2.14. Same mistakes.

2.1K 201 277
                                    

!Możecie włączyć muzykę!


Ranek nadszedł szybko. Właściwie to Louis spał naprawdę długo, może tak do dwunastej. Obudził się i nie zastał obok siebie nikogo. Nie był spanikowany, że Harry wyszedł lub, co gorsza, uciekł, jednak ta myśl także przeszła przez jego głowę i automatycznie jego serce zabiło mocniej ze zgrozy. Przez moment wpatrywał się tępo w sufit, będąc zaplątany w brudną po wczorajszym seksie pościel. O, Boże, co to była za noc. Chyba żaden z nich nie spodziewał się, że Louis w jednej chwili po prostu nie będzie mógł się opanować. Miał wrażenie, że nie uprawiał seksu od wieków, a Harry był jego gorącym partnerem i w tamtej chwili... 

Może to było tak, że Louis potrzebował kolejnego zapewnienia. Może nie chodziło mu o sam seks, a rzeczy, które się z tym wiązały? Cielesność, połączenie, intymność - czy to nie były pojęcia, które wiązały parterów na długo? Seks może nie był dla Louisa do końca dowodem miłości, ale w tamtej chwili szatyn brał go za coś, co może skleić ich rozpadającą więź. Może Harry widział go właśnie w taki sposób, może skrycie chciał, by uprawiali seks i czekał na to? Czekał tylko na to, a przy okazji udawał, że tak naprawdę czeka, aż Louis będzie gotowy. Może właśnie tak było. Może tak Louis się czuł, ale mu to odpowiadało, bo jednak chcąc odsunąć się od Harry'ego, chcąc zerwać z nim wszelkie kontakty, tak naprawdę wcale tego nie pragnął i jeśli seks w jakiś sposób miał być sposobem na zatrzymanie Harry'ego obok, Louis przyjmował podążanie właśnie tą ścieżką. Każdy musiał być zadowolony, spełniony. Gdy Harry to poczuje, na pewno nie opuści Louisa, bo będzie mu żal. 

Żal tego, że traci dobrą, chętną dziwkę, a nie chłopaka.

Może Harry kochał seks, a nie jego? 

Louis nie mógł nic poradzić na to, że teraz poczuł się jak śmieć. Miał wrócić do tego, co czuł przy swoich poprzednich partnerach? Znów miał być tak traktowany - jak nic nie warta dziwka, śmieć? Okej, w porządku. Bo Louis był przyzwyczajony do tego typu traktowania i wiedział, że z Harrym jednak będzie inaczej. Harry był inny na swój sposób, ale taki sam jak pozostali, z którymi Louis się umawiał. Jednak obecną sytuację różniło to, że Harry chociaż w jakiś sposób udawał, że mu zależy. Brunet martwił się, obiecywał różne rzeczy, mówił mu wszystko to, co być może zawsze chciał słyszeć. Troszczył się o Louisa, dawał mu tyle uczuć, mówił: "Kocham cię" i wciąż go nie zostawił, tylko był. Ale Louis odkrył jego zamiary. W szczególności teraz kiedy Harry'ego nie było obok. Przespał się z nim i odszedł, jak było za pierwszym razem. Chuj z tego, że może Harry robił teraz śniadanie lub poszedł do toalety - Louis był sam, a z pewnością nie chciał się obudzić bez niego obok. 

Zachowanie Harry'ego było na pewno tylko grą, może właśnie czekał na to, aż Louis wreszcie sam wszystko zainicjuje, żeby potem mieć czyste konto i być tym niewinnym. Tak, tak, to na pewno to. 

Ale Louisa i tak to już nie obchodziło. Każdy popełnia błędy. Każdy je powtarza. Brnie w to samo, wiedząc, jakie będą skutki.

Ach, dlaczego to wszystko było takie trudne? Louis zagryzł wargę, cicho wzdychając. Teraz czuł się źle, jakby znowu był wykorzystany. Ale to on przecież zaczął. Mógł się powstrzymać...

- Cześć, Lou - Usłyszał nagle  Harry'ego, który stanął w drzwiach z wielkim uśmiechem na twarzy. W rękach trzymał tackę ze śniadaniem, ale Louisowi na samą myśl zjedzenia czegokolwiek zrobiło się niedobrze. - Dobrze się czujesz? 

Louis lubił tego typu pytania, kiedy mógł odpowiedzieć tylko "Tak" lub "Nie". 

- Tak - mruknął, co kompletnie mijało się z prawdą. 

It's getting crazy & We're getting dizzy (1&2)  || Larry Stylinson ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz