Rozdział 4

43 4 0
                                    

Środa,  16:45

Przez te całe dwa dni nie robiłam nic produktywnego. Oglądałam seriale na netflixie,  popijając kawę i wpychając w siebie fast foody. Raz na kilka minut zdarzyło mi się wyjść na krótki spacer,  gdy siedzenie w domu przyprawiało mnie o gorączkę.

Godzinę później mój telefon zawibrował,  a ja poderwałam się gwałtownie z łóżka. Widząc numer szefa firmy,  wzięłam głęboki oddech i odblokowałam telefon.

Od: Firma Maribeth

Witam Pani Towson,  po dokładnym zapoznaniu się z pańskim cv jestem w stanie zatrudnić panią na okres próbny. Chciałbym,  żeby zaczęła Pani pracę jutro od 9:15, aczkolwiek prosiłbym o pojawienie się 10 minut wcześniej,  aby omówić szczegóły. Wymagany jest strój w miarę elegancki.

Na przyszłość,  chciałbym Pani przesłać mój prywatny numer telefonu,  w razie jakichkolwiek komplikacji proszę śmiało pisać.
xxx xxx xxx


Zaczęłam piszczeć,  niczym mała dziewczynka. Naprawdę ucieszyłam się, że Collins dał mi szansę,  pomimo nieciekawej sytuacji. Na dodatek dał mi swój numer prywatny,  co mnie najbardziej zdziwiło. Najczęściej pracodawcy kontaktują się z pracownikami tylko i wyłącznie z numeru służbowego.  Pozostawiłam ten temat,  nie widząc sensu szukania odpowiedzi na tak głupie pytanie.

***

W tym samym dniu postanowiłam przejść się do publiskiej kawiarni. Czułam się dziwnie,  nie pamiętając miasta,  w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo. Choć przyzwyczaiłam się już do tej ironii losu,  czasami nadal ze smutkiem rozmyślałam,  jak wyglądało moje poprzednie życie. To tak jakbym przyszła na świat w wieku dwudziestu dwóch lat.

Byłam ubrana w czarne rurki i białą koszulkę,  na którą zarzuciłam dżinsową kurteczkę. Popchnęłam drzwi,  na których znajdował się wielki napis Holiday Café.  Kawiarnia była urządzona z wielką kreatywnością. Wchodząc do pomieszczenia poczułam przyjemną atmosferę,  bijącą z owego miejsca.

Gdy podeszłam do lady,  zrobionego z zielonych cegiełek,  zwróciła się do mnie jedna z kelnerek mniej więcej w moim wieku.

- Witam,  co podać? - uśmiechnęła się do mnie ciepło.

- A co pani poleca? - zapytałam,  odzwzajemniając uśmiech. Zdecydowałam się na jej pomoc,  ponieważ nie bardzo wiedziałam,  czego konkretnie chce.

- Osobiście gustuje w nitro Coffee,  a do tego zawsze brownie. - zaśmiała się po krótkim namyśle.

- W takim razie zdam się na panią.

- Słuszna decyzja. - odparła. - Do zapłaty będzie razem czterdzieści pięć złoty,  czterdzieści osiem groszy.

Położyłam pieniądze na lądzie,  a kobieta wydała mi resztę. Określiła czas czekania i podała numerek do stolika.

Usiadłam wygodnie,  po drodze biorąc do ręki jeszcze gazetę.  Otworzyłam ją i wczytywałam się w różne,  ciekawe ploteczki i wpadkach o gwiazdach. Co dziś ludzie nie wymyślą w tych czasach?  Całkowicie pochłonięta,  nie usłyszałam jak ktoś dosiada się do mojego stolika. Dlatego,  gdy poczułam dłoń na moim nadgarstku,  podskoczyłam na krześle.

Był to niewiele wyższy ode mnie mężczyzna i całkiem przystojny.

- Wybacz,  nie chciałem cię przestraszyć. - odrzekł szybko,  widząc moją zdezorientowaną minę. - Jestem Christopher.

Przez dłuższą chwilę,  nie odzywałam się,  nie wiedząc co mam powiedzieć. W końcu jednak potrząsnęłam niezauważalnie głową,  a na moje usta wpłynął delikatny uśmiech.

- Nic się nie stało. - odpowiedziałam spokojnie. - Jestem Miley. Mogłabym  zapytać,  skądś się znamy?

Raczej musieliśmy się znać chociaż z widzenia,  skoro do mnie podszedł. Byłoby to nieco dziwne,  gdyby nieznajomy mężczyzna przysiadł się do kobiety,  której w ogóle nie zna. No chyba,  że bardzo jej się spodobała i chciałby się z nią umówić. 

- Nie,  ale widziałem cię dzisiaj w firmie i pomyślałem,  że grzecznie byłoby się przywitać i zapoznać. - posłał mi szeroki uśmiech,  przy którym niejedna kobieta zaczęłaby się rozpływać. Ja natomiast nic takiego nie poczułam.

To było nawet miłe,  jak ktoś od jakiegoś czasu chce złapać ze mną kontakt. Właściwie nie miałam nikogo,  prócz rodziców,   których nie darzyłam całkowitym zaufaniem. Wydawało mi się,  że coś przede mną ukrywali.

- To bardzo miłe z twojej strony. - przerwałam,  gdy kelnerka przyniosła moje zamówienie. Chwyciłam mały widelczyk i ukroiłam kawałek brownie,  po czym włożyłam go do ust,  rozkoszując się jego smakiem. - czym się zajmujesz?

- Jestem prawnikiem. - odrzekł. - A ty,  zapewne zatrudniłaś się jako sekretarka?

- Tak,  szukam w końcu, pracy gdzie będę mogła i jednocześnie zarabiać i robić coś ciekawego. - wzruszułam ramionami. Zauważyłam,  że na moją odpowiedz mężczyzna lekko posmutniał,  ale nie zapytałam dlaczego.

- A gdzie wcześniej pracowałaś? - zapytał,  a ja pobladłam. Nie chciałam mówić o mojej utracie pamięci. Bałam się,  że będą mnie traktować inaczej i obdarzać współczuciem. A jeżeli chce zacząć żyć od początku,  chce również o tym zapomnieć. Dlatego spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku,  który wyratował mnie z odpowiedzi na na zadane pytanie.

- O matko.  - westchnęłam,  a na moją twarz wpłynął smutek. Spojrzałam przepraszająco na mężczyznę. - Wybacz,  ale jestem już spóźniona. Muszę się zbierać.

Christopher był zdezorientowany moją nagłą odpowiedzią,  ale pokiwał tylko głową na znak, że rozumie.

- Sam mam zabiegane życie i dobrze cię rozumiem. - mruknął. - miło było cię poznać,  Miley. Mam nadzieję,  że się jeszcze kiedyś spotkamy.

- Ja również. - skłamałam,  posyłając mu sztuczny uśmiech. Szczerze?  Nie miałam najmniejszej ochoty go znowu spotykać,  pomimo tego,  że wydawał się naprawdę sympatyczny.

Dopiłam kawę i zostawiłam mężczyznę samego.

Wciąż walcz [w trakcie] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz