Nie mogłem złożyć rannego skrzydła więc opadało ono bezwładnie na ziemię. Wyciągnąłem miecz z pochwy  i przygotowałem  się do ewentualnego ataku bądz jego odparcia. Skupiłem i rozglądałem się ponieważ każdy najmniejszy błąd lub nieuwaga mogła pozbawić mnie życia lub poważnie okaleczyć. Żadna z tych opcji mi mię nie podobała. Rozglądałem się i znów usłyszałem szelest a po tym poczułem ból w nodze, a gdy spojrzałem w dół na nogę to zobaczyłem ranę a niedaleko leżał nóż do rzucania.

Tym razem skupiłem się bardziej na dzwięku niż na obserwacji terenu, słysząc szelest cofnąłem się kilka kroków a po chwili w miejscu gdzie niedawno stałem były wbite w ziemię trzy noże do rzucania. Usłyszałem zirytowanie warknięcie i ciężkie kroki. Po kilku sekundach przede mną stał, który był wyższy ode mnie co najmniej o głowę, poczułem się strasznie niski. Przyjrzałem się uważnie przeciwnikowi, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego ubiór, nie był typowy dla demona i jeszcze nigdy takiego nie spotkałem. Jedyne co było typowe to czarne ubrania a po za tym to nic. Na jego stroju były krwistoczerwone elementy a do tego złote i srebrne elementy na rękach. Twarz była zasłonięta chustą a na głowie miał czarny kaptur, można było tylko dostrzec krwistoczerwone oczy, które patrzyły na mnie z irytacją i wściekłością oraz obrzydzeniem. Na plecach miał kruczoczarne i ogromne skrzydła. Był bardzo umięśniony a na odsłoniętych dłoniach było widać niewielkie blizny ale było ich bardzo wiele. Ponownie przyjąłem gardę i oczekiwałem na ruch przeciwnika, pewnie wyczuł moją niepewność oraz stres ale postanowiłem, że się nie poddam i będę walczyć do końca. 

Wziąłem głęboki wdech i wydech aby chociaż trochę się uspokoić. Nie podziałało to za dobrze ale chociaż trochę pomogło mi się uspokoić i zebrać myśli. Nagle demon zaatakował mnie i ledwo udało mi się uskoczyć przed jego pięścią. Na moje nieszczęście jestem uziemiony i nie mogę wykonać ataku z powietrza co dałoby mi większe szanse na wygraną a co za tym idzie i przeżycie. Nie czekając tym razem na ruch demona zaatakowałem pierwszy. Udało mi się go zranić mocno w brzuch, gdy tylko poczuł, że ostrze zagłębiło się w jego ciele to odepchną mnie z całej siły i z głuchym jękiem odbiłem się od pnia drzewa. Szybko wstałem i biegłem na demona. Udało mi się go poważnie zranić w nogę i rękę towarzyszył temu ryk bólu i wściekłości. Przeciwnik złapał mnie zdrową ręką  za szyję i zaczął podduszać a ja próbowałem się wydostać. Szarpałem się i wierciłem a nawet kopałem ale to nie robiło na nim wielkiego wrażenia. Kiedy zaczęło mi brakować powietrza i zaczynałem tracić przytomność to ugryzłem wielkiego demona w rękę. Przez mój czyn zostałem odrzucony na kilka metrów i złamałem swoim ciałem kilka drzewek. Zanim demon ponownie mnie zaatakował miałem chwilę na unormowanie oddychania i dojście do siebie  po podduszaniu. 

Szybko wstałem i zaatakowałem a mój przeciwnik sparował cios swoim mieczem. Sytuacja powtórzyła się kilka krotnie. Po chwili skorzystałem z okazji i wbiłem miecz demonowi w brzuch ale w tym samym czasie poczułem okropny ból. Spojrzałem w dół  i zobaczyłem, że demon wbił swój miecz w mój brzuch. Ostatkiem sił wbiłem miecz do końca w klatkę piersiową demona. Gdy runą martwy na ziemię a ja spadłem na jego tors. Zczołgałem się z wielkiego cielska brudząc trawę krwią. Zdołałem usłyszeć kilka głosów które zlewały się w jedno. Po chwili straciłem przytomność oddając się ciemności i braku bólu jaki towarzyszył mi podczas tej walki.

Walka o ZiemięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz