4. Podróż

57 12 21
                                    

Wygnańcy podróżowali już od dwóch dni. Pogoda na szczęście im dopisywała, aczkolwiek na tych górskich terenach występowały czasem nagłe zjawiska pogodowe. W całym Etenorze dominowały wyżyny i łańcuchy górskie, jedynie na północy kraju znajdowały się niziny – to tam leżało Jezioro Etenorskie, gdzie można było cieszyć oczy widokiem łąk i pól.

— Jeszcze dzisiaj powinniśmy być przy źródle Srebrnej Rzeki — rzekła Audrey, przerywając panującą dookoła ciszę. — Pamiętajcie, że ta rzeka jest zdradliwa i nie próbujcie tam wchodzić.

— Oprócz tego w Puszczy znajduje się wiele tajemniczych, a w szczególności groźnych stworzeń — wtrącił Ryan, który jechał obok dziewczyny. — Jadowite węże, ogromne niedźwiedzie i... — przerwał, bo w tym właśnie momencie dotarli na skraj Puszczy.

Ten pradawny las obejmował południową i środkową część kraju. Drzewa liczyły sobie kilkaset lat, pamiętały zapewne pierwszych władców Etenoru, a ich grube konary w trakcie gwałtownych burz budziły wielki lęk wśród podróżujących. Teraz jednak dawały schronienie przed upałami. Właśnie w tym lesie swoje źródło miała Srebrna Rzeka, a w pobliżu znajdowała się wioska, zamieszkana przez małą ilość ludzi.

Łuczniczki, Ryan i ich wierzchowce weszli na ścieżkę. Przebiegały tamtędy różne zwierzęta, począwszy od pojedynczych saren, a skończywszy na jaszczurkach i niewielkich salamandrach. Audrey rozejrzała się dookoła. Po prawej stronie dróżki leżało małe jeziorko wypełnione brudną wodą, opadłymi liśćmi klonu i licznych dębów. Dalej za nim stały drzewa o różnych gałęziach. Lewa strona lasu była natomiast mniej zarośnięta i występowały tam głównie drzewa liściaste, ale i iglaste.

Niespodziewanie wszyscy usłyszeli głośne krzyki, które dobiegły z oddali. Zaniepokojeni wędrowcy weszli w głąb lasu, zostawiając konie na miejscu. Szli powoli, żeby poruszać się jak najciszej. W pewnym momencie Audrey przykucnęła przy brzozie, a niedługo po tym odsunęła gałęzie leszczyny.

Ujrzała przed sobą wioskę, w której panowało duże zamieszanie. Wszyscy poczuli zapach spalonego drewna. Wkrótce zobaczyli kilku żołnierzy z wojska Iriny.

Ostatnie lata w Etenorze nie były urodzajne. W otoczeniu głównego zamku i miejscowości znajdujących się blisko niego, plony od jakiegoś czasu nie udawały się rolnikom. Na terenach leżących przy Puszczy rolnictwo rozwijało się bardzo dobrze, więc obecność żołnierzy w tej wiosce oznaczało, że wojownicy okradli tutejszą miejscowość z pożywienia.

Ryan i łuczniczki przyglądali się całej sytuacji z ukrycia. Żołnierze Iriny działali szybko, wrzucając do wozu zapasy mieszkańców, które ci drudzy zachowali na zimę. Małe dzieci i kobiety płakały, a mężczyźni starali się odebrać złodziejom ukradzione zbiory, jednak żołnierze odpowiadali na ich czyny agresją.

— Nie możemy tak tego zostawić — stwierdziła Heather. — Jest ich niewiele. Mamy duże szanse na wygraną.

— Zgadzam się — powiedziała Audrey. — Przygotujcie łuki.

Łuczniczki dostosowały się do jej polecenia. Ryan przyglądał się ich poczynaniom. Wojowniczki nałożyły strzały na cięciwy i strzeliły w kierunku żołnierzy Iriny. Strzały były celne – nikt z wojowników królowej nie przeżył. Mieszkańcy zastygli w bezruchu.

Po chwili Audrey, Ryan i inne łuczniczki wyszli z ukrycia. Jeden ze starszych mężczyzn podszedł do wędrowców.

— Dziękujemy za pomoc. Kim jesteście? — zapytał ze zdziwieniem. — W ostatnim czasie widujemy tylko żołnierzy nowej królowej, a każda chwila ich obecności tutaj kończyła się kradzieżami.

— Irina wygnała nas z zamku, więc wybieramy się na północ — odparł Ryan, patrząc na mężczyznę, który również badawczo go obserwował. Byłemu doradcy królowej Isabelli wydawało się, że zna tego starca. — Czy to ty, John? — zapytał, przypominając sobie imię przyjaciela jego ojca. Towarzysz uśmiechnął się i poklepał Ryana po ramieniu.

— Ile to lat minęło, gdy widzieliśmy się po raz ostatni? — zapytał starszy mężczyzna.

— Dziesięć — zauważył drugi, po czym pokręcił głową z niedowierzaniem. — Co słychać u moich rodziców i u brata?

Na te słowa John zasmucił się.

— Nie poinformowano cię o tym? — zapytał ze smutkiem. — Twój ojciec umarł w zeszłym roku, na nieznaną jak dotąd chorobę, której nie mogli zaradzić nawet najlepsi z miejscowych lekarzy.

Ryan milczał. Audrey spojrzała na przyjaciela i zrobiło się jej go żal. Po chwili ciszy brunet podał rękę mężczyźnie, po czym powiedział, że muszą już udać się w drogę. On i łuczniczki opuścili wioskę, wracając na ścieżkę prowadzącą w kierunku Srebrnej Rzeki.

Audrey zbliżyła się do Ryana. Miał smutną twarz i nie miał ochoty na rozmowę, więc łuczniczka również nie zamierzała się odzywać. Wygnańcy jechali w ciszy, bo czuli się nieswojo po tym, co usłyszeli w wiosce – niektóre łuczniczki czasem szeptały coś między sobą, jednak większość zachowywała ciszę.

Wkrótce podróżnicy dotarli do źródła Srebrnej Rzeki. Szli dalej, a niebawem przed ich oczami ukazał się dom Ryana. Drewniana konstrukcja stała nieco dalej od rzeki, a do jej drzwi prowadził most, który zwisał nad rwącym potokiem. Audrey poleciła wszystkim łuczniczkom, żeby zostawiły swoje konie. Ryan westchnął. Przygotowywał się na bolesną rozmowę z matką i bratem. Czując wyczekujący wzrok łuczniczek na sobie, ruszył jako pierwszy w kierunku domu.

*
Witam po baaaardzo długiej przerwie – ostatni rozdział tej opowieści pojawił się bowiem w 2017 roku, więc minęło dosyć dużo czasu. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tę opowieść. Wszelkie wskazówki i opinie mile widziane, prosiłabym również o wskazywanie błędów, które mogły się tutaj pojawić.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale, który, co bardzo jest możliwe, jutro będzie opublikowany

~Korcia23 ❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 30, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Łuczniczki Etenoru ✍🚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz