IV

73 14 16
                                    

– Dobrze się uczysz? – ciągnął rozmowę Theo.

– Przeciętnie – odparłem lekko znudzony.

Przeciętnie to mało powiedziane. Miałem jedną z najwyższych średnich w szkole. W przeciwieństwie do innych chłopaków nauka nie sprawiała mi dużych trudności. Nadrabiałem natomiast swoim zachowaniem. Przynajmniej raz w miesiącu moja mama była wzywana do szkoły i nie chodziło o spotkania wywiadowcze. Po prostu często zdarzało mi się coś przeskrobać. Taki miałem charakter.

– To dobrze – stwierdził szczerze Theo – mama mi mówiła, że najważniejsze to się starać.

– Prawda.

Zapadła cisza. Słychać było tylko skrzypiący pod naszymi butami śnieg. Robiło się coraz zimniej. Zaciągnąłem oszroniony szalik na nos.

– Nie jest ci zimno? – zapytałem chłopczyka, który podskakiwał obok mnie.

– Nie – odparł.

– W plecaku mam koc, którym możesz się owinąć.

– Nie trzeba – Theo uśmiechnął się z dziecięcą szczerością, tak że przestałem się o niego martwić.

Ściemniało się coraz bardziej. Na szczęście doszlismy do zaśnieżonej drogi prowadzącej prosto do miasteczka. Po drodze przeszukiwałem napotykane co jakiś czas opuszczone samochody. Niestety nie znalazłem nic pożytecznego. Gdy razem z Theo doszliśmy do pierwszych zabudowań było już ciemno. Nagle chłopczyk rozpoczął trochę nietypową do okoliczności rozmowę.

– Ethy, masz dziewczynę?

Zaskoczyło mnie to pytanie. Prawie z nikim nie rozmawiałem o swoich uczuciach, tymbardziej z sześcioletnim chłopcem. Po prostu tego nie lubiłem. Teraz jednak stwierdziłem, że blondynkowi mogę się wyżalić.

– Miałem – odpowiedziałem.

– Czemu miałeś? – zapytał z dziecięcą ciekawością Theo.

– No wiesz... Posypało się wszystko.

– Szkoda. Jak ma na imię?

– Susan – odpowiedziałem, rozglądając się za dobrym miejscem do spędzenia nocy.

– Pewnie jest ładna?

Spojrzałem na chłopczyka, po czym się roześmiałem.

– Ty nie jesteś za mały na takie tematy? – zapytałem rozbawiony.

Theo wzruszył tylko rękami, po czym również się uśmiechnął.

– Jest najpiękniejsza – odpowiedziałem po chwili.

W jednym momencie wróciły do mnie wspomnienia - przyjemne, ale teraz bardzo odległe. Odważyłem się wrócić myślami. Zapragnąłem zamknąć oczy i przenieść się do wydarzeń z przeszłości, w których byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

– Chodź, wejdziemy tu – wskazałem po chwili opuszczony budynek, do którego mogliśmy dostać się do środka przez wybite w oknach szyby.

Jak się okazało był to dawny pensjonat. Od razu rozpocząłem poszukiwania jedzenia, odwlekając na chwilę swój powrót do przeszłości. Okazały się one trudne, bo wewnątrz było znacznie ciemniej niż na zewnątrz. Niestety szybko okazało się, że budynek doszczętnie zszabrowano. Gdy pogodziłem się z tą myślą, położyłem się obok chłopczyka, który już spał. Bardzo przypominał mi brata. Stwierdziłem, że Mike na pewno dogadałby się z Theo... Gdyby tylko żył.

Oparłem głowę na ugiętej ręcę i ułożyłem się na boku. Była to chyba najwygodniejsza pozycja do spania na twardej i zimnej posadzce, będąc przykrytym zesztywniałym od zimna kocem.

Alone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz