I

369 17 6
                                    

[Na potrzebę opowiadania usuwam sakure z całej fabuły, a na jej miejsce w drużynie 7 zajmie wymyślona przeze mnie postać. Opowiadanie dzieje się po ucieczce sasuke z konohy]

Z oddali było już widać słońce chowające się za horyzontem oraz bramę wioski liścia, ku której zamierzałam. Po ucieczce Sasuke Naruto wyruszył wraz z Jiraiyą na 3-letni trening, ja również opuściłam wioskę, co prawda bez zgody hokage przez co zostałam uznana za przestępcę. W trakcie mojej wędrówki natknęłam się na kilku joninów z wioski których musiałam lekko mówiąc... unieszkodliwić, ale z drugiej strony w trakcie tych 3 lat reprezentowałam konohe w wielu pomniejszych wioskach wykonując misje dane przez mieszkańców, właśnie stąd konoha wiedziała gdzie mnie szukać, różnie mnie określano, czasami Taiga przez mojego pasiastego towarzysza, czasami Yoru [noc] przez to, że się pojawiałam tylko w nocy, różnie to bywało. Tropiłam tez tego dupka sasuke dla Naruto, widziałam, że biedny chłopak się zawziął żeby go odszukać, szkoda tylko, że gdyby doszło do walki między tymi matołami to by przegrał z kretesem. Naruto nigdy nie dorówna poziomowi mi czy Sasuke.

Już zbliżałam się do bramy wioski. Strażnicy lustrowali mnie całą wzrokiem, chyba zaczęli coś podejrzewać.
-Ej ty. - powiedział jeden
-coś ty za jedna? - kontynuował drugi
Nie reagowałam tylko szłam przed siebie jak gdyby nigdy nic.
-ogłuchłaś? Mówię coś do ciebie. - rzekł agresywnie przygotowując się do „interwencji"
Ja tylko się zadziornie uśmiechnęłam, wykonałam pieczęć i zniknęłam w kłębach dymu wraz z moim tygrysem Hirem.

Przeniosłam się na polane na której spędziłam większość mojego dzieciństwa zawzięcie trenując różne techniki czy rzucanie shurikenami, przychodziłam tu niegdyś dzień w dzień tylko po to żeby pokazać ile jestem warta, od zawsze mam obsesje na punkcie bycia kimś więcej niż „szarym" nic nie znaczącym shinobi. Do dzisiaj mam nadzieje, że zrobię coś znaczącego, coś co spowoduje moje uznanie i zapamiętanie mojego imienia na długie lata.

Rzuciłam się na trawę wpatrując się w powoli pojawiające się na niebie świecące punkciki. Chwile wytchnienia przerwało mi uczucie zbliżającej się czakry, ta osoba nie chciała się ukrywać, zresztą nawet gdyby chciał to bym wiedziała, że się zbliża, samotne noce w lesie zrobiły swoje. Nie tylko Naruto odbył trening w ciągu tych 3 lat.
-Czy to nie moja stara adoratorka, [imię]? - zapytał ciepło szaro-włosy shinobi.
-Pf, chciałbyś staruszku, a poza tym nie mów do mnie [imię]
-No może teraz to bym chciał patrząc jak się zmieniłaś... - /Nie zareagował na mój sprzeciw wypowiadania mojego imienia, zawsze miał to gdzieś jak mu zwracałam na to uwagę, uważa że moje imię jest najpiękniejsze z możliwych i nie ma powodu się go „wyrzekać", nie wie zaś dlaczego go nie lubię. Mam to imię po mojej matce która się wyrzekła... mnie/ Po tych słowach wstałam z ziemi mierząc zaledwie kilka centymetrów od twarzy kakashiego, staliśmy tak kilka chwil, ja z grymasem na twarzy a on z „zboczonym" uśmieszkiem.
-Dobrze cię widzieć. - powiedziałam z tak słodkim uśmiechem na twarzy, że aż mi się nie dobrze zrobiło.
Przytuliliśmy się a gdy już się od siebie oderwaliśmy zaczęliśmy się oglądać czy coś się przypadkiem nie zmieniło przez te lata. Przyznam, że ja się zmieniłam radykalnie z małej płaskiej dziewczynki w zgrabną młodą kobietę, ale za to przybrałam wiele nowych blizn, przede wszystkim chodzi mi o wielką szramę na twarzy idącą na skos od mojego oka.
-Widzę, że nic się nie zmieniłeś. - zadrwiłam
-Wiem, ale właśnie taki ci się podobam. Spiorunowałam go zabójczym wzrokiem. Zanim uciekłam z wioski czułam do kakashiego coś więcej niż nauczycielko-uczniowską sympatie, może teraz dalej tak jest ale musiałam się nauczyć hamować emocje, może nie do takiego stopnia jak wychowankowie Danzō ale jednak.
-Dobrze już przestaje, ale tylko narazie... - mrukną.
-Zadajesz sobie z tego sprawę, że jesteś poszukiwanym shinobi, którego jako „przykładny" jonin powinienem zabrać do kwatery na przesłuchanie? - zapytał retorycznie
-Tak, ale wiem również, że byś mi tego nie zrobił. - uśmiechnęłam się wymuszenie.
-Powiedz jak ty to sobie wyobrażasz? Nie masz nawet mieszkania a ANBU czai się na każdym kroku. - spoważniał kakashi
-Musiałam tu wrócić, czy tego chciałam czy nie...
-No właśnie, dlaczego wróciłaś?
-Mam informacje o naszym starym „przyjacielu" Susuke i jego prawdopodobnym uczestnictwie w akatsuki. - powiedziałam ponuro.
-wiesz co? Dobrze by było to i inne sprawy obgadać gdzie indziej, już jest późno a im później tym więcej patroli i nie proszonych rozmówców.
-dobrze, dobrze. Swoją drogą dlaczego tu przyszedłeś. Ukryłam moją czakre, skutecznie zresztą.
-Powiedzmy że... byłem w drodze do innego miejsca.
-Nie chciałam być wścibska. - dodałam zrezygnowanie, nie pomyślałam, że może był w drodze na ten cały cmentarz w którym przesiaduje większość czasu.
-Chodźmy już lepiej. Co powiesz na bar z dobrym sake?
Po tym zdaniu zaczęliśmy oddalać się od Polany w stronę wioski, naciągnęłam pelerynę z kapturem żeby mieć pewność, że nikt mnie nie pozna i oddałam się w rozmowę z kakashim.

************************
Cześć! I o to jest mój pierwszy rozdział, jest nieco krótki ale obiecuje, że następnym razem będzie lepiej [bez obaw, historia się jeszcze rozkręci i wiele spraw się wyjaśni]

Cienka granica nienawiści. Sasuke x read Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz