Następnego dnia dostałam wypis ze szpitala, a do tego całą siatkę leków przeciwbólowych i antybiotyków. Jutro z samego rana pójdę na policję i opowiem im wszystko ze szczegółami.
Teraz nie mam na to siły ani ochoty.
Kładę się wyczerpana na kanapę i nie mal po chwili zasypiam.-Luizo...- znowu słyszę twój głos.-Otwórz oczy.
-Eva?-czuję twoje ręce na moich dłoniach.
Otwieram oczy i widzę ciebie. Włosy swobodnie opadają ci na ramiona. Sukienkę masz białą jak śnieg... idealnie do ciebie pasuje.
-Nie zabiłam cię.
-Ćśśśś-gładzisz mój policzek.-Wiem, że tego nie zrobiłaś.
-To dlaczego...
-Ćśśś-uśmiechasz się i głaszczesz moje włosy.
Nagle przestajesz.
-Evo?-z twoich ust wypływa woda.-O mój Boże, Eva!
Znowu budzę się przez odgłos dzwonka do drzwi. Przecieram oczy.
Nie wierzę, że znowu ukradłaś mi sen.
-Dzień dobry.-widzę Adama.
-Dzień dobry.-odpowiadam.
-Przyszedłem, żeby zapytać się pani o... Czy to krew?-wskazuje na moją bluzkę.
Cholera...
-Um... Właściwie to tak. Niedawno wróciłam ze szpitala po tym jak jakiś koleś wbił mi nóż w brzuch w sklepie na rogu. Wygląda na to, że muszę zmienić opatrunek. -jestem zaskoczona z jaką łatwością przychodzi mi o tym mówić.-Podsumowując, to był świetny dzień-mówię z sarkazmem.
-Zgłosiła to pani?
-Zamierzałam.-chyba środki przeciw bólowe przestały działać bo ból wraca.
-Wszystko w porządku? Pomogę pani-nie zdążyłam nic powiedzieć, a on już wszedł do środka.
-Nie naprawdę... Dam sobie radę.-mówię z grzeczności chociaż prawda jest taka, że chcę, żeby został.
-Czyżby?
...-Przepraszam, nie chciałam zająć pana czas.-mężczyzna delikatnie zrywa bandaż z mojego brzucha.
-To nie problem.-chwila ciszy pozwala mi zebrać myśli.
-Jest pan w tym dobry.-widzę jak dobrze radzi sobie z opatrzaniem mnie.
-Mieliśmy w pracy zajęcia pierwszej pomocy. Zapamiętałem to i owo.-przykleja nowy opatrunek.
Staram się nie okazywać, że mnie coś boli, ale nie umiem maskować grymasu na mojej twarzy.
-I po bólu.-uśmiecha się.
-Nie sądzę.-próbuję usiąść. Biorę garść leków do ręki, a potem je łykam i popijam wodą.
-Myśli pani, że to zdrowe?
-Myślę, że dzięki temu nie będzie tak cholernie boleć.-opieram się.
-Podejrzewa pani kto mógłby to zrobić?
-Nie.-odpowiadam.-Jedyną osobą, która próbowała mnie zabić od kąd tu jestem był Eric, ale nie sądzę, żeby to był on. Rozpoznałabym go.
-Jest ponad 200 km stąd. Mam na niego oko.-na kogo jeszcze ma oko?-Załatwię pani ochronę... Jeśli ktoś miał odwagę panią zranić, będzie miał odwagę zrobić to jeszcze raz.
Przełykam cicho ślinę.
-Będę się zbierał.-wstaje.
-Zdaję mi się, że chciał pan o coś zapytać?
-Odłóżmy to na inny dzień. To nic pilnego.-wyprostowuje się.
-Dziękuję panu za pomoc.-próbuję wstać lecz on mnie powstrzymuje.
-Niech pani odpoczywa.-chwyta mnie za ramiona.-Trafię sam do drzwi, a dziękować nie ma za co. Czynię to co każdy człowiek by zrobił.
Nie każdy...
-Mimo to dziękuję.-to były ostatnie trzy słowa naszej dzisiejszej rozmowy. Widzę jak wychodzi i słyszę trzask drzwi.
CZYTASZ
Most ✔|ZAKOŃCZONA|
Mystery / ThrillerLuiza Roberts jest zmuszona wrócić do rodzinnego miasta po otrzymaniu wiadomości dotyczącej śmierci jej siostry. Od kąd pojawia się w Wallster zaczynają przytrafiać się jej dziwne, niepokojące rzeczy... Mnóstwo sekretów, które wychodzą na jaw sprawi...