Rozdział 1

597 16 15
                                    

Na opisanie obecnie panujących temperatur nawet słowo "upał" było niewystarczające. Gdy tylko choć na moment wyłączałam wiatrak lub uchylałam okno, miałam wrażenie jakbym nie znajdowała się w Polsce, a na środku Sahary. Tym bardziej współczułam żużlowcom, którzy wręcz gotowali się w swoich kevlarach.

Postukałam paznokciem w czarny ekran mojego telefonu. Biłam się z myślami co zrobić dalej. Kilka dni temu napisał do mnie przedstawiciel naprawdę wielkiej firmy, działającej również za granicą. Jej założycielem jest Polak, a siedzibę ma we Wrocławiu. Ja natomiast mam mu stworzyć stronę internetową praktycznie od nowa, w dodatku po polsku i angielsku. Co do innych języków - dzięki Bogu, że istnieją tłumacze.

Oczywiście dość szybko się zgodziłam, ale praktycznie jednocześnie pojawił się pewien problem, a mianowicie mam być dostępna przez trzy tygodnie we wrześniu. Niby spoko, ale pan prezes zażyczył sobie osobistych kontaktów. W skrócie: muszę zamieszkać we Wrocławiu na trzy tygodnie. Nie chcę wynajmować hotelu, bo zapłacę krocie. Jedynym wyjściem w tej sytuacji pozostaje Janowski.

W końcu przełamałam się i wybrałam numer żużlowca.

Raz się żyje, nie?

- Halo? - odebrał po kilku sygnałach.

- Cześć, Maciek - zaczęłam pogodnie.

- O hej! Co tam, Rozalio?

- W porządku, dzięki - odpowiedziałam grzecznie i po chwili zapytałam: - Wciąż mieszkasz sam?

- No raczej. A co? Chcesz się wprowadzić? - zażartował.

- No właściwie to... - zawiesiłam znacząco głos.

- Serio?! - zaśmiał się blondyn.

Nie, na niby.

- Tylko na trzy tygodnie, we wrześniu. Obiecuję, że będę gotować - nie byłam w tym zbyt dobra, ale on nie musiał o tym wiedzieć.

- Jak dla mnie możesz wprowadzić się nawet od jutra.

- Dzięki, dzięki, dzięki! Ratujesz mi tyłek! - zapiszczałam uradowana.

- A można wiedzieć co się stało?

- Klient życzy sobie mieć mnie pod ręką - wzruszyłam ramionami, przygryzając końcówkę długopisu, którym odruchowo zaczęłam się bawić.

- Przez trzy tygodnie?

- To duże zlecenie. I duża firma. I jeszcze większa kasa.

Ale największe to tam jest chyba ego prezesa.

- Spoko - powiedział i zaraz usłyszałam jak coś trzasnęło.

- Żyjesz tam?

- Taa, to tylko Wera bawi się z Silnym.

- Wera? - zmarszczyłam brwi, bo nie znałam nikogo o takim imieniu.

A nie, czekajcie! W przedszkolu miałam w grupie taką jedną. Ale ona była strasznie wredna. Zabierała mi lalki i takie tam.

- Moja dziewczyna - wyjaśnił blondyn.

Twoja... co?!

- Masz dziewczynę? - zdziwiłam się. - Dlaczego nic nie wspomniałeś?

- To dość świeża sprawa - zmieszał się. - Sorki, muszę kończyć. Idziemy do kina.

- Taa, to nie przeszkadzam. Cześć!

- Hej!

Nacisnęłam czerwoną słuchawkę, a po chwili ekran mojego telefonu zgasł. Uradowana, że udało się rozwiązać jeden z moich większych problemów, zakręciłam się wokół własnej osi i opadłam na łóżko, które zaskrzypiało pod moim ciężarem. Mój wzrok ześlizgnął się po ścianie, na której znajdował się zegar. Podskoczyłam gdy uświadomiłam sobie która jest godzina.

Odgłos milczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz