Szedłem kilkadziesiąt metrów za roześmianą grupą. Oni nie mieli pojęcia, że osoba z, którą właśnie się śmieją i rozmawiają nie jest do końca tym za kogo oni ją uważają. Trochę popieprzone.
Tylko jak im to pokazać, nie widzieli mnie, ani nie słyszeli. Boże, jak ja się w to wplątałem. Przecież nie zrobiłem nic złego, albo powiedzmy lepiej, że czegoś bardzo złego, bo złe rzeczy robiłem tak jak każdy w moim wieku. Czym więc sobie zasłużyłem?
W końcu dotarliśmy do plaży, którą tyle się namęczyłem, żeby znaleźć. Z dala od wzroku ciekawskich ludzi, można było robić co się chciało. Musiałem sobie pogratulować za znalezienie tak cudownego miejsca. Nie było mi jednak dane w pełni tego doświadczyć, bo byłem duchem czy jakimś innym niewidzialnym gównem.
Wszyscy zaczęli rozkładać swoje namioty, a ja siedziałem na jakiejś kłodzie na piachu, grzebiąc butem w piasku, jakieś wzorki. Czy kiedykolwiek ktoś mnie jeszcze zobaczy? Prawdziwego mnie? Czy ta kopia zajmie moje miejsce na stałe? On będzie Ace'em Scozzarim. Nie ja. Ja stanę się jego kopią, a nie na odwrót.
Podniosłem rękę, żeby unieść średniej wielkości kamień przy brzegu, jednak to się nie stało. Spróbowałem jeszcze raz z takim samym skutkiem. Myślałem, że chociaż wykonywanie znaków ze mną zostanie. Nawet to zostało mi odebrane? W takim razie jakim cudem otworzyłem vana? O co w tym wszystkim chodzi?
–Li, E– zawołał do nich "Ace"– Możecie pozbierać jakieś drewno na ognisko.
Spojrzałem na ich obozowisko pięć namiotów ustawionych w półkole. Po środku zapewne miało być ognisko, na które dwójka Cervusów zbierała materiały.
Nagle uderzyła mnie pewn myśl. Pięć namiotów. Gwiazdeczki śpią we dwójkę. Liam i Ethan też. Sinha ma swój oddzielny, to samo Bonnie. Zostaje tylko jeden namiot. Dla mnie i May.
Tylko, że to nie będę ja!
To będzie jakaś marna kopia mnie. Oni będą spać, mam wielką nadzieję, że tylko spać, w jednym namiocie. Nie, nie, nie. Tego już będzie za dużo. To jest MOJA dziewczyna. Nie pozwolę jej spać w tym samym namiocie, co ON.
Spojrzałem na horyzont, słońce powoli zbliżało się ku zachodowi. Za około godzinę zajdzie, ale zapewne wszyscy nie pójdą grzecznie spać. Co daje mi dodatkowe kilka godzin na wymyślenie jak przestać być duchem. To i tak za mało. Co ja mam niby zrobić? Przecież nie mam nawet mocy Margami, żeby spróbować się stąd wyrwać. Nawet gdybym miał to nie wiedziałbym co zrobić, ale czułbym, że mam jakieś szanse.
Wstałem z kłody, dokładnie w momencie, kiedy do mnie podszedł. Niebieskie oczy Liam'a przeszyły mnie na wylot, po czym znowu spojrzały na kawałek drewna.
–Ej! To wyglada jakby ktoś tu niedawno był!– zawołał do wszystkich– Zobaczcie na te ślady w piachu!
Spojrzałem w miesce, na które patrzył. Faktycznie to wyglądało jakby ktoś grzebał butem w piachu. Zaczekaj, to ja to zrobiłem. On to widział! Widział!
–Woah– spojrzała na to May– Jak się przyjrzycie to tutaj też widać ślady. Jakby ktoś tędy szedł– wskazała w miejsce, skąd przyszedłem.
–Nie widać nigdzie śladów powrotnych. To znaczy, że ten ktoś musi gdzieś tu być.– zauważył Sinha. Brawo Sherlocku, to byłem ja, ale za Chiny Ludowe mnie nie znajdziesz. Zaczął węszyć w powietrzu. Boże, to zawsze debilnie wyglądało. Może i super węch jest fajną umiejętnością, ale kiedy Kotopodobni jej używają, wyglądają jak jakieś psy tropiące, albo takie myśliwskie, szukające zwierzęcia. Jednym słowem, wyglądali jak idioci– Nie czuć, żadnego zapachu. To niemożliwe, że nie zostawia żadnego, każdy ma jakiś.
CZYTASZ
Calm before The Storm
FantasyW USA żyją różne rasy, których czasem ciężko odróżnić od ludzi. Takim przykładem jest siedemnastoletni Ace, który jest hybrydą dwóch potężnych ras. Mimo tego Ace woli nie wspominać o swoich rodzicach, zdecydowanie woli imprezować razem ze swoją dwój...