chapter 1: come back

498 35 11
                                    

Kim Taehyung właśnie przebywał w hotelowym pokoju, usadowiony wygodnie w łóżku. Spoza kołdry wystawały tylko jego głowa i ręce, mianowicie podczas oglądania serialu, jak zwykle musiał coś przekąsić.
Stawiał zwykle na ramyeon, zazwyczaj te pierwsze z brzegu, które mógł dostać w każdym ze sklepu sieci 7Eleven. Tym razem zdecydował się na jeden z ostrzejszych smaków, jakich nie jadł zbyt często.
Obejrzał już połowę odcinka House of Cards, a kubeczek z makaronem był niemalże nietknięty. Jego kubki smakowe zwariowały od wszystkich przypraw zawartych w pikantnym daniu. Jin-hyung z pewnością dużo szybciej zjadłby ostry posiłek, podobnie jak Jeongguk, który jadł wszystko w zawrotnie szybkim tempie.
No właśnie, Jungkook.
Jego ukochany Maknae wyjechał parę godzin temu do rodzinnego domu, do Busan, gdzie miał spędzić najbliższy tydzień, delektując się obecnością najbliższych. Mimo tego, że jego przyjaciel wyjechał stosunkowo niedawno bardzo się martwił o chłopaka. Zdążył już dostać wiadomość od Gguka, że bezpiecznie dotarł do domu i jego mama zrobiła bardzo dużo mięsa. To nieco pocieszyło Taehyunga, jednak nadal miał swoje zmartwienia oraz rozterki, które dotyczyły wyjazdu przyjaciela.
Zazwyczaj każdy z członków Bangtan Boys, gdy któryś z nich wyjeżdżał, czuli się dziwnie. Atmosfera w ich dormie, bądź tak, jak teraz - w hotelu, była bardziej napięta i poważna. Bez Jin-hyunga mieli problem z przygotowaniem kolacji, bez Hoseoka wszystko wydawało się bardziej melancholijne, bez Yoongiego - no tak, bez niego brakowało ironicznych tekstów i czarnego humoru. Chociaż odkąd stan zdrowia Sugi-hyunga się poprawił atmosfera u chłopców była bardziej ciepła. Każdy lubił patrzeć na uśmiech Mina, być w jego towarzystwie, gdy akurat jest milszy i troskliwszy niż zazwyczaj.
Namjoon, jak zwykle, wszystkim się przejmował: koncertami, galami, przyszłym albumem... tym razem, to on zastąpił Yoongiego i on, wraz z Jungkookiem, wskoczyli na miejsce najbardziej pracowitego członka, a raczej członków zespołu. Tym razem Min miał więcej czasu na odpoczynek, jednak mimo to, wciąż często było słychać jak po nocy grzeje wodę na ramyeon, bądź idzie korzystać z toalety.
Taehyung, jak to Taehyung również sporo pracował. Mimo to, cenił sobie czas wolny, możliwy odpoczynek i zachęcał do niego pozostałych. Niektórzy się słuchali, nawet zaczynali ogladać z nim seriale, zagryzając chrupki, tak jak Hoseok. Byli też tacy jak Jimin, co każdą wolną chwilę poświęcali na ćwiczenia. Na szczęście, Mochi ciężkie treningi rekompensował sobie sporą kolacją, co bardzo ciężko Tae. Nie mógłby pogodzić się z faktem, że jego Chim-Chim znów się głodzi.
Nawet jeśli to Jin był uznawany za Mamę zespołu, tak naprawdę to Taehyung najbardziej się o chłopców troszczył. Dbał o to, by zawsze ładnie jedli, ich dieta była rozmaita, nie trenowali za długo (wyjątek to Jimin, który nie potrafił siedzieć w miejscu). Tae nie lubił momentu, gdy zauważał u któregoś z chłopców spadek wagi, odporności czy jakieś rozterki. Zawsze sprawiało, że sam staje się przygnębiony.
Ostatnimi czasami Taehyung w przerwie miedzy odcinkami seriali, pisał teksty. Dużo tekstów, nawet te, co nigdy nie miałyby prawa wyjść na światło dzienne. Jego notatnik z piosenkami, których nigdy nawet nie śpiewał, stał się jego pamiętnikiem. Wspominał dobre czasy, złe czasy, niektóre skłaniały do refleksji, inne - były lekkie i pogodne, idealne na deszczowy poranek, gdy trzeba jechać do pracy. Nigdy się nie pochwalił tymi pracami, zapewne nie były one aż tak dobre, jak Sugi, który był mistrzem w pisaniu.
Taehyung pisał też wiersze. Zazwyczaj białe, gdyż rymy szły mu słabo. Nie były one wybitne, jednak nadrabiały przekazem i emocjami, jakie Kim chciał przekazać.
Gdy odcinek się skończył, Tae postanowił wygramolić się spod kołdry. Położył niedokończony ramyeon na szafkę nocną. Wstał i skierował się w stronę szafy.
Wciąż był ubrany w białą koszulę, która teraz była strasznie pognieciona. Dodatkowo miał na sobie czarne spodnie, które idealnie by pasowały na Jungkooka. Podkreślałyby jego umięśnione nogi, których Taehyung kiedyś strasznie mu zazdrościł. Na niego czarne jeansy były nieco za luźne w nogach, natomiast opinały się na brzuchu.
Mając sześciu mężczyzn u swojego boku ,od sześciu lat, zdołał się przyzwyczaić do ich różnicy nie tylko w charakterze - ale też w wyglądzie.
Na początku Taehyung mocno zazdrościł Jiminowi, gdy schudł, a jego mięśnie się uwydatniły. Był zły, gdy Jungkook przestał być małym chłopcem, nawet jeśli dzielił ich rok różnicy. Gguk w ciągu jednego roku przerósł Sugę-hyunga, który niegdyś tak bardzo drwił ze wzrostu maknae. Zrównał się z Taehyungiem.
Tae przestał być zazdrosny i porównywać się do innych członków zespołu dopiero po pięciu latach od debiutu. Stwierdził, że po prostu dojrzał do akceptacji samego siebie. Utwierdził się w przekonaniu, że tylko traci czas, myśląc o tym, jak świetnie by wyglądał, gdyby miał więcej mięśni.
Mimo tego, że nie miał sześciopaka, fanki go kochały. Tak samo reagowały na każdym koncercie, gdy przez przypadek Tae pokazał więcej ciała, jak i wtedy, gdy Jimin lub Jungkook to robili. To było kochane.
Taehyung przebrał się w luźne dresy i bluzę -  zwykłą, bawełnianą (może nie taką zwykłą, bo z Gucci). Lubił nosić taki look, było mu wygodnie, nic nie uwierało, nic nie przylegało. Zmierzchwił włosy, które na aktualną chwilę były brązowe. Lubił też nieułożone kosmyki, a szczególnie wtedy jak opadały mu na czoło i Jungkook bezskutecznie je poprawiał.
Odszedł od lustra i skierował się w stronę niewielkiego biurka, gdzie znajdował się jego zeszyt w kotki. Zazwyczaj w nim pisał swoje przemyślenia, wiersze czy piosenki. Niekiedy używał takich metafor, że nikt nie domyśliłby się, o co właściwie mu chodziło. Jednakże wystarczyło Tae to, że sam wiedział co miał na myśli.
Dopisał kilka wersów do wiersza, który pisał od kilku dni. Dotyczył on przyjaźni, relacji z hyungami i Jungkookiem. Nie uważał, iż było to najlepsze, co dotychczas napisał. Mimo to kontynował pisanie, zamiast wyrzucić kartkę do śmieci.
Nagle Tae usłyszał hałas. Coś spadło w jego pokoju. Odwrócił się na krześle, a oczom ukazał mu się Suga, który podnosił kubeczek z ramyounem.
- O, Yoongi-hyung - przywitał się Taehyung - Co tam?
- Zazwyczaj to Namjoon coś niszczy - mruknął pod nosem Suga, gdy pozbierał makaron - Chciałem sprawdzić jak się masz, Tae - spojrzał na bruneta Min i uśmiechnął się lekko.
- Wszystko okej - odparł Taehyung.
- Nie powinieneś iść spać? - spytał Yoongi - Co robisz tak późno?
- A która jest? - odpowiedział pytaniem Kim.
- Druga w nocy.
- Przepraszam, Yoongi-hyung. Straciłem poczucie czasu.
- Leć spać, młody - pożegnał się Min i po chwili pokój ogarnęła całkowita cisza.
Została ona jednak przerwana krótkim dzwonkiem, jaki rozległ się z telefonu Taehyunga. Brunet od razu zobaczył, kto do niego napisał. Jego oczy zaświeciły się, gdy ujrzał, że nadawcą wiadomości jest jego kochany Maknae.
- Hyung, śpij dobrze - odczytał na głos tekst. Jego serce zaczęło bić nieco szybciej i poczuł przyjemne motylki w brzuchu.
Szybko odpisał na wiadomość. Życzył chłopakowi dobranoc i dobrego dnia, który mógł spędzić w towarzystwie rodziny.

„тwιnĸle тwιnĸle lιттle ѕтar" | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz