Mała anegdotka z mojego życia codziennego: Siedzę sobie w robocie i patrzę na te głupie faktury, przełączając się między nimi i rozkminiając syf, kiłę i mogiłę, jaką zostawili po sobie ludzie, nieumiejętnie księgujący to cholerstwo... trzeba przecież jakoś to naprawić! I wtedy pomyślałam sobie, że byłoby pięknie zamknąć oczy i znaleźć się zupełnie gdzie indziej i mieć do odbycia jakąś przygodę, czy spotkać coś magicznego...
I coś mi się przypomniało.
Miałam wam dodać kolejną bajkę XD Więc proszę :D
Zastanawialiście się w ogóle, czy Wilk z Czerwonego Kapturka kiedykolwiek był zły tak naprawdę? W końcu... każdy z nas ma do spełnienia jakąś rolę i zjadając Babcię i Kapturka nie czynił nic złego, bo w końcu to drapieżnik, prawda? Drapieżniki są... drapieżne. Pomijając cały ten stek bzdur, że Babcia z Kapturkiem zostały wessane w całości i przeżyły prawdopodobnie całą noc albo i więcej w kwasie żołądkowym, który nic im nie zrobił, to Wilk mimo wszystko był normalnym wilkiem XD Chyba, że mówimy o jego przebiegłości i ludzkiej mowie, bo to już nie było normalne XD
Nasz Wilk tutaj... no odbiega od bajkowej normy jeszcze bardziej :p i cała reszta bohaterów zresztą też, z Babcią włącznie <3
Miłego czytania :3
***
1.
Ludzie różnie rozumieją słowo sukces. Jedni widzą w tym bogactwo i sławę, inni po prostu uważają to za wyjście do biblioteki, a ja...
- Co to ma być, do cholery?
Na pewno nie to, co teraz się odwalało.
Skrzywiłam się na widok czarnych bucików ze srebrnymi klamerkami, białej bluzeczki z bufkami, spódniczki w kantkę oraz tego okropnego czerwonego płaszcza... No chyba ktoś sobie jaja robi!
Gdy dotknęłam swoich włosów, które były co najmniej o jakieś trzydzieści centymetrów za długie i spięte w kucyka z kokardą, myślałam, że mnie coś strzeli. Nie dość, że nagle znalazłam się w jakimś lesie, to jeszcze byłam ubrana jak dziecko. Jak pieprzony czerwony kapturek z głupiej bajki!
Westchnęłam, dmuchając przy okazji na kosmyk, odstający od mojej głowy, usilnie starając się ignorować kosz, który stał sobie wesoło obok mnie na ziemi. No pięknie. Niech mi ktoś powie, że to jest sen i nie muszę zanosić nikomu jedzenia...
Stwierdziłam, że mam to gdzieś i ruszyłam do przodu, mając prowiant w głębokim poważaniu. Szkoda tylko, że jak tylko zrobiłam krok, moje nogi zrobiły się strasznie ciężkie i nie było mowy iść w jakąkolwiek stronę. Prócz tej, gdzie leżał ów koszyk.
Spojrzałam na kawał wikliny z mordem w oczach, ale nie mając specjalnego wyjścia, po prostu wzięłam go do ręki i wtedy magicznie mogłam się poruszać gdziekolwiek chciałam. No to świetnie! Czyli jednak jestem tym czerwonym kapturkiem? A jeszcze przed chwilą przygotowywałam się do występu mojego zespołu...
Naprawdę nie chciało mi się zastanawiać co się stało, że zza kulis sceny nagle znalazłam się w takim miejscu, gdzie muszę dźwigać koszyk żeby w ogóle się poruszać. Muszę tylko iść wedle reguł tej dziwnej gry i może pozwolą mi łaskawie wrócić.
W głębi duszy miałam nadzieję, że to sen i ktoś będzie na tyle łaskawy żeby mnie obudzić. Z drugiej strony... jeśli to jest świadomy sen...
CZYTASZ
Once upon a time...? || EXO
FanfictionPamiętacie z jaką radością usłyszeliście o przebudzeniu Królewny Śnieżki? Albo jaką ulgę odczuliście, gdy Czerwony Kapturek i jej Babcia jednak przeżyły pożarcie przez Wilka? Podobało wam się jak Piotruś Pan zwyciężał za każdym razem z Kapitanem Hak...