Ide przez ciemny park. Słychać nierównomierny stukot moich obcasów. Ledwo stawiam nogi, tak bardzo jest mi zimno. Czuję się jak porcelanowa lalka jeszcze jeden stuk i rozpadne się na kawałki. Z głowy kapie mi powoli ciemna maź. Kapie na ubrania, kapie na chodnik.
Chcę żeby już przestała kapać, chce już zapomnieć.