Lili

Razem z moimi przyjaciółmi mieliśmy patrol po okolicznym lesie.Musieliśmy sprawdzić czy nikt nie krąży blisko naszej bazy oraz czy nie stanowi zagrożenia bądź  nie potrzebuje  pomocy. Po przejściu kilku kilometrów mieliśmy wracać jednak usłyszeliśmy odgłosy walki, postanowiliśmy tam  pobiec Will i Robert byli szybsi i znalezli się tam wcześniej ode mnie ja dobiegłam kilka minut po nich. Rozejrzałam się uważnie po kiedyś pięknej polanie, z której teraz zostało tylko pobojowisko. Młode drzewa połamane a trawa brudna od krwi jednej czarnej typowej dla demonów oraz bardzo jasnej czerwonej. Rozglądnęłam się szukając rannego lecz niczego i nikogo nie znalazłam. Przeszłam kilka kroków gdy nagle potknęłam się o coś wystające z wysokiej trawy. Niepewnie zajrzałam co to jest gdy zamarłam nie wiedząc jak zareagować. Był to chłopak a raczej anioł sądząc po tym iż ma białe skrzydła które powoli nabierały nowego koloru krwistoczerwonego. Szybko zawołałam Williama i Roberta aby zanieśli go do bazy, bo ja nie miałam na tyle siły aby go unieść. Robert zdjął z siebie kurtkę, żeby go nakryć aby się nie wyziębił chodz nie wiem czy to jest możliwe, potem wziął go delikatnie i ostrożnie na ręce i ruszył w stronę naszej bazy. Will za to wziął miecz, który leżał niedaleko bląd włosego i najpewniej był jego własnością . Gdy wstałam podeszłam do chłopaka i razem dogoniliśmy Roberta. Gdy doszliliśmy do bazy to otworzyłam chłopakom drzwi. Robert od razu udał się do niewielkiego skrzydła medycznego, a Will poszedł do ala zbrojowni a raczej schowka na broń  odnieść miecz a ja udałam się do naszego pokoju.

Położyłam się na swoim łóżku i zaczęłam czytać pierwszą lepszą książkę jaka wpadła mi w ręce. Po pół godzinie przyszli chłopcy i położyli się na swoich łóżkach. Nasz pokój nie był duży,raczej średniej wielkości zmieściły się cztery łóżka jeno osobowe, małe szafeczki nocne i niewielki stolik oraz średnia szafa, w której zmieściły się najpotrzebniejsze rzeczy a łazienka wspólna. Na ścianach naszego pokoju znajdowały się nasze nieudane grafitti i rysunki w różnych kolorach jakie tylko znalezliśmy, zrobiliśmy je po to aby przykryć te poniszczone ściany i żeby chociaż tu było w miarę kolorowo. Robert jak zawsze po południu gdy nie ma nic do roboty poszedł spać a Will dziubał coś w kawałku patyka.

Wiesz will co z naszym „gościem"?- zerknęłam na mojego przyjaciela, który uparcie próbował zrobić jakiś wzór w patyku

Nie wiem medycy go zabrali i powiedzieli, że dadzą znać co z nim jak go zszyją i opatrzą- mrukną zamyślony nawet nie zerkając na mnie tylko obracał w dłoniach patyk. Przyjrzałam się się temu kijkowi jak ja kto nazywam i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wychodzi mu to coraz lepiej dzięki ćwiczeniom. Wszyscy po dzisiejszym dniu byliśmy bardzo zmęczeni tym bardziej, że ostatniej nocy nie spaliśmy, więc wspólnie uznaliśmy, że najlepiej iść spać. Wymruczeliśmy sobie tylko dobranoc i poszliśmy spać.

Walka o ZiemięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz