Wstałem. Odsłoniłem zasłony i spojrzałem na lecącego w oddali ptaka. Otworzyłem okno aby go przywołać z myślą, że jest to zaproszenie do Hogwartu. Jednak się myliłem. Poczułem jednak zapach świeżego baleronu. Nie myśląc już o niczym, ubrałem się i jak poparzony wybiegłem z mieszkania w poszukiwaniu za pachnącym mieskiem. Byłem w każdym możliwym sklepie na mojej ulicy i nigdzie go nie było. Ze smutkiem przemierzalem chodnik wracając do domu. Przy wejściu znowu poczułem ten zapach. Poszedłem za zapachem piętro wyżej. Drzwi otworzył mi dość wysoki platynowy blondyn o oczach koloru bezkresnego oceanu. Zapach nasilił się.
- Dzień dobry, czego pan szuka?- powiedział że zdziwieniem blondyn zarzucając są grzywą co sprawiło u mnie dziwne uczucie podniecenia.
- Dzień dobry. Czy smaży pan baleron bo tak pięknie pachnie.- spytałem czerwieniąc się lekko.
- Nie nie nie to tylko moje nowe perfumy gucci.
- Aha no to przepraszam za najscie.
- A może zechciał by pan wejść na herbatkę. - spojrzał się na mnie z zadziornym uśmieszkiem.
Weszłem więc do środka po chwili zastanowienia. Wypiliśmy herbatkę jedząc pyszne ciasto jego mamy. Zdradził mi, że jest słoikiem i pochodzi ze wsi. Bardzo podnieciła mnie wizja blondyna przeżucającego gnój z obornika w sexi stroju farmera. Z rozmowy którą przeprowadziliśmy wynikało iż nazywa się Waldek. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że czeka nas przygoda życia.Nie wiemy o chuj w tym chodzi, ale nic na to nie poradzimy gdyż nam się nudzi.