chapter 6: leave me

273 18 31
                                    

- Musimy chyba porozmawiać, Jimin-ssi.

Te słowa rozbrzmiewały w uszach Jimina. Yoongi go przyłapał, widział jak się objada, widział jak wymiotuje. Na pewno go wyśmieje. Powie innym, a oni będą go uważać za niestabilnego psychicznie chłopca. Za chłopca, który znowu wymyśla z jedzeniem.
- Wymiotowałeś? - spytał czule Suga i podrapał się po głowie. W zębach trzymał niezapalonego papierosa.
- Źle się czuje. Może to przez stres - skłamał Jimin, mając nadzieję, że wyplątał się z całej sytuacji. Min tylko skinął lekko głową w odpowiedzi.
- Weź jakieś leki, powinny być w apteczce. Jakby coś się działo, zawiozę cię do szpitala, młody.
- Dziękuję, hyung za troskę - bąknął Park.
- Jimin? - zatrzymał go Yoongi. - Nie mów im, dobrze? - po czym machnął mu papierosem przed nosem. Jimin doskonale zrozumiał o co chodzi, a dla własnego bezpieczeństwa, wolał nic nie zdradzać.

Jimin jeszcze nigdy nie poczuł takiej ulgi. Kamień spadł mu z serca, a jego tajemnica pozostała nieznana.

Min Yoongi siedział zamknięty w pokoju, z paczką papierosów u boku. Nie zostało mu już wiele w opakowaniu, jednak nie zamierzał oszczędzać. Ani na fajkach, ani na płucach.
Miał tylko nadzieję, że Jimin nie wygada się Namjoonowi, który zdecydowanie był przeciwko paleniu. Nienawidził zapachu dymu papierosowego, na każdej imprezie, gdy palili, on stał z boku i patrzył na nich spode łba.
Wolał, aby jego przyjaciel nie wiedział, że pali. Szczególnie, że robił to w pokoju, szlugi są rakotwórcze, a wystarczył im już jeden, który będzie musiał iść pod noże w celu usunięcia nowotworu.
Ostatni, obiecał sobie. Obiecał, że pozostałe trzy papierosy, które zostały w paczce, pójdą do kosza.
Min Yoongi był słaby w dotrzymywaniu słowa.

Jin, jako najstarszy ze wszystkich czuł pewną odpowiedzialność wobec chłopców.
Może to dlatego wparował do pokoju Min Yoongiego, gdy tylko poczuł zapach dymu, rozchodzącego się po całym dormie.
- Cholera, ale żeby w pokoju? - spytał Kim, gdy tylko ujrzał Sugę z papierosem w palcach. Zamknął drzwi do jego sypialni i usiadł na obrotowym krześle przy biurku.
- Co ty robisz? - bąknął Yoongi, gdy Jin ciągle patrzył się na niego przenikliwym wzrokiem.
- Jak ci przeszkadza to, że patrzę jak się trujesz i prosisz się o nowotwór, to może skończ w końcu tego przeklętego papierosa! - krzyknął hyung, mając gdzieś czy pozostali go usłyszą.
Jak na zawołanie, Yoongi wzruszył ramionami i zgasił niedopałek o puszkę jakiegoś napoju.
- Wyjdź z mojego pokoju - rozkazał Min. Mówił całkowicie poważnie, a ostatnią rzeczą, którą chciał ujrzeć był właśnie Seokjin.
- I tak miałem się zbierać, by tego nie wdychać. Wywietrz tu. Niech jeszcze raz cię zobaczę z fajką, to wołam Namjoona - wstał z krzesła, a następnie skierował się do wyjścia.

Wystarczyło Yoongiemu pogrozić Namjoonem, by skutecznie odepchnąć go od papierosów. Nie chciał krzywdzić tego dzieciaka, który i tak miał za zadanie ogarnąć szóstkę czasem niedojrzałych, ale jakże przystojnych oraz urokliwych idoli.
Szczególnie, że jeden z tych dzieciaków musiał przejść poważną operację, która miała zaważyć na jego życiu.

Taehyung zadeklarował, że na czas bliżej nieokreślony przenosi się do pokoju Jungkooka, by móc stale mieć na niego oko.
Jeon był jego małą-dużą gwiazdką i nie mógł pozwolić, żeby kiedykolwiek miała ona choć na chwilę zgasnąć.

Wparował z małą walizką pełną ubrań, tłumacząc się, że czasem nie chce mu się wychodzić do pokoju i szukać ciuchów na zmianę. A ubrania Jungkooka byłyby na niego o wiele za duże, bowiem ich sylwetki różniły się diametralnie, mimo podobnego wzrostu.

Nagła zmiana pokoju nie wzbudziła wobec pozostałych żadnych podejrzeń ani tym bardziej zbędnego niepokoju.
Jungkook był wręcz przeszczęśliwy, bowiem nocne rozmowy z przyjacielem były dla niego najlepszą dobranocką. Nie dlatego, że były nudne, o nie. Głos Taehyunga działał na Gguka jak najlepsze lekarstwo, najlepsza kołysanka. Wprawiał go w hipnozę, z której nie dało się wyjść. Przy nim wszelkie zmartwienia, jakie się ostatnio zdążyły namnożyć, nagle znikały, a w uszach miał tylko przenikliwy ton, jakim się do niego zwracał starszy.

„тwιnĸle тwιnĸle lιттle ѕтar" | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz