Rozdział 4: Pierwsze polowanie, skrzydło szpitalne i niespodzianka

74 3 0
                                    

Od pierwszego dnia miną nie cały miesiąc, a ja czułam że zaczynam szaleć... Jako młody i jeszcze niewyżyty polowaniami wampir który na dodatek z każdą godziną robi się coraz bardziej głodny,

Pomimo że mam zapas krwi, ale i to przestaje pomagać

musiałam w końcu zapolować. Na szczęście dyrektor w tym czasie zgodził się na to i raz w tygodniu mogę wyjść. Dzień który sobie wybrałam to piątek albo sobota w zależności jak bardzo tego potrzebowałam, mogłam też w inne dni ale nie chciałam opuszczać zajęć.

I mogłam TYLKO raz w tygodniu wyjść.

Była sobota i przesto ubrałam się od razu na polowanie. Założyłam czarną bluzę z kapturem, czarne dresy, czarny szal który będzie pod czas drogi do lasu zakrywał mi twarz i czarne, wygodne buty sportowe. Włosy związałam w luźnego koka. Kiedy byłam gotowa wyszłam z pokoju. Szłam do Wielkiej Sali, aby chociaż minimalnie zaspokoić głód. Nałożyłam sobie dużo mięsa i popiłam zwykłą wodą. Kiedy skończyłam wyszłam z pomieszczenia i skierowałam kroki do gabinetu Snape'a. Na szczęście był tam gdzie go oczekiwałam i nie musiałam go szukać albo iść do dyrektora czy innego profesora. Zapukałam do drzwi.

- Proszę

Usłyszałam zza drzwi obojętny głos. Weszłam do pomieszczenia.

- Co się dzieje?

Powiedział do mnie poddenerwowanym tonem i spojrzał na mnie obojętnym wyrazem twarzy.

- Mogę iść na polowanie?- zapytałam bardzo zniecierpliwiona

- Na jak długo planujesz zniknąć?- mówił spokojnie

- Hm... planuję być przed kolacją

- Dobrze, idź

- Dziękuję- powiedziałam bez chwili namysłu

Trochę ubolewam nad tym że wszyscy nauczyciele wiedzą kim jestem i że złamałam w jakimś stopniu kodeks,

Jedyne osoby, a bardziej miejsca które to wiedzą to miejsca administracyjne np. Bank Gringotta, mało kto zna ten sekret mojej rodziny, chociaż teraz watpię, przez moje małe wybryki, ale najważniejsze aby uczniowie się nie dowiedzieli. Wracając do tekstu:

jest to nawet wygodne, bo nie trzeba wymyślać bezsensownych wymówek, albo usprawiedliwień. Kiedy wyszłam z murów szkoły założyłam kaptur na głowę, zmieniłam postać i założyłam szal na twarz. Upewniłam się że nikt nie idzie za mną, ani nie widzi. Gdy byłam pewna z wampirzą prędkością wbiegłam w ścianę lasu. Czułam się fantastycznie.

Wolność, tak bardzo upragniona!

Biegłam ile sił w nogach. W pewnym momencie zatrzymałam się, aby podziwiać las. Wyglądał tak samo jak w akademii, ale ten miał inną aurę... magiczną. Kiedy tak szłam napotkałam jezioro. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam gmach Hogwart'u pomiędzy drzewami.

Piękny widok

Kiedy otacza mnie natura jestem spokojniejsza. W pewnym momencie usłyszałam ćwierkot ptaków. Próbowałam odnaleźć skąd dochodzi dźwięk. Gdy udało mi się spięłam się po pnie drzewa i z szybkością błyskawicy wypiłam krew z pięciu ptaszysk, które mi się udało złapać. Dzięki temu pragnienie zniknęło, a chęć polowania zelżała. Chodziłam i błądziłam, ale wiedziałam w którą stronę mam iść aby wrócić. Nie spotkałam niczego nie zwykłego. Wróciłam w miejsce gdzie było jezioro. Kiedy byłam na miejscu usiadłam przy drzewie które było blisko tafli wody. Patrzyłam na nieskazitelne i duże jezioro. W pewnym momencie splotłam nogi, wyprostowałam plecy, ręce swobodnie położyłam na kolanach i zamknęłam oczy. Medytowałam, moment kiedy wampirza ja może skupić się na sobie i wsłuchać się w otoczenie lasu, aby wyostrzyć zmysły. Upolowałam jeszcze parę ptaszków i ze spokojem ducha mogłam wrócić do murów szkoły. Wracałam od strony chatki gajowego. Kiedy mijałam mały budynek natchnęło mnie aby tam wejść. Podeszłam i zdjęłam szal z twarz. Zapukałam do drzwi. Po paru minutach otworzył mi Hagrid.

Historia z HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz