- Chcesz mi wyjaśnić co tam się stało?
- Niespecjalnie.
- To nie była prośba, Black!
- Naprawdę? A przysiągłbym-
Alastor Moody walnął gniewnie pięścią w stół, tym samym przewracając szklankę z wodą, o którą Syriusz poprosił jedynie po to, by grać na czasie.
- Nie pogrywaj ze mną, gnojku! Albo zaczniesz gadać, albo nie skończy się to dla ciebie dobrze - zagroził auror.
Chociaż Syriusz bardzo chciał coś jeszcze dodać, bo nie lubił nie mieć ostatniego słowa, po głębszym namyśle uznał, że nie należy drażnić bestii i zrezygnował. Przeczesał palcami brudne włosy i pokręcił głową, udając, że się zastanawia. Tak naprawdę przeprowadzał mały teatrzyk, w nadziei, że ktoś raczy w końcu wkroczyć i go stąd zabrać. Nie tak to miało wyglądać.
- Jeszcze raz. Powoli, od początku. - Głos Alastora złagodniał i Syriusz, który może i był porywczy, ale naiwny na pewno nie, zorientował się, że auror postanowił odegrać role złego i dobrego gliny w pojedynkę.
- No - zachęcił Moody, odchylając się na krześle. - Powolutku, spokojnie, jak to właściwie było?
Syriusz zmarszczył nos, a przez jego przystojną twarz przemknął cień zwątpienia. Ten właśnie moment wybrał sobie jego mózg, by przypomnieć mu słowa ostatniej osoby, od której byłby skłonny przyjmować rady: „Nic im nie mów. Nie reaguj. Myślisz, że uratujesz sobie tyłek tłumaczeniami, gówno prawda. Przekręcą każde twoje słowo i wsadzą do Azkabanu szybciej, niż zdołasz powiedzieć <<Dumbledore>>."
I chociaż na ogół Syriusz uważał Snape'a za życiowego nieudacznika, tym razem postanowił odsunąć uprzedzenia na bok i raz w życiu przyznać mu rację. Jak się okazało, nie mógł na milczenie wybrać lepszego momentu. Fakt, że siedzący przed nim auror, którego Black do niedawna jeszcze uważał za sprzymierzeńca, pienił się coraz bardziej, ale przynajmniej wciąż siedzieli w tym samym pokoju i nikt nie wspominał o Wizengamocie. W tak stresującej sytuacji Syriusz kurczowo łapał się jakiejkolwiek stałej.
- Black! Próbuję ci pomóc! - Moody w końcu stracił cierpliwość i wstał tak szybko, że jego krzesło upadło z hukiem na kamienną podłogę.
Syriusz wyprostował się jak struna na ten hałas. Chociaż nie miał specjalnych trudności z trzymaniem w tajemnicy przeróżnych spraw, zwłaszcza gdy wymagała tego chwila, teraz zaczynał się łamać. Żadna pogadanka od profesor McGonagall nie równała się z wkurzonym Alastorem. Poważnie, powinni pomyśleć o założeniu duetu edukacyjnego. Drużyna marzeń. Razem zasialiby prawdziwy postrach. Syriusz nawet nie zdawał sobie sprawy, że się uśmiecha, co w retrospekcji okazało się dużym błędem.
- Czy ja cię bawię?
- Co?
Jedyne nozdrze Alastora znajdujące się póki co w bezpośrednim kontakcie z resztą jego twarzy, zafalowało groźnie. Dzięki wszystkim bogom, że ten właśnie moment wybrał sobie inny członek brygady aurorskiej, by wtargnąć do sali przesłuchań.
- Moody, chodź natychmiast! - Ciężki zgrzyt żelaznych drzwi niemal zagłuszył jego słowa.
- Co się tam dzieje? - Alastor, niezadowolony z odciągania go od obowiązków, nie odrywał wściekłego spojrzenia od Syriusza.
- Avery zaczął gadać.
Syriusz wyraźnie zbladł, co Alastor zarejestrował z wyraźną satysfakcją.
CZYTASZ
Regencja
FanfictionZapraszam na kolejny fanfik, który przewraca Londyn do góry nogami. Będą Śmierciożercy, elitarny zastęp aurorski Moody'ego, osobiste porachunki Huncwoci vs. Snape, a wszystko spryskane szczególnym eliksirem "Kanon Precz!". Londyn płonie, Regulus Bla...