29

4K 203 54
                                    

Sprzątneła już wszystkie pomieszczenia Stark Tower. Była wykończona. Mamut pozostawiłby mniej brudu. Nawet treningi z Natashą to nic w porównaniu z tym.

Sennie poruszała mopem po czystej podłodze ledwo kontaktując. Nagle poczuła klepnięcie w tyłek. Podskoczyła oblewając się rumieńcem. Stark przeszedł obok niej śmiejąc się.
-Nie śpij, młoda - nalał sobie do szklanki whisky.
Dziewczyna odłożyła mopa i usiadła przy barku.
-Nogi mi odpadają - westchnęła opierając głowę na dłoni.
-Szkockiej? - Tony podsunął jej szklankę, lecz ta pokręciła głową - Co u wujka?

Chwilę zastanawiała się nad jego pytaniem, lecz po chwili zrozumiała. Oficjalnie była przecież u wujka.
-Jest inwalidą. Trochę ciężko, ale daje radę.
-Słuchaj El... Już niedługo skończysz szkolenia... Może jakaś impreza? - spytał biorąc łyk alkoholu.
-Czy ja wiem... Nie jestem za dobra w byciu centrum uwagi, jak ty - odparła niepewnie.
Stark machnął ręką pochylając się w jej stronę.
-Ale zasługujesz - powiedział - świat powinien wiedzieć, że chodzi po nim taka osoba.
Dziewczyna uśmiechnęła się i wstała.
-Ja już pójdę... Wujek się pewnie niecierpliwi - zaśmiała się cicho wyobrażając sobie Bucky'ego w roli jej wujka.
-Za tydzień twoja pierwsza misja - rzucił na pożegnanie puszczając jej oczko.

Elena zatrzymała się zaskoczona.
-Ale... - jąknęła, lecz Tony jej przerwał.
-Jesteś już wyszkolona, więc cię zabieramy. Powiedz wujkowi.
Uśmiechnęła się szeroko.
-Dziękuję... - szepnęła i wyszła. Dzięki taksówce nie musiała się przynajmniej włóczyć po mieście.
A sądząc po jej wyglądzie i ruchach, usnęłaby w 1/3 drogi do mieszkania Steve'a. Cudem było to, że była w stanie przypomnieć sobie jego adres.

Gdy samochód dojechał, zapłaciła kierowcy i wysiadła. Powoli doczołgała się po schodach do odpowiedniego mieszkania i weszła do środka. Zdjęła buty i już miała zapalić światło, gdy ktoś przygwoździł ją do ściany. Otworzyła szerzej oczy próbując się wydostać.

Mężczyzna złapał ją za szyję i zacisnął palce odcinając jej dopływ powietrza. nie miała siły walczyć. Akurat wtedy, kiedy jakiś koleś miażdży jej tchawicę. Miała mroczki w oczach. Chciała się odezwać, ale siła nacisku jej nie pozwalała. Dziewczyna próbowała odepchnąć rękę, ale ona ani drgnęła. Do tego taka twarda...zaraz, zaraz... 

Twarda... Zimna... Bucky! Ostatkiem sił sięgnęła do włączynika i zapaliła światło. Oślepiony nagłym blaskiem brunet puścił ją sycząc cicho. Elena wciągnęła łapczywie powietrze.

-To tylko ja... - wychrypiała pocierając
obolałe miejsce.

Ten spojrzał na nią zaskoczony. Jego wzrok zatrzymał się na jej szyi, która miała na sobie siny odcisk metalowej dłoni.
Widząc jego przerażony wzrok próbowała podejść, lecz James odsunął się.
-Nic się nie stało...
-Mogłem cię zabić... - wyszeptał łamiącym się głosem.

Jego oddech przyspieszył. Znowu zawiódł. Kiedy już myślał, że będzie dobrze, on wszystko zepsuł. Będzie się go bała. Tak jak reszta. Już na zawsze będzie mordercą.
-Jimmy... - powoli zbliżyła się i ostrożnie przyciągnęła do siebie - spokojnie... Oddychaj...

Brunet wtulił twarz w jej klatkę piersiową. Elena delikatnie gładziła go po włosach i milcząc. Po chwili poczuła na koszulce coś mokrego. Mężczyzna płakał.  Dziewczyna oparła policzek na czubku jego głowy pozwalając mu wylać z siebie emocje.
-Poczekaj... - szepnęła i poszła do kuchni. Wróciła z dwoma kubkami gorącego mleka z miodem.

Usiadła na fotelu i gestem zachęciła go, aby uczynił to samo. Bucky jednak klęknął na kolanach przy niej i wtulił się w jej nogi. Elena podała mu parujący napój.
-Napij się... Będzie ci lepiej... - rozmasowała mu zdrowe ramię i uśmiechnęła się pocieszająco.

Barnes wypił mleko i wrócił do poprzedniej pozycji pocierając jej kolana.
-Przepraszam... - wyszeptał zachrypniętym głosem, który bardzo jej się spodobał. Jak można tak cudownie brzmieć mając chrype?
Zaczęła nucić jakąś spokojną piosenkę splatając palce z jego.

Skowronek || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz