Chapter 10

1.6K 105 7
                                    

2 Miesiące Później.

Wleciałam do DEO z uśmiechem, ciesząc się, że kolejny raz udało mi się uratować parę osób, łapiąc przestępców i podrzucając ich na komisariat.

-Jak samopoczucie? - Stanęłam koło Alex, która się do mnie uśmiechała.-Albo raczej jak się czujesz z dzisiejszą kolacją? Nie martwisz się reakcją Elizy, Clarka i Lois?

-Jakoś nie bardzo. - Wzruszyłam ramionami.-Jestem szczęśliwa i to dla nich powinno mieć znaczenie, nic innego nie jest ważne. Jeśli ty i J'onn potrafiliście to zaakceptować to oni też powinni.

Odeszłam w stronę pomieszczenia gdzie byłam pewna, że znajdę J'onna by się upewnić czy mężczyzna będzie obecny wieczorem na kolacji a gdy potwierdził, że się pojawi, wyleciałam z DEO z szerokim uśmiechem na myśl gdzie właśnie się kierowałam.

-Hej kochanie. - Przywitałam się po wylądowaniu na balkonie na co kobieta z szerokim uśmiechem do mnie podeszła.-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam?

-Ty nigdy. - Zarzuciła ręce na moją szyję, łącząc przy okazji nasze usta w czułym pocałunku.-Nie powinnaś szykować się na kolację, tak w ogóle?

-Jestem Supergirl i wystarczy mi parę minut by wszystko przygotować. - Uśmiechnęłam się, obejmując ją w biodrach.-Przyszłam bo się za tobą stęskniłam i chciałam spytać jak się czujesz z tą kolacją i z faktem, że poznasz kobietę, która mnie wychowywała od momentu jak znalazłam się na ziemi.

-Mam być szczera? - Spytała na co kiwnęłam głową.-Denerwuje się jak jeszcze nigdy w życiu. Co jeśli mnie nie zaakceptuje albo nie polubi? Tak samo jak twój kuzyn, on od razu będzie do mnie wrogo nastawiony i boję się, że on zmieni twoje zdanie na mój temat.

-To nie możliwe Lena. - Zapewniłam, ujmując ręką jej policzek i lekko go zaczęłam pocierać kciukiem.-Nikt nie będzie potrafił zmienić mojego zdania na twój temat. Zapytaj o to Alex. Ona kiedyś nie była twoją największą fanką i były dni gdy non stop się o to kłóciłyśmy ale w końcu sobie odpuściła, wiedząc, że jej zachowanie względem ciebie nie zmieni tego co do ciebie czuje.

-Nie wiem jak się mam czuć z faktem, że przeze mnie kłóciłaś się ze swoją siostrą Kara.

-To już nie jest ważne Lena. - Musnęłam delikatnie jej usta.-Zawsze stanę za tobą murem, kochanie. Może dla większości jesteś Leną Luthor ale dla mnie jesteś po prostu Leną i zawsze będę cię bronić i stać po twojej stronie.

-To jedna z wielu rzeczy, które w tobie Kocham Karo Danvers.

Nachyliła się by połączyć nasze usta w długim pełnym uczuć pocałunku, który sprawił, że w moim brzuchu do życia zbudziło się setki a nawet tysięcy motyli.

Nie mogłam uwierzyć w to, że pierwszy raz od momentu wylądowania na ziemi byłam tak prawdziwie szczęśliwa a to dzięki tej kobiecie. J'onn doszedł do wniosku, że tak miało być, dlatego po zasłonięciu Leny przed tym pociskiem trafiłam do świata, w którym była moją żoną.

Marsjanin był jedyną osobą, z którą gadałam o tym co mi się przytrafiło gdy byłam nie przytomna to wtedy mnie powiadomił, że broń, z której oberwałam była bronią, która była wstanie pokazać nam naszą przyszłość bądź coś bardzo podobnego co może się wydarzyć w przyszłości.

Jak widać tak czy inaczej to Lena była moją przyszłością.

-Powinnaś już iść. - Szepnęła w moje usta co chwilę, składając na nich lekkie pocałunki.-Nie, że cię wyganiam ale chyba musisz zrobić parę rzeczy przed kolacją, prawda?

My Red Sun ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz