8

48 5 1
                                    

Ehh... Co to była za noc. Trzeba będzie jeszcze nie raz to powtórzyć.

Wstałem i zacząłem pakować nasze walizki, gdyż  wracaliśmy dzisiaj do Polski, aby przepakować się i wylecieć w naszą podróż poślubną. Podróż dookoła świata.

No i lecimy do Las Vegas.
Po 12 godzinnym locie, naszym marzeniem był sen.

Następnego dnia wieczorem udaliśmy się do dyskoteki. Jakiś ziomek miał tam urodziny. Bez problemu wbiliśmy się do towarzystwa. Świetnie się bawiliśmy. Tyle jestem wstanie powiedzieć o tej podróży.

(Jak coś to oni gadają po angielsku xd)
Obudziłem się w jakiejś melinie. Tylko szkoda, że nie wiem gdzie. Popatrzyłem na Maxa, którego urodziny świętowaliśmy. Był to wysoki, dobrze zbudowany brunet, o czarnych oczach. Brałbym go, ale był hetero, a ja miałem męża o którego bardzo się martwiłem.
- Kurwa, gdzie my jesteśmy.- szturchnąłem Maxa śpiącego na podłodze przecierając oczy. On tylko jęknął i zakrył twarz poduszką.

Zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu poszukując reszty uczestników imprezy. Udałem się do łazienki, gdzie w wannie leżał Andre. Na toalecie siedziała nasza małpka menelica, gryząca jego kciuka.
- Eee rudy wstawaj palca nie masz.- podeszłem klepiąc go po twarzy.
- Jepierdolee... Julian... ty nie wiesz jak mi stopy parują.
- Weź nie pierdol. Gdzie my jesteśmy?-  starałem się wyciągnąć go z wanny.

Obudziliśmy Maxa, Alana i zaczęliśmy szukać reszty. Ogólnie było nas siedmiu, a teraz jesteśmy w czwórkę, więc z tego co nauczyli mnie w szkole to brakuje trójki.
Wyszliśmy z budynku, i po tym co zobaczyłem mogę stwierdzić, że nie było nas już w Stanach.
Szliśmy ulicami, w poszukiwaniu jakiegoś baru z jedzieniem. Po krótkim czasie jedliśmy nasze śniadania, myśląc jak znaleźliśmy się w Dubaju. Zerknąłem w telefon, gdzie wyświetliła mi się dzisiejsza data.
- Wicie co wam powiem... my tu jesteśmy od trzech dni.
- To nieźle się zabawiliśmy, tylko niech ktoś mi do chuja powie jak my tu trafiliśmy, dlaczego nic nie pamiętamy i czemu rudy nie ma palca!- wykrzyczał Max, łapiąc się za głowę.- Weźcie sprawdźcie kieszenie, co kolwiek. Może coś się przypomni.- dodał.
Tak więc zrobiliśmy. Chwilę potem Alan wyciagnął z kieszeni klucze i karteczkę z jakimś adresem.
- Trzeba tam pojechać w takim razie.- rzekł Max spoglądając na Andre.- Co ty masz na ręce?- chwicił jego dłoń, aby bliżej się przyjrzeć.
- Opaske ze szpitala. To wyszstko przez ten palec.- przyłożył rękę do budzi.
- Dobra to trzeba pojechać do tego szpitala i pod ten adres z kartki. Może dowiemy się czegoś więcej.- powiedziałem.
Niestety nie mieliśmy samochodu, ale dla Alana zajebanie samochodu nie było trudne. Tak więc woziliśmy się czarnym ferrari po ulicach Dubaju. Najpierw pojechaliśmy do szpitala. Dowiedzieliśmy się, że przyszliśmy tam nieźle napruci, z kolegą bez palca.
Chcieliśmy, aby pokazali nam nagrania z tamtego wieczoru. Kiedy Andre wyciągnął z kieszeni 100 dirham(waluta w Emiratach) zaprowadzili nas do kantorka, gdzie ochroniarz udostępnił mam nagrania.
Jeszcze wtedy byliśmy wszyscy.
- Wy widzicie co John ma na twarzy?- Max zatrzymał nagrania i spojrzał na nas.
- No tatuaż jakbyś nie wiedział.- powiedział Alan przez śmiech.
- Alan to nie jest śmieszne. On chciał iść na księdza.- Andre pokiwał głową i oglądaliśmy nagrania dalej.

Po wizycie w szpitalu pojechaliśmy pod adres z kartki, która Alan miał w kieszeni. Pod tym adresem znajdował się studio tatuażu. Weszliśmy do środka i zostaliśmy tam starą, wytatuowaną babcie. Staraliśmy się z nią porozumieć, ale była chinką i nic nie rozumiała. Pokazaliśmy jej zdjęcie  Johna, a ona zaczęła kiwać głową jakby pamiętała go. I wcale się nie myliliśmy. Kobieta wiedziała gdzie może teraz przebywać John. Nie tracąc czasu udaliśmy się w to miejsce. Ujrzeliśmy tam luksusową willę z basenem. Zadzwoniłem przez domofon i chwilę później z drzwi pięknego budynku wyszedł John w stroju arabskiego szejka.
- Gościu, gdzie ty byłeś jak Cię nie było?- wykrzynął Max rozkładają ręce.
- A tu i tam. Chodźcie do środka to wam opowiem.

Mój Słodki BaleronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz