Dreizehn

234 25 5
                                    

*ANIA'S P.O.V*

Budzik 6 rano, czas na zajęcia o 8. Zabijcie mnie, ktokolwiek wymyślił wykłady tak rano powinien smażyć się w piekle. Podniosłam się ledwo z łóżka i udałam niemrawym krokiem prosto do łazienki. Nigdy więcej nie będę do późna siedzieć w nocy. Ze względu na przyjazd chłopaków siedzieliśmy wszyscy do późna grając w scrabble i pijąc tanie wino z pobliskiego supermarketu, a teraz nie dość że jestem nie wyspana to zdycham bo ból głowy jest nie do zniesienia.

-Ania pośpiesz się bo też muszę się wyrobić! - zza drzwi rozległo się uporczywe pukanie do drzwi, no tak Amanda jak zwykle ma idealne wyczucie czasu i wstaje wtedy kiedy ja.

-Daj mi 10 minut- krzyknęłam, przemyłam swoją twarz ze zmęczenia i szybko odbyłam poranną toaletę po czym zwolniłam przyjaciółce łazienkę, a sama poszłam do kuchni zrobić sobie coś dobrego na śniadanie, czyt. płatki z ciepłym mlekiem.

-Nie wiesz gdzie zostawiłam może mój zegarek? ten wiesz, co dostałam od mamy- ciszę po pewnym czasie przerwała blondynka wchodząc do kuchni.

-Ostatnim razem widziałam go przy telewizorze - odpowiedziałam odstawiając pustą już miskę, zerknęłam na duży zegar, wiszący na ścianie w kuchni, który wskazywał 7:10 - ja się będę już zbierać, zanim zaczną się korki - dodałam ubierając buty i ciepłą kurtkę

-Zamów nam taksówkę, zaraz zejdę - rzuciła w biegu, na co tylko się zaśmiałam i wyszłam z mieszkania. Zawsze sobie obiecujemy że nie będziemy nic robić na ostatnią chwile, ale jak to zawsze bywa nigdy nam to nie wychodzi. No bo po co przygotować sobie wszystko wieczór przed, żeby rano przed wyjściem nie biegać w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy, prawda?

***

- Do zobaczenia w mieszkaniu, nie dam rady dziś z tobą wrócić - powiedziała Amanda kiedy tylko przekroczyłyśmy próg budynku, w którym miałyśmy zajęcia

- W porządku, przetrwaj ten dzień jakoś - uśmiechnęłam się, co odwzajemniła i rozeszłyśmy się, każda w innych kierunkach. Weszłam do jednej z ogromnych auli, na której miałam ja i pozostałe 200 studentów wykład z biznesu. Zajęłam swoje miejsce i wyjęłam z torby notatnik kiedy obok mnie usiadł nie kto inny jak Martin, mój odwieczny kumpel jeszcze za czasów przedszkola. Jesteśmy nierozłączni odkąd pamiętam, poszliśmy nawet na ten sam kierunek na tym samym uniwersytecie. Może gdyby nie fakt, że jest gejem to bym nawet brała go pod uwagę jako potencjalnego faceta.

-Widziałem Alana, kręcił się tu jakieś 10 minut - odezwał się po chwili, a ja poczułam jak całe moje ciało automatycznie się spina - kazał mi to przekazać - dodał podając mi nienaruszoną kopertę, aż dziwne że do niej nie zajrzał

-Ugh.. dzięki

-Masz jakieś kłopoty? co on od ciebie chce? - zaczął zadawać pytania widocznie zmartwiony

-To nic takiego, na prawdę nie musisz się martwić - uśmiechnęłam się delikatnie i schowałam kopertę do swojej torby

- Nie wydawał mi się na przyjaźnie nastawionego, z resztą on nigdy taki nie był więc gdybyś potrzebowała...- nie dał rady dokończyć bo wykładowca, który wręcz nie znosi pogaduszek podczas jego wykładu rozpoczął swój monolog, a wszyscy jak na rozkaz ucichli. Nikt nie chciał paść ofiarą jego przepytywania z czegoś, czego jeszcze nie było się w stanie nauczyć na oczach tylu obcych ludzi.

,,Nie martw się, dam ci znać jakby było coś nie tak" napisałam szybko na skraju kartki w swoim notesie i podsunęłam pod nos Martinowi, co przeczytał i pokiwał głową, że rozumie.

Mein GewinnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz