–Zapraszam do jadalni– Kotopodobny poprowadził nas korytarzem– Lakshmi właśnie skończyła gotować. Yamaya, chodź przywitać gości!
Jakbym jej nie znał. Mam nadzieję, że żadne z nas nie wyda naszego związku. Jesteśmy po prostu nieznajomymi.
Usłyszałem kroki na schodach, a po chwili pojawiła się ma nich brunetka. Jej oczy zlustrowały spokojnie wszystkich, zatrzymując się na mnie na dłuższą chwilę. Jej źrenice rozszerzyły się w zaskoczeniu.
–Oto moja najmłodsza córka, Yamaya Kanti Inu– wskazał ręka na dziewczynę– Yamayo, oto nasi goście– Wielki Przywódca Bellatores, Yuvraj Adavaj Rashmi IV– May dygneła delikatnie w stronę brata mojej matki– Jego małżonka Kalini oraz ich syn, Sinha– brunetka złapała kontakt wzrokowy z moim kuzynem i uśmiechnęła się uroczo (zwykle robi tak, kiedy mnie widzi)– Towarzyszą mu jego siostra, T'Chandra, jej mąż Florentino Scozzari oraz...
–Ace– wpadłem w słowo ojcu Yamayi– Ace Scozzari– uśmiechnąłem się czarująco, ale ona nawet tego nie odwzajemniła, cały czas patrzyła na Sinhę.
–Zawsze musisz się popisywać Ace?– syknęła matka do mojego ucha, tak cicho, że tylko ja to mogłem usłyszeć– Myślisz, że jakakolwiek dziewczyna na ciebie spojrzy, kiedy będziesz się zachowywać jak rozpuszczony dzieciak?
Zacisnąłem ręce w pięści. Ledwo powstrzymałem się od powiedzenia jej prawdy albo rzuceniu się na Sinhę, który dalej skanował wzrokiem moją dziewczynę, skupiając się na jej dekolcie. Zbok.
–Możecie już przychodzić?! Jedzenie stygnie!– zawołał kobiecy głos z jednego z pomieszczeń. Zapewne Lakshmi.
Usadzono mnie między moją matką, a Tariką. Jak na złość May usiadła obok Sinhy cały czas z nim rozmawiając, a do mnie nie odezwała się nawet słowem. Głupie "hej" by wystarczyło.
Jedzenie było znośne. Jak na Kotopodobnych, którzy chyba w genach mają zapisany brak umiejętności kulinarnych. Dosłownie żaden Kotopodobny jakiego znałem nie umiał gotować.
–Dzieciaki zajmiecie się sobą, bo my mamy ważne sprawy do omówienia– powiedział ojciec Yamayi oraz Tariki– Ty Tari zostań.
Młodsza z sióstr przewróciła oczami po czym wstała, wygładzając swoją czarną spódnicę. Spojrzała ciepło na Sinhę, który chętnie poszedł w ślady dziewczyny i również wstał.
–Ona nie jest dla Ciebie– usłyszałem głos mojej matki.
Lekko się ociągając również dołączyłem do Yamayi i Sinhy, po czym ruszyliśmy w górę schodów. Cały czas byłem z tyłu, kiedy dwójka przede mną rozmawiała, co chwila śmiejąc się.
–Nie za wesoło Wam tam?– zapytałem, kiedy upewniłem się, że nikt nas nie zobaczy, ani nie usłyszy.
–Przepraszam za mojego kuzyna Ace'a jest trochę niewychowany– czarnowłosy Kotopodobny zawsze gadał nieproszony– I nie przywykł do towarzystwa pięknych dziewczyn takich jak ty– uśmiechnął się do MOJEJ dziewczyny kładąc jej swoją rękę na ramieniu.
Dotarliśmy do pokoju dziewczyny. Był prosto urządzony, jedyną widoczną ozdobą były zdjęcia. Większość z nich przedtsawiala naszą czwórkę; mnie, Ethana, Bonnie oraz ją. Niektóre przedstawiały tylko mnie z Yamayą.
CZYTASZ
Calm before The Storm
FantasyW USA żyją różne rasy, których czasem ciężko odróżnić od ludzi. Takim przykładem jest siedemnastoletni Ace, który jest hybrydą dwóch potężnych ras. Mimo tego Ace woli nie wspominać o swoich rodzicach, zdecydowanie woli imprezować razem ze swoją dwój...