Gdy trzeba uratować kraj przed smokiem... albo samego smoka.

118 13 3
                                    

Witajcie po dłuższej przerwie!

Trochę mało czasu miałam ostatnio, bo uczelnia plus robota... niedobre połączenie. Na szczęście teraz będę miała troszku więcej czasu na robienie tego, co lubię, więc możliwe, że z mojej strony będą leciały jakieś rozdziały ;) Ale znacie mnie. Wena jest bardzo kapryśna w moim przypadku, więc o regularności nawet nie ma mowy xD

Lubicie bajkę o śpiącej królewnie? O kołowrotku, który sprawił, że zasnęła głębokim snem?

No to kołowrotka nie będzie. Nie będzie też snu xD Ale za to będą zwierzątka w tym smoczek, którego możliwe, że polubicie :> a no i wiedźma obowiązkowo xD

Ostrzegam, że tutaj są zmiany perspektyw, bo w pewnym momencie nie dałam rady pisać od strony głównej bohaterki... także więc uważajcie, żebyście się nie pogubili ;)

Miłego czytania :D

P.S. Rozdział nie sprawdzany. Nie bijcie...

1.

Bajki rządzą się swoimi prawami i czasami zdarza się, że ci, którzy do tego świata nie należą, szybko się do niego adaptują. Tak samo było ze mną.

- Gayeong! – usłyszałam z oddali wołanie mojej matki.

Tak, matki. Mimo, że gdy pierwszy raz tu zawitałam myślałam o niej jak o obcej kobiecie, tak teraz... czułam, że znam ją całe życie. Dziwne obrazy cały czas nawiedzały moją głowę i mogłam bez problemu przypomnieć sobie lekcje, które dawał mi nadworny nauczyciel, pierwsze próby jazdy konno, czy nawet śpiewanie w kwiecistej altanie na królewskim dziedzińcu, gdy miałam sześć lat.

Znalazłam się w tym świecie nagle, ale... to było uczucie jakbym zniknęła na jakiś czas do dziwnej współczesności i po kilku, albo nawet kilkunastu latach wróciła z powrotem. W każdym razie życie w zamku i opiekowanie się moimi poddanymi było dla mnie czymś normalnym i już nawet nie przejmowałam się, że wcześniej byłam zwykłą dziewczyną z koreańskiej prowincji.

Przejrzałam się szybko w lustrze, poprawiłam jasne włosy oraz wyprostowałam diadem na mojej głowie, po czym ustawiłam się w stronę drzwi od mojej komnaty, przybierając na twarz uśmiech.

- Tak? – zapytałam nieco głośniej, by mama mogła mnie usłyszeć.

Drzwi od razu zostały otwarte i zaraz po tym zobaczyłam promienny uśmiech kobiety w średnim wieku, która westchnęła z czułością patrząc na moją osobę. Było to naprawdę zadziwiające jak bardzo mnie kochała. Codziennie razem z ojcem patrzyli na mnie jak na cud, który przyszedł na ten świat, ciesząc się razem ze mną, gdy krok za krokiem rozwijałam swoje umiejętności. Szycie, sztuka układania kwiatów, dworska etykieta, jazda konna, a nawet szermierka, której naukę odważyłam się rozpocząć pod czujnym okiem mojego kuzyna Luhana.

Był nieco dziwnym chłopakiem, ale na pewno bardzo zręcznym i zwinnym, dlatego nauka władania bronią nie była dla mnie czymś bardzo ciężkim. Pod jego wodzą szybko sobie przyswajałam najważniejsze kroki oraz wymachy. Jednak zawsze bawiło mnie jego wojownicze nastawienie do wszystkiego... traktował mnie jednocześnie jak córkę i siostrę. Brał czynny udział w moim wychowaniu, bo odkąd pamiętam, pouczał mnie w wielu sprawach i opowiadał o wielu ciekawych rzeczach. O niesieniu dobra i sprawiedliwości oraz unikaniu opanowania nas przez samolubne zachcianki i pokusy.

Słuchałam go jak wieszcza, który doskonale wiedział, co dla mnie dobre. Niestety zdarzało mi się go widywać raz na jakiś czas, bo miał sprawy do załatwienia w innych miejscach. Królestwo Niebieskiej Lilii nie było jego jedynym domem i z tym musiałam się pogodzić.

Once upon a time...? || EXOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz