O tym jak mój kumpel zmienił się w kozę

41 7 2
                                    

  Siedziałam wyprężona jak struna i patrzyłam bezmyślnie w okno, które wychodziło na płonący zachodzącym słońcem ogród. Popołudniowe promienie lizały blat mahoniowego biurka. Przez uchylony lufcik wpadała do pokoju miodowa woń kwitnących lip. Na białej kartce listowego papieru pomarańczowe ogniki kreśliły tajemne znaki. Nie miałam pojęcia jak zacząć pracę semestralną na angielski. Zostały mi dwa tygodnie szkoły. Dzisiaj tylko trzy razy wylądowałam u dyrektora jak tak dalej pójdzie to wylecę z kolejnej szkoły , nie chciałabym by Fiona moja  matka znowu musiała szukać mi nowej szkoły w sumie to trzecia w tym roku a dwudziesta w ciągu mojego życia , można by powiedzieć że żyje na walizkach. 

  Właśnie co do szkoły, nie jestem w niej za bardzo lubiana przez moje ADHD (dysleksji nie mam). Mam jednego najlepszego przyjaciela Daniela który jest w połowie niepełnosprawny podobno w dzieciństwie miał wypadek przez który teraz ma coś z nogami i chodzi o kulach.W sumie jednego mu zazdroszczę, nie musi ćwiczyć na WF.Jest on niewysokim blondynem z lekkim niewidocznym dla oka zarostem, gdyby nie kule mógł by być serio przystojnym futbolistom. Dzisiaj miał do mnie przyjść żeby pomóc mi z ta pracą.

Ale wątpię czy coś wymyśli czasami jest głupszy ode mnie. 

 Rodziców nie ma w domu. Edward mój ojciec jest biznesmenem,pracuje w dużej korporacji w NYC, a mama pracuje w szpitalu jako pielęgniarka dlatego często musi zarywać nocki aby pomóc pacjętą i lekarzom. Staram się jak mogę żeby jej pomóc , uczę się i próbuje nie wylatywać ze szkół ale ja nic nie poradzę że wokół mnie dzieją się dziwne rzeczy. Ostatnim razem myślałam że widziałam latającego demona ale to pewnie tylko moja wybujała wyobraźnia. 

Siedząc tak i wgapiając się bez sensu w pustą białą kartkę usłyszałam dzwonek do drzwi. Jako nie liczni nowojorczycy mieszkamy w domu a nie w bloku czy kamienicy. Mama lubi prowadzić ogród i pielęgnować rośliny. Wstałam od biurka i skierowałam się ku drzwiom. Po otwarciu ich naprzeciwko mnie stał mój przyjaciel. 

 - No witam piękną panią, gotowa na naukę? - Spytał z tym swoim irytującym uśmieszkiem 

- Ani trochę , wolała bym przebiec cały Manhattan- Odparłam zmęczona ciągła nauką 

- Oj nie chciała byś uwierz mi nigdy nie wiadomo co może się czaić za rogiem tak dużego okręgu-  Powiedział z dziwnym wzrokiem

- Co napadnie mnie jakiś Minotaur?- Powiedziałam śmiejąc się , blondyn od zawsze miał świra na punkcie mitologicznych stworzeń i zawsze krzyczał na mnie za każdym razem kiedy  wspomniałam o jakimkolwiek stworzeniu związanym z kultem starożytnej Grecji. 

- Cicho siedź ! Nie mów tego głośno- Krzyknął wpychając mnie wgłąb mieszkania ,zatrzaskując za sobą drzwi.

 Wpadłam na pomysł jak go wkurzyć.

- O zły wielki Minotaurze jestem tutaj! Przyjdź i złap mnie - Śmiałam się w niebo głosy uciekając do pokoju. Chyba nigdy nie widziałam tak wkurzonego Daniela. 

 Chciał już coś powiedzieć kiedy nagle podłoga się zatrzęsła a lipa z ogrodu mamy przeleciała przez całą jego długość.Przerażona spojrzałam na mojego kumpla który w oczach tak jak ja miał przerażenie ale także i złość. -Czy ty zawsze musisz się mnie nie słuchać?!Prosiłem cię tyle razy żebyś nie wymawiała nazw mitologicznych stworzeń na głos! - Wydarł się na mnie tak jak jeszcze chyba nigdy do tej pory. 

-Daniel o co tutaj chodzi?! - Zapytam wpatrzona tępo w ogród na zewnątrz w którym rośliny latały na każdą możliwą stronę 

- Nie ma czasu, musimy uciekać!- Złapał mnie za dłoń uprzednio odrzucając swoje kule na bok -nie potrzebujesz ich?- Zapytałam w panice

- Nie ,były dla zmyłki a teraz chodź jeżeli chcesz przeżyć i chodź raz w życiu się mnie posłuchaj 

- O..Okey- Wydukałam 

W dosłownie ostatniej chwili wybiegliśmy z mieszkania ,bo wielki pół człowiek-pół byk własnie rozwalił szklane drzwi na taras i dziko wyjąc zaczął czegoś szukać lub kogoś. A jeżeli kogoś to pewnie mnie i blondyna. Byłam zbyt przerażona tym co działo się wokół mnie żeby zauważyć że wbiegliśmy w las na końcu ulicy przez co prawie potknęłam się o korzeń. 

- Adara musimy przyśpieszyć ! - Krzyknął biegnący przede mną..

- O mój Boże gdzie ty masz spodnie? i..i dlaczego masz kopyta?- Zapytałam zdezorientowana jeszcze bardziej niż byłam. 

- Jestem satyrem wiem trudno uwierzyć ale sama widzisz co się dzieje- Odpowiedział uśmiechając się krzywo - Wiem że nie lubisz biegać ale serio lepiej przyśpiesz- Przytaknęłam niepewnie  i zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam.

Wielki jak rozpoznałam Minotaur deptał nam po piętach.Daniel wciąż powtarzał że już blisko i że tam będę bezpieczna.Chciałam opaść już z sił kiedy nagle usłyszałam krzyk mojego przyjaciela, odwróciłam się szybko i ujrzałam kozłonoga w wielkiej ręce człowieko-byka.Nagle jakby wszelkie emocje które targały mną w tamtej chwili opuściły mnie a zastąpiły je nieznane mi dotąd uczucia. Nie byłam pewna jak to nazwać ale czułam że powinnam rzucić się na tego Minotaura i ratować przyjaciela. W jednej chwili potwór stał tam z wydzierającym się w jego łapie Danielem a w drugiej leżał na ziemi zdezorientowany , mój kumpel leżał pod drzewem nie wiedząc co się stało, w sumie sama nie wiedziałam , czułam w sobie moc i nie wiem dlaczego ale wiedziałam jak jej użyć. Pomyślałam o tym żeby Minotaur wypuścił satyra i nagle zadziała się magia, stało się to o czym pomyślałam.To było niesamowite. 

- Adara łap!- Daniel rzucił w moją stronę miecz który złapałam, pasował idealnie do mojej dłoni.

- Co ja mam z tym niby zrobić?! 

-Zabij tym Minotaura ! - Łatwo ci mówić , zabij Minotaura. Nigdy nawet mrówki nie zabiłam a co dopiero to wielkie coś- Szybko , teraz masz szanse jest ogłuszony!- Popatrzałam na miecz i wbiłam go w klatkę piersiową potwora a ten rozbłysnął w złotym świetle i rozpadł się w pył.

- Co się z nim stało? Nie powinien tu leżeć trup? - Zapytałam

- Trafił z  powrotem tam skąd przyszedł, do podziemia- Odparł jak gdyby nigdy nic- Wszystko z tobą w porządku ? Jesteś strasznie blada. 

Dopiero teraz zauważyłam jak słabo się czuje. Miecz wypadł mi z dłoni ,a ja sama zachwiałam się niebezpiecznie żeby zaraz potem upaść na ziemie i przywalić głową prosto w korzeń który wystawał z ziemi. Ostatnie co pamiętam to krzyk z oddali. Krzyk jakiejś dziewczyny wołającej imię mojego przyjaciela.

Dwa ŚwiatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz