Rozdział pierwszy: Zielona Zjawa

268 21 0
                                    

  - Zatrzymać tego chłopaka!
Przez tłum przedzierała się straż, która niezdarnie szukała młodzieńca wśród tłumu gapiów.

- Wy nieudacznicy, jak mógł wam uciec?! Macie mi go przyprowadzić!

  Ludzie przechadzający się ulicami miasta patrzyli uważnie na  komendanta, który krzyczał w stronę swoich podwładnych.
 
  Wszystko to bacznie obserwował chłopiec, siedzący na dachu pobliskiego domu. Patrzył na zdezorientowanych przechodniów, którzy próbowali uniknąć rozmowy z rozwścieczonym komendantem. 

- Ojj, Feng. Nigdy mnie nie złapiesz. - zaśmiał się nastolatek. - Jestem zbyt sprytny, jak na ciebie.

- Tam jest! - chłopak usłyszał donośny głos jednego ze strażników. Natychmiast zaczął uciekać. 

  Nastolatek zeskoczył z budynku i biegł między tłumem zszokowanych ludzi. Śmiał się głośno, a komendant gonił go jeszcze bardziej niezdarnie, niż wcześniej. Jednak nie zajęło mu to długo, bo stracił chłopaka z oczu. Uciekinier tym czasem znów siedział na pobliskim dachu i ponownie śmiał się ze starszego mężczyzny. Widział, jak komendant odchodzi w przeciwną stronę, zdruzgotany i zrezygnowany. 

  - Pora wracać do domu, Ishi będzie się martwić. You, gdzie jesteś? - krzyknął chłopak, a chwilę później na jego ramieniu usiadła mała, ognista fretka. Zwierzę przytuliło się do swojego właściciela i zamruczało cicho.

- Co byś chciał, Mały? Jedzenie dopiero w domu, na nic mnie nie namówisz!

  Nastolatek zaczął iść w stronę domu. Mijał ludzi pochłoniętych handlem, zajętych rozmowami, czy zwykłych turystów, którzy z zachwytem oglądali słynne Ba Sing Sei.

- Wiesz co, przyjacielu? Nigdy nie wiedziałem, co jest w tym mieście tak wyjątkowego, że ludzie zjeżdżają się tu tłumami? Interesuje ich mur? Jak myślisz? - chłopak uśmiechnął się do fretki, która w odpowiedzi przekręciła głowę w prawo. - Jak my się świetnie rozumiemy, You.

  Zbliżał się wieczór i większość ludzi zbierała się na głównym placu wyższego pierścienia. Młodzieniec wyszedł przez bramę oddzielającą tę część miasta od pierścienia handlowego. Skręcił w pobliską, ciemną uliczkę i znalazł się w ślepym zaułku. 

- No dobra You, pora na troszkę magii... - chłopak rozciągnął ręce i stanął stabilnie na nogach. Wykonał kilka szybkich, ale rozważnych ruchów i otworzył tajemny korytarz prowadzący w głąb ziemii. - Chodź, przyjacielu. Ishi na pewno bardzo się martwi.

  Nastolatek wskoczył to tunelu i zamknął za sobą wejście. 

- Przydałoby się trochę światła. Muszę wykombinować jakieś latarnie. 

  Nie minęło wiele czasu, a chłopak doszedł do dużego, jasnego pomieszenia, wyłożonego drewnem. Na środku pokoju siedziała młoda dziewczyna.

- Hej Ishi! Wróciliśmy! - przywitał się i usiadł obok niej. - Jak tam?

- Gdzie byłeś, Aarde? - spytała obojętnie, nie spoglądając na siedzącego obok niej chłopaka.

- W mieście, wyższy pierścień. Sprawdzałem, jak się mają nasi współobywatele.

- Tak? Więc co to jest?! - dziewczyna wyciągnęła z kieszeni spódnicy kartkę i podała ją bratu. - Czytaj i wyjaśniaj! Czekam.

  Chłopak chwycił papier i przeczytał: 

Poszukiwany! ZIELONA ZJAWA, wygląd: młody mężczyzna w biało-zielonej masce. Za złapanie i przyprowadzenie go do komendanta straży duża nagroda! 

- Skąd ty to... wzięłaś? - spytał zdezorientowany chłopak.

- Wszędzie, gdzie tylko nie pójdę, leżą ulotki z twoją twarzą! Nazwali cię Zieloną Zjawą! Jak mogłeś do tego doprowadzić?!

- Siostra, uspokój się... przecież ludzie nie wiedzą, że to ja.

- Jesteś nieodpowiedzialny! Jaki z ciebie awatar, co? Skoro bawisz się w buntownika! 

- Ishi, przestań, przecież wiesz, że...

- Że co?! - krzyknęła dziewczyna. - Przeszkadza ci, że to ty jesteś awatarem? Aarde, na prawdę chciałabym, żebym to ja była Wybraną, a nie ty! Poszczęściło się starszemu!

- Proszę przestań!

- Bo co?! Użyjesz magii i mnie zaatakujesz, jak wtedy, gdy odebrali nam tatę?!

  Chłopak spojrzał na siostrę. Przed oczami miał ten sam obraz, który powtarzał się od 11 lat. Kilku żołnierzy, krzyk Ishi, łzy matki, przerażony ojciec. Zabrali go i uwięzili. Rodzeństwo już nigdy go nie zobaczyło, nie wiedzieli nawet, gdzie jest, nie było mowy o ucieczce. Matka nigdy nie powiedziała dzieciom, za co zabrano ich ojca. Kilka tygodni po jego odejściu, kobieta zmarła i rodzeństwo było zdane na siebie.

- Pamiętasz, kiedy... kiedy szukali nas żołnierze i... i chcieli nas oddać jakiejś rodzinie w Południowym Plemieniu Wody? - po policzkach Ishi spływały pojedyncze łzy. - Pamiętasz, jaki byłeś przestraszony?... J-jak wszedłeś w ten cały stan awatara i...

- I ich zabiłem. - dokończył chłopak. - Tak, doskonale pamiętam. Obiecuję, że już nigdy tego nie zrobię...

- A jeśli będziesz musiał? Aarde, jeśli mnie zabiorą, co zrobisz? - dopytywała go drżącym głosem.

- Wtedy cię uratuję i znów uciekniemy. Na pewno...

  Chłopak przytulił młodszą siostrę, która wtuliła się w niego równie mocno. Wspomnienia wróciły i były bardziej bolesne, niż dotychczas. Na ramieniu dziewczyny przysiadł You, który bacznie przyglądał się kłótni nastolatków.

- Widzisz? Nawet You twierdzi, że będzie dobrze. - Aarde wytarł łzę z policzka dziewczyny. - Nie matrw się. Niezależnie od tego, jak duże będzie zagrożenie, ja zawsze cię obronię.

Avatar: Legenda Aarde || Księga Pierwsza: PowietrzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz