Relacja cz. I

834 72 28
                                    

Ból był okropny. Obezwładniający, rozchodził się po ciele wzdłuż pleców. Zaparło jej dech, miała wrażenie, że kryształowe podziemie zatańczyło jej przed oczami. Strącili ją, wbito jej hak w ramię. Chociaż... i bez tego wiedziała, że w końcu spadnie. Miała uszkodzony sprzęt, upadek był kwestią czasu. Oprócz pleców czuła, że coś jest nie tak z jej okiem. To jedyny ruch, jaki zdołała zrobić ręką. Stłuczone szkło gogli rozorało skórę dookoła. Dobrze, że nie samo oko. Ból i krew. Nieznośne pieczenie. A może sobie je wmawiała, wiedząc, jakich uszkodzeń doznało jej ciało?

Kolejne głuche uderzenie. Już nie czuła bólu. Tylko brakowało jej powietrza w płucach. Spojrzała w górę. W jasnym krysztale odbijały się ślady walki. Normalny człowiek uznałaby te barwy za piękne, ale ona już dawno przestała być normalnym człowiekiem. Rzucona w wir szaleńczego świata wojskowego, wyzbyła się pewnych ludzkich zachowań. Nabyła inne, mniej destrukcyjne, lepiej łatające nadpsutą widzianą śmiercią psychikę. Musiała się dopasować. Przełączyć na inny tryb działania. Nie oznaczało to oczywiście, że nagle stała się innym człowiekiem, po prostu realia ówczesnych czasów nie pozwalały na wszystko.

Złapała krótki, płytki oddech. Cholernie bolesny. Świat kolejny raz zawirował, ręce opadły bezwładnie. Przez chwilę myślała, że da sobie umrzeć, ale wiedziała, że nie mogła. Bez niej korpus nie będzie poprawnie funkcjonować. Zdawała sobie z tego sprawę. To nie było samochwalstwo ani egoizm, to była chłodna kalkulacja, której nauczyła się, oglądając rozszarpane truchła swoich towarzyszy, przyjaciół broni.

Nie mogła umrzeć. Wiedziała to ona i Najsilniejszy Żołnierz Ludzkości, którego spojrzenie zdołała pochwycić chwilę przed tym, zanim jej głowa uderzyła głucho o ziemię, pozbawiając ją przytomności.

Oh, czy to jest odrobina strachu w kobaltowych tęczówkach?

Przeżyje, Levi. Przeżyję, choćbym miała osobiście wcisnąć duszę do swojego ciała. Przeżyje, bo tylko razem jesteśmy w stanie funkcjonować w tym zepsutym moralnie świecie. Nie jako partnerzy życiowi. To by się nie udało. Musimy żyć i prowadzić ślepy korpus przez ciemność ku wolności. Takie jest nasze zadanie.

|♤|

Nie było zdławionego krzyku, wypowiadanego w amoku imienia ani nerwowego błagania o życie.

- A niech cię, pieprzona okularnico - mruknął, poprawiając się na twardej skrzyni. Aktualnie na szczycie muru byli tylko oni i trochę ocalałego sprzętu. Początkowo mieli oddać Hanji do jakiegoś punktu szpitalnego, ale wiedział, że to nie miało najmniejszego sensu. Znał ją na tyle, by wiedzieć, że nie będzie siedziała na dupie, kiedy reszta korpusu działa. Oszczędził dodatkowego zachodu. - Jakbyś nie umierała, to byłoby miło.

Powinna sie już obudzić, ale najwyraźniej mocno rąbnęła o ziemię. Zdążył nawet skoczyć do lasu na pogadankę z jak się okazało wujem. Oh, ależ on miał teraz mętlik w głowie.

Jej upadek skutecznie odwrócił uwagę dwóch ludzi Kenny'ego. Na sekundę, ale to mu wystarczyło. Zabił bez cienia wątpliwości, ręka mu nie drgnęła, kiedy zmarszczył brwi, wbijając ostre spojrzenie i naznaczone krwią ostrze prosto w szyję nieznanego mu człowieka.

Potem zajął się Hanji. Odcięcie sprzętu i chwycenie jej nie stanowiło problemu. Prawie wzdrygnął się raz, kiedy spojrzał na twarz. Zamknięte powieki, rana na oku, rozbite gogle i prawie niewidoczny uśmiech w kącikach ust. Spokojna. Tak ją określił. Wśród tego cholernego chaosu, dymu, odoru krwi i śmierci, ona była spokojna. Ufała mu. Nienawidził jej za to, wkurzała go. Rzucała mu swoje życie, jakby było nic nie warte, a on chwytał je w swoje brudne łapy i próbował osłaniać własnym ciałem. Choć to nieprawdopodobne, działało też w drugą stronę. Zupełnie tak samo, przekazując dokładnie te same myśli. Owszem byli świetni, rewelacyjni, ponadprzeciętni, ale byli też ludźmi. Zbrukanymi krwią, okrytymi chwałą, obcującymi ze śmiercią ludźmi. Potrzebowali tej drugiej zaufanej osoby, która mocno by sprowadziła ich na ziemię w razie chęci popełnienia jakiejś głupoty. Nie uchodzili za takich, ale znali się na tyle, by nie polegać na plotkach.

Relacja | levihan | 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz