- Z tą chwilą zostajesz wygnana z Gondoru pod karą śmierci.-powiedział Denetor do młodej czarownicy zakutej w kajdany i stojącej przed jego tronem.
- Mój ród żył w Gondorze od setek lat i nik nie miał nic przeciw temu! I poza tym nic nikomu nie zrobiliśmy! - krzyknęła patrząc z nienawiścią na namiestnika.
- Ale ja mam! Czarownice to podłe kobiety które powinno się palić na stosie!- powiedział wzburzony.
- Pożałujesz tego Denetorze! Ty i cały Gondor!!!!!!- krzyknęła na cały głos. W głosie czuć było jad i gniew.
- Wyrzucić ją z miasta!- skiną na strażników, którzy pochwycili czarownicę i wyrzucili za bramę.
Dziewczyna była wściekła. Niedługo pokaże temu zadufanemu w sobie człowiekowi co to znaczy zadrzeć z czarownicą. Odeszła trochę od miasta i wypowiedziała odpowiednie zaklęcie. Była w swoim domu. Zabrała czarny płaszcz, torbę z odpowiednimi ziołami, proszkami i płynami oraz miecz i sztylety. Gdy wszystko już miała przetelportowała się z powrotem do poprzedniego miejsca. W samą porę, bo żołnierze właśnie szli by zniszczyć jej przytulny dom.