16

4.7K 226 1
                                    

Mężczyzna podawał Elenie dziwne substancje. Obserwował reakcję jej ciała, następnie zapisywał w dokumentach. Dziewczyna leżała przypięta do metalowego stołu. Jej krzyki tłumił skórzany pas zakrywający usta.

Dyszała wykończona napawając się chwilą odpoczynku. Nie miała pojęcia czy jest dzień, czy noc. Czuła ból w każdym napiętym mięśniu. Już dawno straciła siłę na ucieczke.
-Jesteś za słaba... Ale może po tym... - wziął do ręki kolejną strzykawkę i wbił w szyję.
Elena czuła, jak po jej ciele rozchodzi się palący ból. Jej ciało zaczęło drżeć. Krzyczała i wiła się próbując poluźnić choć trochę wżynające się rzemienie. Z jej oczu popłynęły łzy.

Gdy serum osłabło, co według Eleny trwało wieczność doktor podszedł do niej i odpiął pasy. Mruknął coś po rosyjsku do żołnierza stojącego przy drzwiach. Ten zmusił ją do wstania i pociągnął za ramię w stronę wyjścia. Dziewczyna upadła nie mając czucia w nogach. Mężczyzna przeklnął w niezrozumiałym dla niej języku i szarpiąc za włosy wyprowadził ją z pomieszczenia. Wlókł ją korytarzem, aż doszli do pancernych drzwi. Wpisał kod i wrzucił dziewczynę do środka.

Elena nie miała siły się podnieść. Mokry i zgrzany policzek przycisnęła do chłodnej podłogi chcąc trochę ulżyć nieprzyjemnemu pieczeniu skóry. Zamknęła oczy zatracając się w ciszy. Czy kiedykolwiek Avengersi ją uratują? Jak w ogóle tego dożyje... Zresztą pewnie znajdą o wiele lepszą osobę do szkoleń, a sprzątać sami potrafią. Chociaż nie, w to ostatnie wątpiła. Ta banda bohaterów w jeden dzień potrafi zrobić z salonu pobojowisko. Nie mówiąc już o tym, iż Stark miewał swoje dni, gdy sprowadzał pół Nowego Jorku do wieży, a alkohol towarzyszył mu do rana. Uśmiechnęła się lekko. Pomyślała o bransoletce. Loki! Mógłby powiadomić Thora! Pocierała nadgarstki w poszukiwaniu węża. No tak, przed operacją musiała ją zdjąć. Westchnęła zrezygnowana.

Nagle usłyszała zbliżające się do niej ciche kroki. Otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się. Wokół było okropnie ciemno. Jedynie małe okienko zapewne z kuloodporną szybą wpuszczało słabe światło księżyca. Zmarszczyła brwi i spięła się gotowa do obrony. Poczuła na ramieniu zimny metal. Pisnęła i uderzyła pięścią przed siebie, lecz osoba zablokowała cios trochę zbyt mocno zaciskając jej dłoń. Uniosła wzrok i zamarła widząc kilka centymetrów przed swoją twarzą wyprane z emocji, błękitne tęczówki.
-O matko, wybacz... - szepnęła ochrypłym głosem i przełknęła ślinę. Co, jak go zdenerwowała? Nie ma to jak przyspieszyć sobie pogrzeb.

Bucky wpatrywał się w jej oczy z kamiennym wyrazem twarzy. Lekko się odsunęła od niego, ale mężczyzna w końcu wstał, podniósł ją i położył na pryczy. Dziewczyna syknęła z bólu, gdy jego dłonie zetknęły się z jej obolałym ciałem. Niedbale przykrył ją kocem, w sumie to bardziej na oślep rzucił na nią stary koc i usiadł naprzeciw. Elena zaskoczona owinęła się nakryciem.
-Dziękuję... - wychrypiała - a co z tobą?
-Prześpię się obok - mruknął obojętnym głosem. Stał się teraz... Ostrzejszy? Bardziej ochrypły niż zwykle? Tak jej się przynajmniej wydawało.
-Dobranoc - uśmiechnęła się do niego ciepło. Nie potrafiła go winić za to, że ją tu sprowadził. On nie zrobił jej żadnej krzywdy. Jeszcze. Jakby jednak ją zabił najwyżej aniołowie będą jej wypominać to, że tak łatwo wybacza ludziom.  

Obudził ją krzyk. Usiadła i przetarła oczy czując, że jej ciało minimalnie wypoczęło. Spojrzała na podłogę. Bucky wiercił się niespokojnie, a po jego czole spływały krople potu. Marszczył brwi i krzywił się mamrocząc coś pod nosem.

Zaniepokojona dziewczyna wstała i niepewnie podeszła do mężczyzny. Z jego ust znowu wydobył się krzyk. Zaczął wymachiwać metalową ręką, jakby próbował kogoś uderzyć.
-Bucky...-szepnęła delikatnie szturchając go stopą, ale to tylko pogorszyło sprawę. Potrząsnęła nim, mimo to Zimowy Żołnierz nadal miał zamknięte oczy.
-Odejdź! Nie zrobię tego! - krzyknął i odwrócił się gwałtownie na drugi bok.

Elena zastanowiła się chwilę. Gdy ona miała koszmary w dzieciństwie, nuciła sobie  piosenki, które wpadły jej tego dnia podczas śniadanie przy radiu w ucho . Albo rysowała, ale to w tej sytuacji niezbyt możliwe.
Kucnęła przy przy brunecie i zaczęła cicho śpiewać kołysanke. Wydawało jej się to zabawne, że uspokaja zabójcę piosenką dla niemowlaków. Aczkolwiek widocznie poskutkowało, gdyż Barnes po czasie uspokoił się.

Elena położyła się obok i odgarnęła mu włosy z twarzy. Nie przerywając nucenia głaskała go po głowie, aż całkowicie się nie rozluźnił. Przytuliła go i delikatnie pocałowała w czoło. Już miała wstać, lecz Bucky wtulił się w nią jak małe dziecko i dalej pochrapywał. Dziewczyna uśmiechnęła się. Już nie zasnęła, do rana wpatrywała się raz w sufit, a raz w Zimowego Żołnierza

Skowronek || Avengers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz