3 - Nie nagroda pocieszenia

3.5K 330 142
                                    

Utknął na zwrotce. Nie było szans przejść dalej. Nieważne, na ile sposobów próbował wybrzdąkać tę melancholię ze swojego serca – to wciąż nie było to. Marinette nie była smutnym dźwiękiem. Nie można było napisać o niej smutnej piosenki. Nie można było napisać smutnej piosenki o tym, co czuł w swoim sercu. To po prostu nie składało się w całość. Jakby brzmiało fałszem. Jakby jego intuicja podpowiadała mu zupełnie inne tony, a on nie potrafił przełożyć ich na melodię.

Zdarzyło mu się to chyba po raz pierwszy w życiu. Początkowo uparcie próbował podążyć tą ścieżką, którą – jak mu się wydawało – dyktowało mu serce. Dopiero po tygodniu odkrył, że to nie serce mu dyktuje te nuty, lecz rozum, który zinterpretował wszystkie dotychczasowe wydarzenia w jedyny logiczny sposób.

Aż roześmiał się głośno z własnej głupoty. Nic dziwnego, że za każdym razem, gdy próbował zagrać tę piosenkę, coś mu nie pasowało!

Zamknął oczy i nagle znalazł właściwe dźwięki. Melodia po prostu popłynęła i nie była to smutna piosenka. To była po prostu cała Marinette. Ma-Ma-Marinette, jak się przedstawiła dawno temu... Uśmiechnął się do tych wspomnień i myśli. I grał dalej.

Nagle wyczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Przerwał grę i otworzył oczy. W drzwiach stała Marinette. I – podobnie jak kiedyś – zarumieniła się, gdy tylko ich oczy się spotkały.

- Prze-przepraszam... - bąknęła. – Nie chciałam...

- W porządku, Marinette. – Uśmiechnął się od razu. Nie umiał tego powstrzymać.

- Juleka mnie zaprosiła, więc przyszłam. I teraz przechodziłam. I usłyszałam twoją piosenkę. I bardzo mi się spodobała. Nie mogłam przestać jej słuchać. I dlatego... Przepraszam... Nie powinnam na-naruszać twojej prywatności – Marinette wyrzucała z siebie przypadkowe zdania, a on momentalnie zorientował się, że jest bardzo zmieszana.

- W porządku, Marinette – powtórzył. – Ty nigdy nie przeszkadzasz.

- Aha... - mruknęła. – Możesz zagrać tę piosenkę jeszcze raz? – spytała nagle, wchodząc już śmielej do jego pokoju.

- Naprawdę ci się podoba?

- Znów jakbyś grał taką melodię, jaka płynie z mojego serca – wyznała nagle. – Nie wiem, jak ty to robisz.

- Tym razem to melodia, która płynie z mojego serca – odpowiedział.

- Och... - zawahała się i cofnęła o pół kroku. – To ja chyba pójdę...

- Jeśli chcesz, mogę ją zagrać jeszcze raz. Lubię ją grać. Długo szukałem tych nut – dodał półgłosem, jakby do siebie.

- Nie będę prze-przeszkadzać? – zapytała nieśmiało.

- Już ci mówiłem, Marinette. Ty nigdy nie przeszkadzasz. Siadaj, proszę... - Uśmiechnął się.

Tym razem nie zamykał oczu. To była taka idealna chwila – grać tę melodię i obserwować Marinette. To po prostu doskonale się uzupełniało. Całym sobą czuł, że mógłby tak spędzić resztę życia. Po chwili muzyka ucichła, a oni nadal siedzieli jakby zasłuchani w te dźwięki.

- Jak tam twój plaster? – zapytał nagle.

Marinette poderwała głowę i spojrzała na niego zdumiona.

- Zerwany – odpowiedziała po chwili.

- I co? Zagojone, czy wdała się gangrena? – Mrugnął do niej.

- A jak myślisz? Wolałabym nie amputować sobie serca, Luka – zażartowała.

- Zawsze można spróbować z przeszczepem – od razu podchwycił jej ton.

- Masz jakieś serce na zbyciu? – Roześmiała się.

- Mogę dać ci moje, jeśli chcesz.

Marinette od razu spoważniała i zaczerwieniła się okropnie. Posunęli się o jeden krok za daleko w tych skojarzeniach.

- Potrzebujesz przecież serca... - powiedziała ostrożnie.

- Przyjmę to twoje z gangreną – zaproponował, a widząc jej zdetonowaną minę, dodał żartobliwym tonem: - Mam zdolności samoleczenia, więc jakoś dam radę.

- To przestało być śmieszne, Luka.

- Nigdy nie było, Marinette... - uśmiechnął się.

- Nie rozumiem... - szepnęła i odruchowo cofnęła się o krok.

- Ech... - westchnął i odłożył gitarę na bok. – Poważne sprawy nigdy nie powinny być śmieszne.

- No, ale... Przecież właśnie żartowaliśmy.

- Bo można o sprawach poważnych rozmawiać w żartobliwy sposób. Ale nigdy nie powinno się z nich żartować.

- Chyba kompletnie cię nie rozumiem – zaśmiała się Marinette.

- Przecież ci mówiłem, że łatwiej mi się wyrażać muzyką. – Westchnął Luka. – Słowa czasami bywają takie trudne... Tak bardzo komplikują... Ale czasami można w sposób żartobliwy powiedzieć coś bardzo ważnego, bo ma to tak ogromną wagę, że przeciętny nastolatek po prostu by tego nie udźwignął. Jak choćby oddanie komuś swojego serca. Nie sądzisz, że to sprawa najwyższej wagi?

- Ale... Luka... Ty mówisz to na serio?

- Jak najbardziej na serio, Marinette. Choć żartobliwym tonem.

- Ale...

- Wiem, Marinette. Byliśmy na tych łyżwach razem.

- Ale...

- Nie chcę cię w żaden sposób do niczego zmuszać...

- Ale...

- Po prostu...

- Po prostu siedź cicho przez chwilę! – przerwała mu wreszcie Marinette. – Nawet nie wiesz, co ja chcę ci powiedzieć!

- Zaczynasz od „ale", więc zakładam...

- Czy to nie ty mi powiedziałeś ostatnio, że lubisz rozmawiać z ludźmi? No to może posłuchaj mnie przez chwilę? Bo być może będzie tak, jak powiedziałeś? Że zaskoczę cię, mimo że wydaje ci się, że wiesz, co chciałam powiedzieć?

- Zapamiętałaś to?

- No pewnie! To było bardzo mądre, Luka – wyznała Marinette, po czym westchnęła i wróciła do tematu: - Chciałam ci tylko powiedzieć, że to co powiedziałeś o moim sercu i swoim sercu bardzo mi się spodobało. No, poza tym przeszczepem...

- Ooo... - wyrwało mu się.

- Ale nie chcę, żebyś myślał, że jesteś nagrodą pocieszenia.

- W porządku – odparł Luka.

- Ja... Chyba potrzebuję czasu.

- Mamy go pod dostatkiem, wiesz? – Uśmiechnął się do niej.

- Na-naprawdę?

- A spieszysz się gdzieś?

- N-no nie... Ale myślałam... - zawahała się.

- Ja jestem cierpliwy. A na piękne rzeczy zawsze warto czekać. Wiesz, że najpiękniejsze piosenki komponuje się najdłużej? Podobnie jak wiersze. Te, które ostatecznie najbardziej wszystkich zachwycają, powstają w największych męczarniach.

- Dziękuję ci bardzo za porównanie mnie do męczarni! – zaśmiała się Marinette.

- Nie ciebie, Ma-Marinette – sprostował, poważniejąc. – I wcale nie mówię, że czekanie jest takie fajne. Mówię, że warto czekać, jeśli się wie, na co się czeka.

- Dziękuję... - szepnęła, tym razem wzruszona tym, co powiedział.

- Zagrać ci jeszcze raz tę piosenkę? – zaproponował, sięgając po gitarę.

- Przecież znasz odpowiedź! – zaśmiała się i chwilę potem zamknęła oczy zasłuchana w piękną melodię, która płynęła prosto z ich serc.

Gdyby powiedziała "TAK"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz