13

5K 227 58
                                    

Po nocnej wizycie zostało tylko otwarte okno i odciski wojskowych butów na podłodze, które dobiły właścicielkę mieszkania do szału.

Od tego spotkania minął tydzień. Dziewczyna zgodziła się na propozycję Bannera. Tego dnia miała przejść przeszczep szpiku jak i wstrzykiwanie jakiś dziwnych znanych tylko Bruce'owi substancji. Cholernie się bała. Mogła się nie obudzić. Ale warto zaryzykować. Stark dał jej wolne na calutki tydzień, aby się nie przemęczała. Niestety Bucky ani razu się już nie pojawił.

Przed wyjściem spojrzała na swoje mieszkanie, być może ostatni raz i zamknęła je. Zbiegła szybko po schodach ściskając nerwowo plecak. Na dole czekał na nią Steve. Szeroko uśmiechnęła się i wsiadła do niebieskiego garbusa.
-Dzień dobry, Steve. Ładne auto - zapięła pasy i obróciła się w stronę mężczyzny.
-Cześć - blondyn odwzajemnił uśmiech i odpialił samochód - gotowa?
Elena westchnęła i przełożyła plecak na kolana.
-Bardziej nie będę...
Ruszyli w stronę Stark Tower.
-Wszystko będzie dobrze...zobaczysz.... - zapewnił ją.
-Jeszcze cię przerosne - dziewczyna zaśmiała się i wyjrzała przez okno.

Droga minęła im szybko. Aż za szybko. Gdy znaleźli się pod wieżowcem wzięła plecak i wysiadła. Steve spojrzał na nią karcąco i zabrał jej bagaż. Windą udali się na piętro szpitalne. Owszem jest takie, prawdopodobnie Tony'emu zabrakło pomysłów na zagospodarowanie. Zresztą było przydatne. Elena niepewnie wkroczyła na sale. Czuła, jak kropelki potu spływają jej po czole. Opanowywał ją coraz większy stres.
-Do zobaczenia - Steve uśmiechnął się przytulając ją. Zostawił ją w rękach Bannera i kobiety, która przedstawiła jej się jako doktor Cho.

Po przygotowaniu się do operacji położyła się na metalowym stole. Ręce zaczęły jej drżeć. Co jak już nikogo z nich więcej nie zobaczy? Czy jak będzie umierać coś poczuje? Wątpliwe, będzie przecież spać. Ale może coś ujrzy? To światełko w tunelu, jak w scenariuszu jakiegoś filmu. A może po prostu zamknie oczy i pach! Nic, pustka. Będzie dryfować w ciemności, nieświadoma tego co się stało.

Doktor Cho podeszła do niej podłączając kroplówkę.
-Postaramy się dać z siebie wszystko. Zaraz podamy ci narkozę.
-Trzymaj się - Bruce pokrzepiająco poklepał ją po ramieniu uśmiechając się. Azjatka przyłożyła do jej twarzy dziwną maskę.
-Policz do dziesięciu - Banner podszedł do jakiegoś ekranu monitorującego jej parametry życiowe. Dziewczyna zaczęła liczyć. Raz...dwa...trzy... Cztery...  Powieki jej ciążyły, a ona sama odpłynęła do krainy snu.

Rozejrzała się wokół z zachwytem. Stała na tęczowym moście prowadzącym do ogromnego pałacu ze złota. Spojrzała za siebie. Ciemnoskóry mężczyzna o złotych oczach, odziany w zbroję kiwnął w jej stronę głową. Dziewczyna niepewnie dygnęła i ponownie zwróciła się w stronę majestatycznej budowli.

Lecz jej uwagę zwróciła pewna postać. Mianowicie brunet o jasnej cerze, wyraźnych kościach policzkowych i błyszczących zielenią oczach.
-Loki? - spytała nie wierząc, że to naprawdę on. Miał siedzieć w więzieniu, w swoim magicznym, boskim świecie.
Mężczyzna uniósł brew i popatrzył na nią z wyższością.
-Kogo moje oczy widzą...niewyrośnięta midgardka - rzekł obojętnym tonem. Po chwili jednak kąciki jego ust uniosły się. Rozłożył ramiona w stronę Eleny, która uściskała go mocno - Witaj w Asgardzie.
-Nie powinieneś być w celi? W ogóle co ja tu robię? - zmarszczyła brwi.
-To nie do końca to o czym myślisz... Tak jakby jesteś tutaj tylko umysłem. Chciałeś cię czymś zająć - wzruszył ramionami  poprowadząc ją w stronę bramy.
-O mój Boże - mruknęła z podziwem oglądając gwiazdy świecące na niebie.
-I otóż to - Loki zabrał ją do ogrodu. Rosło tam tyle pięknych roślin...

Dziewczyna pierwszy raz widziała takie kwiaty do tego w każdym chyba możliwym kolorze. Mimo że był prawdopodobnie starannie pielęgnowany, sprawiał wrażenie tajemniczego, dzikiego. Bóg usiadł na trawie i gestem zachęcił Elenę do tego samego.
-Nie wierzę... Paskuda oprowadza mnie po swoim domku - zaśmiała się wdychając cudowny zapach kwiatów.
-Nie przyzwyczajaj się - przewrócił oczami - jak myślisz, dadzą radę?
-Nie wiem - mruknęła nie chcąc zbytnio poruszać tego tematu. Świadomość, iż w każdej chwili wszystko może legnąć w gruzach, coś okropnego - tutaj się wychowałeś?
-Ta...

Dziewczyna zagryzła wargę. Ma świetną okazje coś z niego wyciągnąć.
-Dlaczego Midgard?
Loki westchnął i rozmasował kark.
-Ech... Może zaczne od początku... - zamyślił się chwilę.
-Jak wiesz, Thor jest moim bratem... - zaczął - na szczęście nie biologicznym. Zostałam znaleziony na Jotunheimie, krainie Lodowych Olbrzymów. Odyn zabrał mnie jako karte przetargową do pokoju z moim ojcem, Laufey'em. Gdy się o tym dowiedziałem, byłeś wściekły i załamany. Pragnąłem zemsty. Zesłałem Niszczyciela na Midgard, aby zabił Thora. Jakimś cudem przeżył, wrócił tu i zniszczył Bifrost.
Już miała coś powiedzieć, lecz on rzucił jej groźne spojrzenie.
-Nie przerywaj mi -warknął - spadlibyśmy, gdyby nie Odyn. Wtedy uświadomiłem sobie, że nie ważne co dla niego zrobię. I tak będę tym drugim. Wyrzutkiem, potworem... Puściłem trzon włóczni i spadłem w otchłań. Zawarłem sojusz z Thanosem. Dał mi berło oraz armie Chitauri. W zamian za Tesseract mogłem dostać władzę na Midgardzie. Być tam szanowanym przez robaki, nic nie znaczące istoty... Posiadać to, co obiecywano mi w dzieciństwie.

Dziewczyna nie wiedziała kim byli Chitauri czy Thanos. Ale zrobiło jej się żal Lokiego. To nie jego wina, że zabrano go z Jotunheimu.
Opowiedział jej również o Asgardzie. Jak się okazało, Ciemnoskóry mężczyzna to Heimdall, strażnik Bifrostu. Magia nauczyła go Frigga, matka Thora. Połowy informacji nie zdążyła nawet zakodować. Historie z jego dzieciństwa, gdy na każdym kroku dokuczał Thorowi urzekły ją. Aczkolwiek powstrzymywała się od komentarzy, to niezbyt bezpieczne przy Lokim.

W pewnym momencie Asgardczyk przerwał i spojrzał na Elenę. W jego oczach dostrzegła iskierki strachu.
-Coś się stało? - dziewczyna zerknęła na niego zaniepokojona.
-Musimy kończyć - poderwał się z ziemi i złapał ją za rękę. Po chwili znajdowali się na moście. Elena zamrugała zdezorientowana. Nagle poczuła się o wiele gorzej niż przed chwilą. Robiło jej się ciemno przed oczami. Brunet potrząsnął nią lekko.
-Nie zasypiaj, dasz radę - wziął ją na ręce i wniósł do ogromnej kopuły.
Położył ją na podłodze i kucnął przy niej. Widziała zieloną poświatę otaczającą jej ciało.

Po, jak jej się wydawało, jakiś 5 minutach wszystko wróciło do normy. Dziewczyna usiadła przeczesując palcami włosy.
-Dziękuję... - szepnęła.
-Nie ma za co - Loki uśmiechnął się lekko - na ciebie już czas, do zobaczenia.
Elena odwzajemniła uśmiech. Poczuła jak upada pod wpływem ogarniającej ją senności.

~~~~~~~~
Wowow aż 200 wyświetleń. Dziękuję za wszystkie gwiazdki, to naprawdę motywuje 💪💕💖 Miałam w planach podzielić ten rozdział na dwie części, ale myślę, że tak jest lepiej.
A tak z innej beczki... Ten moment kiedy mentol zawarty w miętowym szamponie wypala ci gałki oczne... Nie polecam xdddddddd

Skowronek || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz