżym powietrzu. Na dworze przeszłam parę kroków, głęboko oddychając, żeby się trochę uspokoić.

 - Elisa! Zaczekaj! - Usłyszałam jak ktoś mnie woła. Automatycznie się odwróciłam.

W moją stronę biegła Jules.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 15, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

STRIP THAT DOWN FOR MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz