Sieben

306 35 2
                                    


Konkurs zakończył się można powiedzieć, że powodzeniem wszystkich Niemców. Andreas powoli wraca do normy co pokazują jego dwa dobre skoki i trzynaste miejsce. Markus i Stephan też mieli się czym pochwalić, w końcu zajęli odpowiednio dziewiąte i dziesiąte miejsce. Oczywiście znajdzie się dużo takich osób, którzy powiedzą, że mogli się bardziej postarać i stanąć nawet na podium. Fakt, ale po co chcieć za bardzo i przez to spieprzyć sprawę, kiedy można skoczyć dobrze i stabilnie? Dziewczyny z chłopakami już zdążyły wrócić do hotelu, kiedy ja cierpliwie od 10 minut czekałam aż Andreas skończy się przebierać. Nie mógł zrobić tego wcześniej, bo złapali go dziennikarze, a było mu głupio odmówić. Tym bardziej, że podczas poprzednich konkursów nie był zbytnio dla nich uprzejmy, albo po prostu ich unikał. 

- Mam nadzieję, że się nie gniewasz - podbiegł do mnie zdyszany i złapał delikatnie za rękę przez co się zarumieniłam 

-Przestań, gniewałabym się gdybyś mnie nie uprzedził - odpowiedziałam i poprawiłam wolną ręką, czapkę opadająca mi na oczy - Wiesz już gdzie pójdziemy na tą gorącą kawę czy jeszcze nie zdecydowałeś? - Dodałam kiedy znaleźliśmy się kawałek od terenu skoczni. 

- Byłem w Sapporo już parę razy, ale żadna inna kawiarnia niż ta do której cię zabieram, nie kupiła mojego serca - powiedział uśmiechając się szeroko, widocznie bardzo pewny siebie. 

-Zobaczymy jaki masz gust - zaśmiałam się i mocniej ścisnęłam jego dłoń, co odwzajemnił. 

Szliśmy w ciszy dopóki nie rzucił we mnie garścią śniegu i od razu odbiegł śmiejąc się głośno 

-Zginiesz marnie Wellinger - odpowiedziałam wycierając twarz ze śniegu, po czym zaczęłam go gonić. Musze przyznać, że bieganie w koturnach po słabo posypanym solą, chodniku to jak życie na krawędzi. Byłam tak skupiona na gonieniu chłopaka, że nawet nie zauważyłam kiedy nagle się zatrzymał, a ja na wpadłam z impetem na niego. Oboje staraliśmy się utrzymać równowagę, lecz na nic się to nie zdało i wylądowaliśmy w śniegu 

-To jest ta twoja zemsta? Próba utopienia mnie w śniegu?- Zaczął się śmiać za co oberwał w ramię

-Dokładnie chociaż dobrze, że nie pykło bo nie sądzę aby Twoje fanki ani Schuster byliby w stanie mi to wybaczyć - również się zaśmiałam wstając i podając rękę chłopakowi 

- Nic na to nie poradzę, że jestem taki gorący- parsknął, a ja tylko pokiwałam głową z niedowierzaniem. Komu jak komu ale jemu pewności siebie nie można odmówić. Wie na co go stać i czego jest warty, co świetnie wie jak wykorzystać w życiu. Spojrzałam na Andreasa, który bardzo zadowolony z siebie szedł, nucąc jakąś piosenkę zasłyszaną na skoczni. 

-Witam w  najlepszej kawiarni w Sapporo pod słońcem- powiedział kiedy oboje znaleźliśmy się w środku na prawdę klimatycznej kawiarni. Ściany i podłogi były obite drewnianymi deskami, pośrodku leżał puchaty duży dywan prawdopodobnie zrobiony z sierści jakiegoś zwierzęcia, a w powietrzu unosił się zapach świeżo parzonej kawy przy spokojnej muzyce. 

-Wow- zdołałam tylko tyle z siebie wydusić, bo naprawdę nie spodziewałam się takiego widoku, przynajmniej nie tutaj 

-Cieszę się, że ci się podoba. Pozwól, że zajmiesz miejsca a ja pójdę zamówić nam to co jest tu najlepsze - oznajmił widocznie zadowolony i oddalił się nie czekając na odpowiedź. Usiadłam przy stoliku blisko kominka, aby się ogrzać i w miarę wysuszyć, po czym skupiłam się na krajobrazie za oknem. Zaczął mocno sypać śnieg, przez co ludzie, zdawało się być, że rozpaczliwie próbowali znaleźć jakieś schronie lub dotrzeć do domu 

-Będziemy musieli zamówić taksówkę- powiedział blondyn stawiając przede mną dużą kawę z bitą śmietaną cynamonem oraz dosyć spory kawałek szarlotki 

-Jak będę gruba, to będzie twoja wina - powiedziałam i upiłam łyk napoju 

-Tobie akurat przydałoby się przytyć, i jak? 

-Przepyszna, dziękuję że mnie tu zabrałeś 

-Jakoś mi to wynagrodzisz- stwierdził i zabrał się za swój kawałek ciasta, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Czas spędzony razem kawiarni płynął nam obojgu aż za dobrze i szybko. Oboje czuliśmy się w swoim towarzystwie jakbyśmy się znali od lat, a to nie zdarza się często. Dowiedziałam się, że jak mały często potrafił nawet nad ranem budzić swojego tatę i prosić go aby zabrał go na narty, co uważałam za bardzo urocze. Z drugiej strony on dowiedział się, że od czasu mojej kontuzji kolana, zaczęłam pisać różne opowiadania. Pisanie było moją drugą pasją więc nic dziwnego, że kiedy pozbawiono mnie najważniejszej, poświęciłam się tej drugiej 

-Kiedyś koniecznie musisz mi dać, coś przeczytać - stwierdził 

-Może jak zasłużysz - zaśmiałam się zakładając kurtkę. Wszystko co dobre szybko się kończy, robiło się późno i musieliśmy wracać. Podziękowaliśmy i pożegnaliśmy się grzecznie z pracownikami i wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekała na nas zamówiona wcześniej taksówka. 


*STEPHAN'S P.O.V* 

-Czy możesz w końcu ogarnąć dupę i zrozumieć, że nie damy rady ci pomóc?! - warknąłem kiedy Markus po raz kolejny żalił nam się, że nie wie jak wszystko naprawić. Nie moja wina, że zamiast mózgu używa innej części ciała i nie liczy się z tym co czują inni. 

-O co ci teraz chodzi?- zapytał widocznie zdezorientowany 

-O to, że masz w dupie to co czują inni a później płaczesz bo dziewczyna nie chce cie znać, ogarnij się trochę bo mam dość twojego zachowania, z resztą myślę że nie tylko ja - wygarnąłem mu, a w pokoju zapanowała automatycznie gęsta atmosfera 

-Byłem pijany, a po drugie jak tak bardzo nie możesz przeboleć, że żadnej nie wyrwałeś to nie moja wina!- krzyknął

-Dobrze wiedziałeś co czuje do ciebie Amanda i kto mi się zaczyna podoba, ale po chuj się tym przejmować prawda?! Pan Markus Eisenbichler musi zaliczyć wszystko co się rusza, bo inaczej nie jest udowodnić, że jest coś wart! - dobrze nie skończyłem zdania, a poczułem jak "kolega" daje mi w twarz - Widzisz? Nawet bez przemocy, nie umiesz się obronić - prychnąłem rozgoryczony, resztkami sił powstrzymując się przed oddaniem mu. 

-Przynajmniej umiem wyrwać dziewczynę tak jak się należy, a nie czaję się jak ten ostatni kretyn i czekam aż się domyśli- uśmiechnął się ironicznie, a moja cierpliwość i silna wolna w tamtym momencie się wyczerpała do tego człowieka i nie wiele myśląc rzuciłem się na niego z pięściami

-Nigdy więcej masz się nie zbliżać do Wiktorii, rozumiesz?- wycedziłem, siedząc na nim i okładając go po twarzy 

-CZY WAS  DO RESZTY POPIERDOLIŁO?!- krzyknął Andreas odciągając mnie od Markusa. Ten to jak zwykle wie kiedy się pojawić 

-Czuję się jak najbardziej dobrze, wręcz kurwa wyśmienicie!- odpowiedziałem -próbując się wyrwać przyjacielowi, jednak na nic moje próby, bo okazał się być o wiele silniejszym ode mnie - Puść mnie do cholery! Chce stąd wyjść bo się zaraz porzygam na jego widok- dodałem, blondyn jedynie westchnął i pozwolił mi wyjść widząc, że dzisiaj się nie dowie o co nam poszło, przynajmniej nie ode mnie. Wypadłem rozgoryczony na korytarz z zamiarem udania się do swojego pokoju kiedy na nieszczęście natknąłem się na Schustera z Wiktorią

-Matko Stephan, co ci się stało?- zapytała widocznie zmartwiona

-Gówno cię to powinno obchodzić - warknąłem i szybko uciekłem do pokoju, ignorując jej zdziwione spojrzenie i nawoływanie trenera. Wiem, że będę się musiał z tego grubo tłumaczyć ale to już jutro. Dzisiaj nic mnie nie obchodziło, nawet to że będziemy mieć problemy i to pewnie nie małe związane ze złamaniem największego zakazu trenera - ,,żadnych romansów". 


***

Ania i Andreas w końcu udali się na ich pierwszą randkę, Stephan odkrywa karty, co dalej? 

Mein GewinnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz