Chapter 3

1.3K 96 3
                                    

Po moim małym śledztwie dowiedziałam się tyle co nic. Wszystko wydawało się być normalne. Oprócz tego, że Lena od roku była moją żoną. Byłam pewna, że to musi być jakiś sen albo alternatywny świat bo kobieta nie czuła do mnie nic oprócz przyjacielskiej miłości.

-O czym myślisz skarbie? - Uśmiechnęłam się na jej piękny głos. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo bym chciała żeby to było prawdziwe.

-O niczym ważnym, nie martw się.

Podeszła do mnie i wyciągnęła mi z rąk książkę, którą czytałam nim wygodnie usadowiła się na moich kolanach. Zachichotałam cicho, obejmując ją w tali.

-Zawsze się martwię. Nie każdego żona jest Supergirl. - Uśmiechnęła się, składając na moich ustach czuły pocałunek.-Powiedz mi co ci chodzi po głowie?

-Czuję jakby to wszystko to był sen. Jakby to się nie działo naprawdę.

-To jest naprawdę. - Ujęła mój policzek w ręce i potarła go delikatnie kciukiem.-Ale jeśli nie jest to może spraw żeby było.

-Co masz na myśli?

-Zrób pierwszy krok. - Przysunęła usta bliżej moich.-I zobacz co wydarzy się potem ale teraz możemy zająć się sprawdzaniem czy to się dzieje.

Wpiła się w moje usta, wsuwając rękę w moje włosy. Podniosłam się z kanapy i zaczęłam kierować w stronę naszej sypialni.

Czy to było prawdziwe czy nie to nie miałam zamiaru tracić ani chwili.

Alex POV:

-Będzie dobrze Danvers. - Koło mnie stanęła Maggie, obejmując mnie ramieniem.-Mała Danvers jest silna, jestem pewna, że i z tym sobie też poradzi.

-Cały czas się uśmiecha. - Powiedziałam, odwracając się do swojej dziewczyny.-Nie wiem co się z nią dzieje ale na jej ustach cały czas widnieje szeroki uśmiech.

-Może ma miły sen. Ale to dobrze, prawda? - Kiwnęłam głową. Wolałam żeby śniła o miłych rzeczach niż czuła cały ból.-Chodź, pójdziemy na piwo, jestem pewna, że jedno albo dwa ci się przyda a jutro tutaj wrócisz.

Popatrzyłam ostatni raz na swoją siostrę nim razem z Maggie ruszyłam w stronę drzwi. Kobieta złapała mnie za rękę i musnęła mój policzek, sprawiając, że na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech.

Dzięki niej przynajmniej nie zamartwię się na śmierć.

Kara POV:

-To co potrafisz zrobić swoim językiem to magia. - Poczułam jak moje policzki robią się lekko czerwone.-Kocham cię, wiesz?

Popatrzyłam na kobietę w moich ramionach nie pewna co odpowiedzieć. To było takie prawdziwe, że bałam się, że gdy tylko powiem co czuję to wszystko zniknie a ja będę z powrotem w DEO, leżeć pod lampami słonecznymi.

Zapewne moje ciało i tak tam leży, więc co mi szkodzi.

-Też cię Kocham Lena. - Uśmiechnęłam się, przyciskając swoje usta do jej czoła na parę sekund.-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mocno.

-Kto by pomyślał, Super i Luthor razem? - Wtuliła twarz w mój prawy obojczyk a ręką na lewym zaczęła kreślić palcem jakieś znaki.-To takie nie realne.

Co ty powiesz. - Pomyślałam.-A jednak. - Powiedziałam na głos.

Może to samolubne ale nie chciałam się budzić. Chciałabym zostać tutaj już na zawsze z tą kobietą w moich ramionach ale wiedziałam, że to nie możliwe. W końcu się obudzę i wrócę do życia gdzie Lena Luthor jest moją przyjaciółką i nikim więcej.

Supergirl nie może z nią być bo to zbyt niebezpieczne, a Kara Danvers nie jest wystarczająco dobra.

-Jesteś moją bohaterką Kara. - Przechyliłam lekko głowę żeby spojrzeć jej w oczy.-Może Supergirl jest bohaterką National City ale Kara Danvers jest dla mnie.

Uśmiechnęłam się lekko, składając czuły pocałunek na czubku jej głowy. Naprawdę to musi być sen skoro właśnie powiedziała coś co zaprzecza moim myślą, ale i tak nie potrafię nic poradzić, że moje serce zaczyna bić trochę szybciej.

-A ty jesteś moją bohaterką Leno Luthor. - Szepnęłam cicho, wiedząc, że kobieta już śpi.

My Red Sun ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz